czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 16

Urwanie głowy,przepraszam.Dziś bardzo krótko,w sobotę mam wesele,więc myślę,koło środy kolejny.
Miłego!






Gdy tylko do Hermiony zaczęły docierać strzępki minionego wieczoru,otworzyła oczy i od razu zorientowała się,że jest w pokoju sama.Zniknął.Mogła się tego domyślić.Ciężko byłoby im teraz spojrzeć sobie w oczy.Nie po tym jakie gesty wykonali wczoraj i nie po tym jakie słowa padły.Wszystko poszło nie tak jak tego chciała gryfonka.Kierowała się przede wszystkim dobrem chłopców,ale też z samolubnego strachu zrobiła to co zrobiła.Zachowanie blondyna też ją zaskoczyło,ale nie do końca...przecież to ślizgon,a oni są troszkę narwani,nieprzewidywalni i rozchwiani emocjonalnie.
Dziewczyna wstała z łóżka,poprawiła guziki bluzki,spojrzała w lusterko i aż jęknęła.Malinka na szyi zdawała się kpić z jej poczynań.Jakby cały świat uważał,że nagle mimo że postępuje dobrze,to i tak robi źle.Dla niej samej nie do końca miało to sens.Skrzywdziła Draco,skrzywdziła Blaisa,Ginny pewnie ją znienawidzi...
Wszystko się popieprzyło!Z bezsilnością cisnęła lusterko na łóżko.Pech chciał,że odbiło się od gładkiej powierzchni,spadło na ziemię i...pękło na dwie części.Brązowowłosa jęknęła i upadła na kolana koło łóżka,podniosła jeden odłamek i przejrzała się w nim.
Taka właśnie jesteś Hermiono - pomyślała - złamana,uszkodzona,nic nie warta-do wyrzucenia.
Łzy bezwiednie popłynęły jej po policzkach,a pojawiło się ich jeszcze więcej gdy zaczęła rozpamiętywać wydarzenia,które jak jej się wydawało,zniszczyły życie wielu osób. 
-Muszę ci coś powiedzieć.-Draco między pocałunkami i lizaniem jej szyi próbował jej coś przekazać.Ale ona nie chciała słuchać.Chciała tylko czuć,odegnać te złe emocje od siebie.Zdradę Blaise'a i Rudej,nieszczęśliwe choć odwzajemnione zakochanie,wszystkie inne niepowodzenia.Śmierć Alexa...Alex kochany,gdzie teraz jesteś?Momentalnie jej nastrój się zmienił.Nadal była napalona jak diabli,ale teraz przepełniała ją również gorycz rzeczywistości.Zaraz pójdzie na całość z synem mordercy dawnego ukochanego.A myślałam,że to już za mną.Widocznie nie...-Draco...poczekaj.-Próbowała bardzo delikatnie zrzucić go z siebie i powstrzymać to,o czym tak naprawdę marzyła od dawna.
-Nie,ja pierwszy.-Spojrzał jej w oczy.Te cudowne,stalowo-szare oczy,jak kamienne posągi uwielbienia dla jej osoby,wpatrywały się z takim uczuciem,że aż zrobiło jej się słabo.Delikatnym ruchem nosa potarł jej własny,zmuszając do ponownego kontaktu wzrokowego.Nie chciała tego robić.Wiedziała,że prosto w oczy nie będzie w stanie skłamać.A musi.Ich życie razem nie ma szans bytu.Przygodny seks,tak.Skradzione pocałunki,od czasu do czasu potajemne spotkanie w składziku na miotły,tak.Ale nie stały związek.Nie za taką cenę.Odkupienie ich win.To jej cel,bez względu na cenę.Draco może tego nie zrozumieć,ale może z czasem jej wybaczy.Jeśli nie,trudno.I tak życie bez niego będzie bezdennie puste,więc przynajmniej nie będzie osamotniona w bólu.Na pewno z Blaisem będą metodycznie dzień po dniu upijać się i nienawidzić coraz bardziej.W końcu to ona cały czas wpaja im,że trzeba z uporem maniaka realizować plan Dumbledore'a,bez względu na cenę.Może sama wtedy tego nie dostrzegała,ale byłą taka sama jak Dyrektor.Zaślepiona celem,który gdzieś tam majaczył,ale niósł wiele ofiar.I choć dziewczynie ciężko było wyobrazić sobie,że mężczyzna z uśmiechem skazuje ich na męczarnie,wiedziała że dokładnie tak było.Ten stary dupek przewidział wszystko.Ale ona nie da się tak łatwo pokonać.Złamie serce blondynowi,aby ocalić jego duszę,to jedyne rozwiązanie.
-Ok,mów...-Spojrzała na niego przelotnie,ale potem utkwiła wzrok w przestrzeni za nim,niezdolna skupić wzroku na twarzy,którą tak szybko pokochała.-Ja...chcę,aby ta noc była wyjątkowa,tak jak i ty jesteś wyjątkowa.-Hermiona "suka" w jej głowie przewróciła oczami,rozpaczając nad brakiem zdolności oratorskich ślizgona,ale również uśmiechnęła się.Równocześnie pomyślała,że nie miałaby nic na przeciwko,gdyby raczył ją takimi ckliwymi mówkami codziennie tuż przed,tuż po,a nawet w trakcie.Ale na to nie ma szans.Jego głos po raz kolejny wyrwał ją z zamyślenia.-Jak już mówiwiłem...jesteś wywyjątkowa,a ja chyba...-NIE! NIE!Nie mów,że w takiej chwili się jąkasz...chcesz wyznawać miłość?Oszaleje.W myślach walnęła się otwartą dłonią w twarz i ponownie skupiła wzrok na chłopaku.-Draco nie...nie mów czego czego będziesz,będziemy żałować.
-Tego na pewno nie będę żałować.Zakochałem się w tobie.-Zmroziło ją z jaką pewnością tym razem brzmiał jego głos.Jakby jej delikatny protest dodał mu odwagi.Już.3 sekundy monologu i już po wszystkim.Karty odkryte.Gdzie fanfary?Powinna płakać,ze szczęścia,albo drżeć z pożądania,a nie być przerażoną i zdegustowaną.Zdała sobie sprawę,że musi wyglądać idiotycznie z ustami rozwartymi jak u ryby i wybałuszonymi oczami.-Powiesz coś?Cokolwiek?Nie musisz odpowiadać tym samym,zrozumiem...ale co sądzisz?-Spojrzał na nią z nadzieją,nie ukrywając,że najchętniej usłyszałby to samo,a potem zajął się tym,co sam przerwał.
-Ja...nie czuję tego co ty.-Nadal się uśmiechał,ale oczy momentalnie zgasły.Patrzył chwilę,po czym wypuścił głośno powietrze i zsunął się z niej.Usiadł obok i walnął pięścią w ścianę.
-Wiedziałem!Trzeba było poczekać.Wystraszyłem cię tak?Odpowiedz proszę.
-Nie to nie to.Ja po prostu...cię nie kocham,przykro mi jeśli pomyślałeś inaczej,ale nie podzielam twoich uczuć,przepraszam.
-Nie wierze!To po co mnie tu wpuściłaś i prawie zaciągnęłaś do łóżka?No..zrobiłaś to dosłownie,ale po co?-Teraz już patrzył z jawnym niedowierzaniem i wrogością.Jakby wyczuwał,że go oszukuje,ale nie mógł zrozumieć dlaczego
-To nie tak.Daj mi się wytłumaczyć.-W sumie nie miała zamiaru się tłumaczyć,nawet nie wiedziała co miałaby powiedzieć,ale postanowiła improwizować.-Chodzi o to,że...ja...
-Chodzi o Blaise'a tak?Temu skurczybykowi udało się ciebie rozkochać tak?
-TAAK!Właśnie...skoro i tak mam za niego wyjść,postanowiłam,bardzo się do niego zbliżyć i udało się!-Ochoczo pokiwała głową,uparcie nie patrząc mu w oczy,ale w myślach wyklinała go od idiotów.Jak mógł pomyśleć,że wybrałaby Zabiniego "wcale nie geja" zamiast niego,który uosabia wszystko czego chce.Malutki cień nadziei,że jej nie uwierzył,zgasł,gdy blondyn smutno pokiwał głową,oparł głowę o ścianę i zamknął oczy.On stara się nie ronić łez.-Znów siarczyście przeklnęła w myślach.Zgarnęła dłoń blondyna do swojej z nadzieją,że jej nie odtrąci.Tak się nie stało.Chłopak siedział nadal bez ruchu,jakby nawet nie zauważył jak oparła głowę o jego ramię i również zamknęła oczy.Siedzieli w ciszy dłuższą chwilę.W końcu odezwał się.
-Dlaczego skłamałaś?-Jeeest!Wreszcie zrozumiał,mądry Drakuś!-Dlaczego kiedyś powiedziałaś mi,że jestem tym kogo chcesz,skoro chciałaś Zabiniego?-Jego głos był cichy i spokojny,ale czuła,że wewnątrz dygotał z emocji i złości.Wyrzucała mu głupotę i łatwowierność.-Nie chciałam cię ranić...
-A teraz to niby co robisz?Z resztą nieważne.Obiecuję,że więcej cię nie tknę,nie będę przeszkadzał wam w realizacji planu Dyrektora i uwije szczęśliwe gniazdko z Weasley.-Gdy to usłyszała,z trudem zmusiła głos,aby nie zadrżał,gdy po raz ostatni odegra rolę na hipokrytkę roku.-Dobrze więc,ja z Blaisem,ty z Ginny...wreszcie jest tak,jak być powinno.
-Naprawdę?Jesteś pewna?
-Tak,ty tez powinieneś.-Wreszcie na niego spojrzała.Już się uspokoił,ale oczy jarzyły się niezdrowym blaskiem,jakby czaiło się w nich jakieś niewypowiedziane błaganie.Nawet się nie spostrzegła,gdy chłopak przechylił głowę i błyskawicznie złączył ich usta ostatni raz.Od razu instynktownie oddała pocałunek,nawet nie myśląc o konsekwencjach.Kilka sekund później blondyn rozłączył ich usta i spojrzał na nią z szokiem malującym się na twarzy.
-Powiedz to!-Jego krzyk trochę ją zaniepokoił,ale w sumie powinna się go spodziewać prawda?
-Co mam ci powiedzieć?-Gorączkowo myślała,że zaraz się wszystko wyda.

-Powiedz,że to nasz ostatni pocałunek!
-Tak.
-Co?Spójrz na mnie!-Ból w jego głosie łamał jej serce równie mocno jak ona złamała jego chwilę wcześniej.Mimo to popatrzyła na niego i powtórzyła dobitnie,nienawidząc samej siebie i Dumbledore'a,Voldemorta,Pottera...sama nie wiedziała,dlaczego Pottera i co on miał z tym wspólnego,ale w sumie dlaczego nie ?Jak już winić,to wszystkich.
-Tak,to był nasz ostatni pocałunek,od tej pory będę całować tylko Blaise'a a ty Ginny i tak będzie już zawsze.My będziemy teraz tylko kolegami z ławki i współlokatorami.
-Dobrze więc,żegnaj.-Z tymi słowami zostawił ją z dojmującym poczuciem winy i nienawiścią.Osunęła się po ścianie i załkała cicho.Potem widocznie usnęła bo nie pamiętała co działo się potem.
Gdy wszystkie obrazy i myśli wróciły do niej,nie pojmowała skąd wzięła wczoraj tylko odwagi,by zachować się tak bestialsko.Kłamała,ale dla wyższego dobra.Kiedyś wyjawi mu prawdę.Wyjawi mu ten lepszy scenariusz,który niestety został odrzucony przez życie i nie nadawał się do realizacji.Choć pasowałby idealnie.Oboje byli ambitni,skrzywieni przez wojnę,lekko pokiereszowani,jednak zdolni uleczyć siebie nawzajem.Namiętni,pełni pasji i uczuć dla siebie,choć skrywanych.

Doprowadziła się do porządku,cicho wymknęła się z pokoju i ruszyła na śniadanie do Wielkiej Sali.Jak podejrzewała,nie było tam ani blondyna ani dwójki jej przyjaciół,którzy jak się okazało,również nie grzeszą prawdomównością.Ale tym zajmie się później.Porządne śniadanie to podstawa dla uleczenia złamanego serca.Babcia jej to powtarzała,gdy kłóciła się z chłopcami w dzieciństwie.I tak już zostało.Przegryzała właśnie kanapkę z szynką,gdy zobaczyła Blaise'a z podbitym okiem idącego dziarskim krokiem w stronę stołu ślizgonów.Za nim kroczył Malfoy na widok którego wręcz serce jej zatrzepotało.Na końcu dziwnego korowodu widać było Ginny.Uśmiechała się i nawet jej pomachała,ale uśmiech ten nie dosięgnął oczu.Gdy przyjaciółka podeszła do stołu,Granger od razu ją dopadła i zaczęła wypytywać.
-Co się stało,kto mu to zrobił?
-Uspokój się.Draco go walnął,powiedział że ma się tobą opiekować dobrze,bo jak nie to poprawi mu drugie oko,poklepał go po plecach i tyle.No wiesz...faceci.-Hermionie momentalnie zachciało się śmiać gdy zobaczyła przyjaciółkę przewracającą oczami w tak charakterystyczny dla siebie sposób,ale zaraz zganiła się w myślach za swoją bezduszność.To przez ciebie oberwał,głupia.
-I tyle?Ginny, jak na naczelną plotkarę Hogwartu,jakoś mało wiesz...-Puściła do niej oko.-Ja natomiast mam nową świeżutką ploteczkę,chcesz posłuchać?-Spojrzała na nią chytrze.
-No jasne.-Ruda przysunęła się bliżej nieświadoma swojej niechybnie zbliżającej się klęski.
-Więc...podobno,ale to tylko plotki...Ginny Weasley i Blaise Zabini mają romans za plecami swoich przyjaciół.
-Ale suka z tej Weasley....nie no Miona ja cię przepraszam...chcieliśmy wam powiedzieć.Sama wiesz,że ciężko jest realizować ten plan..idzie oszaleć,a ja...się zakochałam.
-Szkoda,bo od teraz nie wolno ci go tknąć.
-To znaczy?Zdefiniuj "tknąć"?
-Nawet o tym nie myśl.Zabini od teraz jest mój i...Malfoy jest twój na poważnie.Jeśli usłyszę,że znów się spotkacie,choćby na niewinne buzi-buzi...Dyrektor się o tym dowie.Przykro mi,ale nie ma wyboru.Trzeba wbrew woli zrobić Dumbledore'owi dobrze,jak ty to lubisz mówić.
-Ty tak serio?Co na to twoje serce?Skacze z radości jak mniemam?-Zrobiła sceptyczną minę,jakby wcale nie chciała słuchać koleżanki.
-To jest nie ważne.Pamiętaj,ściany mają oczy i uszy.-Przytuliła dziewczynę i szepnęła jej do ucha.-Prześpij się z nim a cię uduszę.-Spojrzała na nią porozumiewawczo dając do zrozumienia,którego z przystojniaków ma na myśli.

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 15

Witajcie!Krótko(jak zawsze),ale też trochę nudno.Nie zrażajcie się jednak,rozkręci się.
Miłych wakacji wszystkim i niezmiennie proszę o komentarze;)
Enjoy!






Życie w Hogwarcie po balu,uległo kilku zmianom.Na korytarzach widywało się więcej par trzymających się za ręce.Maślane oczy strzelające iskrami szczęścia zdawały się być dosłownie wszędzie.Nawet ślizgoni nie byli odporni na magię,jaką promieniowała sala balowa,gdyż odpuścili ciągłe przekomarzanie z gryfonami na rzecz bardziej przyjemnych rozrywek.Uliczki zamku przypominały teraz jakby walentynkowy krajobraz,od którego niekiedy aż robiło się nie dobrze. Draco niejednokrotnie wybierał dłuższą drogę do dormitorium byleby tylko spotkać mniej rozentuzjazmowanych małolatów,którym najbardziej przydałby się osobny pokój.To samo zresztą robili jego współlokatorzy.Kiedy już znajdowali się w bezpiecznych ścianach swojego azylu,oddychali z ulgą i pogrążali się w rozpaczy.Prócz Hermiony.Ona zdawała się być odporna na to wszystko co się działo,choć dla wnikliwego obserwatora jasnym byłoby,że jej też nie leży zaistniała sytuacja. Ginny i Draco zdystansowali się od niej,co tłumaczyła nawałem zajęć i chęcią pobycia razem,ale ona wiedziała,że nie o to chodzi.Nie rozumieli jej zachowania względem Blaise'a i Draco i choć było jej przykro z tego powodu,wiedziała,że mają rację.Niby wszystko było w porządku,chadzała z Zabinim za rączkę nie szczędząc mu uśmiechów i drobnych czułości,ale żadne te znaki nie miały odzwierciedlenia w jej oczach.Było prawie tak samo źle jak na początku ich drogi.Tylko że wtedy nikt z czwórki przyjaciół nie wiedział o tajnych uczuciach reszty i roli jaką odgrywało każde z nich.Słodka niewiedza,wtedy była  przytłaczająca,ale teraz byłaby błogosławieństwem.Skoro jednak wiedzieli,każde z nich wstawało każdego dnia z wymuszonym uśmiechem szło na śniadanie,potem zajęcia,krótki pobyt w ich salonie gdzie dzielili się mało istotnymi szczegółami i pospiesznie każdy szedł do swojego pokoju.Tam w ciszy wieczoru oddawali się rytualnemu wspominaniu czasów kiedy jeszcze mieli nadzieję na prawdziwy happy end.Choć nie było to wcale tak dawno,zdawało się być wieki temu.
Wspominała swoje nie-czarodziejskie szczenięce lata,wypełnione miłością,rodziną i prawdziwą beztroską.Jednak to szkoła,te mury sprawiły,że poczuła się na miejscu,dobrze w danym towarzystwie.
A teraz znów to minęło.Znów musiała walczyć,tym razem z samą sobą i o siebie.Znów każdy dzień był polem minowym,na którym każdy ruch musiała przemyśleć i wystudiować,by się nie pomylić.Czasem,gdy mijała się z Draconem na korytarzu,zapominała,że ściany mają oczy i uszy i uśmiechała się szeroko.Zaraz potem jednak przychodziło otrzeźwienie,rzucała kąśliwą acz przyjazną uwagę i obracała wszystko w żart,jeszcze bardziej kołując blondyna.Obiecywała sobie,że to ostatni raz.Ale tak dobrze było widzieć jego oczy pełne blasku,takiego jaki tylko jej osoba umiała z niego wydobyć.Było to nie do podrobienia.Widziała go,przez te wszystkie lata z chyba połową dziewcząt z zamku,widziała go z Rudą i nigdy jego oczy nie miały tego szczególnego wyrazu,który był zarezerwowany tylko dla niej.Wiedziała o tym,jak również o tym,że ślizgon też był świadom jej rozdarcia,pomiędzy tym co dobre,a tym co dobre.Ale nie przeszkadzał jej w realizacji tego cichego misternego planu.Po prostu nie wyraził sprzeciwu,a dla niej było to równoznaczne z akceptacją.
Ona rozdawała karty,a on jak i Blaise i Ruda,przyjęli je,takimi jakie były,bez możliwości negocjacji.Trwali w tym układzie,na zasadach,które nie do końca rozumieli. Gryfonka co i rusz ich zaskakiwała i krzyżowała szyki,ale wciąż biernie realizowali jej niemy plan zrobienia Dumbledorowi dobrze-jak zwykła Ginny w myślach nazywać ten pokręcony układ.Już nie chodziło nawet o dotrwanie do końca roku,w tych fikcyjnych związkach. Hermiona Granger na w pół świadomie,wypowiedziała Dyrektorowi wojnę,w której on sam i tak wygra,ale jakim kosztem,tego nie chciała ujawnić.Dlatego każdego dnia,paradowała przed jego nosem z Blaisem,dlatego ignorowała Draco i dlatego co noc wypłakiwała sobie oczy,wspominając jego kochające oczy i miłe pocałunki.Jak jej się zdawało,Starzec to kupił.Gdy widział ją ze ślizgonem uśmiechał się dobrotliwie,lub mrugał i zapraszał na herbatkę.Ale ona wiedziała że gra tak jak i ona.Widział ich wtedy na kanapie i nie jest głupcem.Umie dodać maślane oczy,publiczną wrogość odjąć od tego przyjazne stosunki z blondynem i dystans Rudej.Wychodziło tylko jedno:realizacja jego planu..Miała nadzieję,że mężczyzna w końcu uwierzy w czystość intencji i ich poświęcenie dla sprawy i pozwoli im,może nie tyle pożenić się tak jakby chcieli,ale chociaż żyć samotnie w spokoju,a nie tak jak on im kazał.Ale wiedziała że to wszystko to tylko pobożne życzenia.Albus,kiedy trzeba było,był bezwzględny i nie patrzył na trupy jakie po sobie zostawiał.W tym wypadku,były to niemowlęce jeszcze trupy pączkującej miłości jego podopiecznych,ale-tego była pewna-nie robiło mu to żadnej różnicy.Dlatego właśnie w jednej chwili,gdy weszła na balową salę w tamtym feralnym momencie i zrozumiała co się stało,podjęła błyskawiczną decyzję.Iście gryfońsko i odważnie,przyjęła cios na klatę i dała się porwać nurtowi.Bała się i zamartwiała,ale czyż nie udowodni Draconowi swojej miłości wystarczająco dobrze,poprzez poświęcenie jej dla jego duszy?Przecież o to w tym chodzi.Wzajemna akceptacja miłości i potrzeb była niczym,jeśli człowiek nie był gotów zrezygnować z własnego szczęścia na rzecz drugiej osoby.Jeśli czegoś się nauczyła z tej wojny i paru lat w otoczeniu Harrego Pottera,to właśnie tego,że poświęcenie,było bronią,którą warto było wykorzystać.Zawsze.

Jak każdego ranka Hermiona wstała,poszła do łazienki,która na jej szczęście była jeszcze wolna.Poranna toaleta zajęła jej trochę więcej czasu niż zazwyczaj,ale nie dbała o to.Było na tyle wcześnie,że spokojnie mogła wypić jeszcze filiżankę kawy,poczytać i dopiero pójść na zajęcia.Śniadanie postanowiła sobie odpuścić.Włosy zawsze szczotkowała w typowo mugolski sposób co napawało ją tylko nostalgią.Nie było jednak rady i trzeba było wyjść,stawić czoła temu co jest,a nie temu co chciałoby się,aby było i iść dalej.
W progu,jak zawsze minęła się z Rudą i wiedziała,że za jakieś 10 minut wstaną chłopaki i znów będą się sprzeczać o łazienkę,że znów Blaise odpuści i usiądzie z nią w salonie,jakby intuicyjnie broniąc jej przed towarzystwem kolegi,jakby wyczuwał,że tego się od niego oczekuje.Była mu za to wdzięczna,jednak troszkę ją to martwiło.Skoro Blaise i Ruda w końcu pojęli,że jej zachowanie jest podyktowane podporządkowaniem planom Dumbledore'a a nie tym co czuła naprawdę,to czy on sam,nie domyślił się tego z szybkością światła?Na razie nie wpadła jeszcze na pomysł jak to sprawdzić,ale w myśli obiecała sobie jakoś to przetestować.W końcu jednak Draco wyszedł,miał na sobie tylko ręcznik,a jego włosy nadal były wilgotne i Hermiona mogłaby przysiąc,że jeszcze nigdy nie wyglądał tak seksownie i pociągająco jak wtedy.Na sekundę ich oczy się spotkały,jednak to on pierwszy odwrócił wzrok z miną rozzłoszczonego goblina.Ok-dziś przybrał maskę obrażonego pięciolatka-w porządku,pójdzie za nim i zagra według jego scenariusza.
-Co ty Draco?Erotyczny sen skończył się przed finiszem?-Uśmiechnęła się kpiąco,przybierając maskę na potrzebę chwili.W duszy wręcz krzyczała o jego dotyk i towarzystwo.
-Nie Hermiono,moje sny mają się dobrze,już Ginny o to dba.Codziennie tuli mnie do snu!-Uśmiech wyższości i już wiedział,że tę potyczkę wygrał,choć sam wiedział,że nie sprawiło mu to radości.
-Cieszę się.-Odpowiedziała radośnie,ale oczy zdradzały powagę.
Przekomarzaliby się tak jeszcze długo długo,ale na lekcje też trzeba było iść.Wyminęła niedoszłego chłopaka po drodze zbierając pergaminy z pracą domową i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem,wyszła.
Nie minęło nawet 5 minut,gdy usłyszała,że ktoś usiłuje ją dogonić.Był to jej-tym razem "prawdziwy" chłopak.
-Nie doczekam dnia,kiedy pójdziemy na dół razem prawda?-Powiedział to ze śmiechem,ale za tymi słowami czaił się zarzut,tylko pozornej bliskości tych dwojga.
-Och znasz mnie,lubię mówić do siebie i powtarzać zaklęcia przed lekcją.-Prychnęła sztucznie.
-Właśnie!Znam cię i wiem,że ta marsowa mina o czymś świadczy.Co cię martwi,powiedz mi.
-Nic w czym mógłbyś mi pomóc,ale dziękuję za troskę.
-Na pewno?Nie jest tak,że nawet jakbym mógł,to i tak nie chciałabyś mojej pomocy?
-Taaak,ale nie dlatego,że ci nie ufam.-Odpowiedziała szybko,ale jednak wychwycił wahanie w jej głosie.
-Boisz się,prawda?
-Czego?
-Że twój misterny plan się nie uda i mnie i Draco czeka potępienie...że walka i poświęcenie pójdą na marne.Nie martw się.Ja już doceniam co dla mnie robisz,myślę,że Malfoy też z czasem zrozumie.
-Jak się domyśliłeś?-Patrzyła na niego w osłupieniu zdając sobie sprawę,że jej obawy były słuszne.
-To...Ginny mnie oświeciła.
-Ginny?Kiedy z nią rozmawiałeś?Myślałam,że macie takie same stosunki jak ja z Malfoyem..
-Kiedyś w pokoju Życzeń mi to wyznała.-Wyglądał na naprawdę skruszonego.
-Co?Co ty robiłeś z nią w Pokoju Życzeń?-I w tym momencie spłynęło na nią oświecenie.-Wcale nie zaprzestałeś z nią kontaktów prawda?Nie obchodzi cię ryzyko?Oszalałeś?-Teraz już krzyczała,a rozbawione miny przechodniów powiedziały jej jak postrzegają tę sytuację.Kłótnia małżeńska.Z rozżaleniem pacnęła się w czoło.
-Blaise nie rób tego...to będzie was za dużo kosztować.Proszę,nie spotykaj się z nią więcej.
-Spokojnie Blaise'a starczy dla was dwóch.-Próbował ją rozbawić,ale to widocznie tylko ją rozwścieczyło,bo pacnęła go w ramię,wcale nie lekko i koleżeńsko.
-Nie kokietuj mi tu!Masz raz na zawsze przestać z nią romansować,jasne?Jeśli tego nie zrobisz,dowiem się!-Pogroziła mu i z dziwną miną weszła do klasy Nietoperza.Jak w transie usiadła w swojej ławce i odetchnęła bo blondyna jeszcze nie było.Otworzyła podręcznik i zajęła się lekturą ,tak że nawet nie zauważyła jak bezszelestnie zajął miejsce obok niej i teraz z miną niewiniątka słuchał wykładu swojego idola.
Spojrzała na pergamin leżący na jej pulpicie i zamarła.
Poczekaj na mnie koło wejścia do lochów,od strony Posągu Salazara.Mam ważne informacje.
Brak podpisu powiedział jej więcej niż chciała wiedzieć,ale gdy kątem oka spojrzała na ukochanego,jego twarz nie wyrażała niczego.W duchu modliła się,aby lekcja nigdy się nie skończyła.Co on niby chce jej przekazać?Rozwikłanie zagadki przyszło szybciej niż by chciała.Powolnie zwlekła się z siedzenia i zauważyła,że chłopaka już nie ma.Niepewnie kiwnęła głową do Harrego dając znać,że pogadają później.

Gdy tylko znalazła się na schodach puściła się biegiem,ale zaraz jakieś ręce pochwyciły ją mocno.
-Hej,czemu uciekasz?-Spojrzała w te doskonale znajome stalowe oczy i znów miała ochotę się rozpłynąć,ale zaraz otrzeźwiała.
-Czego chcesz?-Bardziej warknęła niż powiedziała z racji tego,że jeszcze nie mogła uspokoić oszalałego przez jego bliskość serca.
-Wiem coś,co może ci się nie spodobać.-Autentycznie wyglądał na zmartwionego,co totalnie rozczuliło Mionę.
-Mów jaśniej?
-Blaise i Ginny chyba ze sobą sypiają.-Wyrzucił to z siebie jak pocisk i jakby całe powietrze z niego uszło.
-Coo?-Akurat takiej rewelacji najmniej się spodziewała.Prędzej założyłaby,że chłopak jest gejem,albo transem,ale coś takiego?
-No...kiedyś ich śledziłem,wkurzało mnie,że nie możemy się spotykać i normalnie gadać,a ty tylko na mnie warczysz,więc myślałem,że ich nakryje.A oni poszli do pokoju życzeń i spędzili tam noc,potem nad ranem wrócili do nas.Tak jak my kiedyś...-Jego oczy na sekundę były rozmarzone,co nie uszło uwadze dziewczyny.-I powtarzało się to praktycznie codziennie...nie zauważyłaś,że Ruda ostatnio promienieje?
-Draco...to jest Weasley...jasne że promienieje.-Jego imię w jej ustach wywołało przyjemny dreszcz,co dziewczyna z radością zauważyła.-To wszystko?Jeśli tak,to puść mnie,już się tym zajęłam,nie musisz ich więcej śledzić.
-Hm...ok..-Chłopak zwiesił głowę,jakby rozczarowany,że tylko tyle zostało powiedziane i że zaraz będzie musiał ją puścić.
-Ale dziękuję,że się tym ze mną podzieliłeś,doceniam to.-Zapomniała się i w geście wdzięczności uniosła dłoń do jego policzka,w którą to chłopak od razu się wtulił.Przymknął oczy,a ona choć wiedziała,że jej nie wolno,dołożyła drugą dłoń i również zamknęła oczy.Pocałunek zdawał się być nieunikniony,a jednak nie nastąpił.Po sekundzie,może dwóch brązowowłosa otworzyła oczy,opuściła rękę i odepchnęła skołowanego arystokratę.
-Nie mogę.
Nim się zorientował,ona była już w połowie korytarza i ukradkiem ocierała łzy.Pobiegł za nią,ale nie udało mu się jej dogonić.Ich oczy ponownie spotkały się dopiero pośród śmiechów i rozmów w Wielkiej Sali,na objedzie.Od razu policzki dziewczyny pokryły się czerwienią,a z jego rąk wyleciał widelec.Nikt jednak tego nie zauważył.Ich spojrzenia powędrowały od razu do stołu nauczycielskiego,ale Dyrektor rozmawiał o czymś żywo z Severusem,więc nie było szans,aby to zobaczył.
I całe szczęście.Podbramkowych sytuacji mieli już aż nadto. Malfoy ponownie spotkał się z gryfonką dopiero w salonie gdzie-jakże by inaczej-czytała.
-Draco,muszę cię przeprosić.-Nawet nie podniosła spojrzenia z nad opasłego tomu,ale po głosie czuł,że była tak zdenerwowana,jak on sam.Cicho podszedł i usiadł obok.Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę swojego pokoju.Chłopak miał co najmniej zaskoczoną minę,ale również szczęśliwą.Gdy ona szukała czegoś w szufladzie,rozejrzał się po pokoju i usiadł na łóżku.
-Wiem jak ci ciężko,mnie też,dlatego weź to.-W jego stronę wyciągnęła galeon,którego używali do komunikacji w mrocznych czasach.Jako że sprawdził się wtedy doskonale,podejrzewała,że teraz też będzie działał bez zarzutu.-Jeśli będziesz chciał pogadać,ale tylko POGADAĆ-zastrzegła-daj mi znać przez tą zaczarowaną monetę.Jeśli tylko będę mogła,odpowiem na twoje wezwanie i spotkamy się tutaj.Ale tylko w nagłych wypadkach,pamiętaj.-Pogroziła mu palcem i wyszła z pokoju.
Nie minęły nawet dwa dni,gdy poczuła,że galeon z którym zwykła sypiać,robi się przejmująco gorący. Po chwili odbezpieczyła zamek w pokoju i już chciała się cofnąć,aby wpuścić gościa do środka,kiedy została dosłownie wyciągnięta na zewnątrz,a czyjeś usta już całowały ją z zachłannością o jakie nigdy by ich nie podejrzewała.Próbowała się wyrwać,ale adorator,odsunął się tylko,aby wyszeptać,że są sami,bo ich współlokatorzy znów mają schadzkę i słowa te spowodowały,że Hermiona bez udziału mózgu wciągnęła Draco do swojego pokoju,nie przestając go całować.Gdy opadli na łóżko,na sekundę złapały ją wątpliwości,ale uciszył je blondyn gładząc jej twarz z delikatnością powiewu wiatru.Nie wątpiąc dłużej,znów zabezpieczyła zamek zaklęciem i rzuciła na pokój Muffliato.Coś czuła,że tej nocy będzie im potrzebne,w końcu była gryfonką,a te okazywały swoje uczucia bardzo wylewnie i głośno...