sobota, 3 września 2016

Rozdział 21

Wracam na chwilkę z nowym jednym z ostatnich rozdziałów;)
Wiem, że krótko,ale jest.


-Spodziewałem się ciebie,wejdź.
-Skoro się mnie spodziewałeś, to chyba wiesz...czego chcę.-Reginald Usiadł na podstawionym fotelu,położył ręce na blacie biurka,ale na razie nie podnosił wzroku.Z boku mogło to wyglądać, jakby się bał i grał na czas.Prawda była jednak taka, że ta rozmowa sprawiała mu ból.
-Czego... chcesz? Chyba raczej, co masz nadzieje na mnie wymóc.
-Jak zwał tak zwał.Skończ te gierki.Wojna się skończyła.Wszyscy jesteśmy wolni, a jedyne demony jakie mogą nas więzić to demony przeszłości.Jesteś demonem Albusie?-Jego głos brzmiał gorzko i wcale nie tak pewnie jak na początku myślał Dyrektor.
-Sądzę, że niepotrzebnie silisz się na gładkie słówka, bo to wszystko na nic.
-Chcesz powiedzieć, że będziesz robił problemy?
-Doskonale wiesz co chcę powiedzieć!-Wysoka postać wyprostowała się i spojrzała w oczy przybyłego z ledwo dostrzegalnym gniewnym błyskiem.-Nie po to poświęciłem życie na walkę z Voldemortem.Nie po to zginęło tylu drogich mi ludzi, aby teraz wszystko zniweczyć.Nie rozumiesz Reg?Oni nie mogą wycofać się z  tego kontraktu.Już raz zaufałem niewłaściwym ludziom i zbagatelizowałem ich zachowanie.Wiesz jak to się skończyło?Rzezią.Sam doskonale pamiętasz jakie życie wiodłeś za panowania Toma.Chcesz to powtórzyć?
Chcesz znów patrzeć na śmierć dzieci, mugoli, swoich bliskich?Chcesz?
Co zrobisz jeśli twój syn, lub młody Malfoy pewnego dnia poczują zew i znów zaczną szukać czarnej magii?Będziesz w stanie zabić któregoś z nich kiedy będzie mierzył do ciebie z różdżki?Jeśli z całą odpowiedzialnością i mocą możesz mi obiecać, że wykonasz odpowiedni ruch i uśmiercisz wroga, dobrze zrobię to.Złamię ich przysięgę. Przerwę więzy i będziecie mogli robić co chcecie.Ale wtedy ty,złożysz inną przysięgę.A skutkiem złamania jej będzie tym razem twoja śmierć, nie moja.Rozumiesz co chce ci powiedzieć Reginaldzie?
-Nie mogłeś być aż tak głupi...-Reginald momentalnie pobladł i spuścił wzrok.-I nie ma odwrotu?
-Sądzisz, że mógłbym patrzeć na kolejną wojnę z myślą, że tym razem już nie miałbym w zanadrzu cudownego dziecka, które wszystko załatwi?To już lepsza jest śmierć.
Dyrektor smutno pokręcił głową i odwrócił się do ogromnej okiennicy,jaką miał za swoimi plecami.
Zabini poczuł, że to koniec tej rozmowy i że zostali definitywnie pokonani.Zrozumiał, że zawiódł swojego syna i jego przyjaciół.Został zmanipulowany i teraz płacił najwyższą cenę.Nie potrafił jednak zmusić nóg do ruszenia się w stronę drzwi.Patrzył na wysoką sylwetkę Albusa. Kiedyś widział w nim mędrca wielkiej wagi, stratega, może nawet przyjaciela.Teraz widział w nim tylko manipulatora i zgorzknialca.Mimo wszystko podziwiał w nim ten szaleńczy upór by wszystko było jak należy.Tak jakby wziął sobie do serca i na własne barki ciężar odpowiedzialności za szczęście i życie całego magicznego świata.A przecież tak nie było.Od tego mieli Ministra Magii i jemu podobnych.Mimo iż cały ten polityczny galimatias wcale go nie interesował, wiedział, że gdyby kiedyś przyszło stanąć po stronach- wybrałby tę Dumbledore'a .Mógł się z nim nie zgadzać, mógł go nawet nienawidzić, ale jego metody przynosiły rezultaty.I właśnie dlatego nie mógł wyjść na korytarz i spojrzeć w pełne nadziei oczy swojego syna.Nie mógł tego zrobić, ponieważ żadne z nich nie zdobędzie się na zabicie Albusa Dumbledore'a a tym samym uwolnienie się spod przysięgi.Żadne, nawet on i nie za taką cenę.
W końcu jednak poczuł na sobie badawcze spojrzenie swojego rozmówcy, kiwnął głową i niczym kapitulujący żołnierz wymaszerował z gabinetu lekko chwiejnym krokiem.

Gdy dotarł do baru było już grubo po zmroku.Nawet się nie zastanawiał nad zamawianiem jednej Ognistej po drugiej.Zgarnął z kontuaru pełną butelkę i ruszył do stolika.Dziś nie będzie się już niczym martwił.Chciał odkupić swe winy i zaistnieć w życiu utęsknionego syna, ale nie może tego uczyć.Więc nikt nie zabroni mu się upić z tego powodu.


                                                                 *******

-Strasznie długo go nie ma.-Zaniepokojona Hermiona popatrzyła na Blaise'a sceptycznie gdy ten posłał jej spojrzenie mówiące "wyluzuj, to mój ojciec".
Ginny natomiast nic się nie odzywała, bo miała pewne podejrzenia.Skojarzyła momenty kiedy Dyrektor wysyłał jej tak sprzeczne sygnały i doszła do jednego wniosku.Ojcu Blaise'a się nie udało.Spojrzała po swoich przyjaciołach i smutno pokręciła głową.To nie miało się prawa udać.Ich przysięga pewnie zawierała takie obostrzenia, że nawet sam Dyrektor nie ważyłby się jej złamać, ba nawet nie wiedziałby jak to zrobić.
A ona głupia się łudziła, że będzie mogła być z ukochanym.To było za proste. Wraca jego ojciec a oni ot tak będą mogli wreszcie przestać walczyć z uczuciami?Oczywiście, że nie.To był kolejny test.Zrozumiała, że wybór tych słomek czy cokolwiek to było, nie był przypadkiem.Celowo ich "zamieszał" aby pozostawali w ryzach.Czyli nigdy im nie zaufał.Nie chciał po raz kolejny przechodzić przez piekło wojny, to zrozumiałe, ale żeby w nich upatrywać kolejnych następców tego szaleńca?Niedorzeczne.I niby jak chciał ich uchronić przed wejściem na złą drogę?Przecież on ma chyba z 300 lat, w końcu musi umrzeć a przysięga straci moc, razem z jej twórcą.Pomyślała, że właśnie w jej głowie zrodził się iście diabelski plan, ale postanowiła, że na razie z nikim się nim nie podzieli.Wybada grunt i wtedy uderzy.Ale przede wszystkim musi znaleźć ojca Blaise'a i uciąć sobie z nim małą pogawędkę.
Nie pojawił się jednak przez kolejny tydzień.Mimo, że młodzi wrócili do normalnego szkolnego trybu, to żadne z nich nie myślało o nauce stopniach i esejach.Wszyscy zamartwiali się o ojca Zabiniego oraz o to ,że dziwnym trafem Dyrektora też nie mogą spotkać ani namierzyć.Już samo to było podejrzane.Niestety zarówno Blaise jak i Draco mieli najgorsze przeczucia, że rozmowa nie poszła tak jak powinna i że Reginald znów zniknął.Nie dzielili się swoimi obawami z dziewczynami aby ich nie martwić, ale one wiedziały swoje.
Każda z nich miała swoje zmartwienia i bolączki, ale również na własną rękę próbowały znaleźć zgubę.
Bezskutecznie.
W końcu jednak nadszedł weekend i wszyscy odetchnęli, gdy ujrzeli dwie wysokie postaci stojące na błoniach i patrzące w dal.Oczywiście nie mogli usłyszeć rozmowy, ale sam fakt iż ojciec w końcu się znalazł ich uszczęśliwił.Jak zawsze w takich chwilach nie wiedzieli jak się zachować.Chłopcy poklepali się po skrzydełkach i spojrzeli po raz kolejny z nadzieją na swoje przyszłe żony.Co prawda obaj spojrzeli raz na jedną raz na drugą, ale nie miało to znaczenia.Oni wiedzieli.Wiedzieli , że Reginald im pomoże.


                                                                          ******
Błonia



-Przemyśliwałeś się chyba bardzo intensywnie.Cuchniesz na kilometr.Byłeś chociaż w domu?
-Zrobię to.- Siwobrody mężczyzna spojrzał na niego spod lekko opuszczonych powiek i uniósł brwi.
-Nigdy nie sądziłem inaczej.Szkoda tylko, że musiałeś do podjęcia tej decyzji obalić cysternę alkoholu.
-Wiesz jak to mówią...
-Nie?- Tym razem posłał mu figlarne spojrzenie i Reginald pojął, że Albus od początku wiedział i nawet oczekiwał, że zdobędzie się na gest zabicia go a tym samym przerwania więzi i uśmiercenia samego siebie.Wiedział, że będzie to miał w sobie i że będzie chciał to wykorzystać.Tylko on odkrył to jakoś późno.Tak jakby klamka zapadła już dawno temu, a on znów został wmanewrowany w coś, na co i tak nie miał wpływu.Znów poczuł się jak marionetka, ale tym razem nie ciążyło mu to tak bardzo bo wiedział, że tym razem jego działanie przyniesie wiele dobra.Bardzo wiele.
Jego syn wreszcie będzie szczęśliwy. Ginny wydaje się być odpowiednią dziewczyną dla niego.Ma charakterek i jest cholernie inteligentna.Będzie dobrą matką dla jego wnuków.
-Wnuków, których nigdy nie poznasz -szepnął mu jakiś złośliwy głosik w głowie.

Mężczyźni spojrzeli na ogrom który rozciągał się przed nimi.Na zielone błonia, wzgórze, Zakazany Las, boisko do Quidditcha i każdy z nich pomyślał, że będzie tęsknił za tym widokiem.
-Dajcie mi pół roku.-Szepnął Albus i wolnym krokiem ruszył w dół zbocza.

1 komentarz:

  1. proszę o kolejny rozdział...chcę wiedzieć jak to się skonczy! :(

    OdpowiedzUsuń