piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 17


Udało mi się nakreślić te kilka słów,bo ostatnio brakuje czasu na cokolwiek.Informuje iż powoli zbliżamy się do końca.Równocześnie informuje,że z chwilą skończenia tego bloga,ruszy moje sevmione.Link z prologiem powinien ukazać się już pod kolejną notką.Jeśli ktoś lubi takie klimaty,serdecznie zapraszam.
Nie przedłużając,miłego czytania;)

Wybaczcie nie panuję nad czcionką.






Nim ktokolwiek się obejrzał,biały puch pokrył okoliczne pola,błonie i uliczki zwiastując to,co i tak miało nadejść. Skończyła się wielobarwna,tchnąca nadzieją jesień,a swoje rządy rozpoczęła mroźna,nieustępliwa zima. Było już zbyt chłodno aby przesiadywać na polu czy urządzać sobie przejażdżki na miotle. Wszędzie można było spotkać uczniów w grubych płaszczach i kurtkach,którzy gorączkowo nakładali na siebie zaklęcia ogrzewające. Za kilka dni skończy się semestr i uczniowie jak co roku powrócą do swoich rodzin i domów aby cieszyć się świętami w gronie najbliższych. Dla wielu osób był to najbardziej magiczny czas,pełen śmiechu,radości,obdarowywania. Hermiona jak zawsze w tym okresie uczyła się więcej,dłużej i bardziej wytrwale,wmawiając wszystkim,że zawsze jest coś czego jeszcze można by się dowiedzieć,lub informacje które musi powtórzyć,choć wszyscy wiedzieli,że bardziej chodzi o nich. Wolała zakopać się w książkach,w swojej prywatnej fortecy,która jeszcze nigdy jej nie zawiodła,niż przebywać w prawdziwym świecie,gdzie wszystko jest na opak. Jej przemiły chłopak Blaise z którym o dziwo dogadywała się rewelacyjnie. Jej przyjaciółka Ginny,której w przerwach pomagała z opanowaniem trudniejszych zaklęć i Draco...chłopak,który jednym spojrzeniem powodował u niej kilka sprzecznych emocji. Ekscytację na myśl o przeszłości,poczucie winy na myśl o teraźniejszości i przeogromny smutek na myśl o przyszłości. Podczas tych kilku tygodni unikania go,nauczyła się już maskować swoje uczucia prawie że do perfekcji. Jednak nadal nie potrafiła sobie odmówić przyglądania mu się,kiedy siedzieli naprzeciw siebie w bibliotece udając,że czytają. To znaczy ona udawała. Znała już przecież Historię Magii praktycznie na pamięć. Nie mogła nie zauważyć podkrążonych oczu,lekko zapadniętych policzków i wystających spod skóry żył,które znaczyły ręce blondyna. Było jej go żal. Wiedziała że zraniła jego ego,ale chodziło też o ból wewnętrzny. Nigdy nie będą razem,bo ona tak zadecydowała i nie pozostało mu nic innego jak tylko podporządkować się.
Co prawda mógł ją porwać do jednej ze swoich rezydencji w Anglii,ale chciał ją mieć dobrowolnie i z miłości a nie dzięki przekrętom. Dlatego też odizolował się od niej jak tylko się dało. Nadal był uprzejmy i chłodno opanowany w jej towarzystwie,ale maskował ból złamanego serca. Wiedziała o tym ona i reszta ich przyjaciół.
Wieczorami,kiedy już nikt nie myślał o niczym tylko o pysznej kolacji i śnie,ona rozsiadała się w salonie. Tworzyła tę śmieszną barykadę z książek,która zawsze wydawała mu się urocza. W zasadzie to nawet w czasach ich nienawiści bardzo go to bawiło,ale za nic by się do tego nie przyznał. Często wracając z kolacji przystawał jak urzeczony,patrzył na jej napiętą twarz w skupieniu wertującą gruby tom i dopóki nie przyłapała go na gapieniu się stał bezruchu. Gdy delikatnie unosiła głowę znad książki i ich oczy się krzyżowały,natychmiast wycofywał się do swojego pokoju i walił pięścią w ścianę. Nikogo to nie dziwiło.
Draco to Draco wiadomo że był twardy,ale nawet ktoś taki jak on musiał odreagować. Dlatego też często Ginny leczyła mu połamane palce,delikatne skaleczenia czy zadrapania. Pozwalał jej na to nie tylko dlatego że nie lubił pielęgniarki ze Skrzydła Szpitalnego. Była to też jego forma podziękowania,za to że Ruda bez sprzeciwu zaakceptowała go jako swojego chłopaka i nie czuła się aż tak bardzo skrępowana gdy musieli silić się na czułości,gdy ktoś akurat patrzył.Wiedział że przecież może mu kazać spadać na drzewo,w końcu to że jego dusza byłą poniekąd w jej rękach to nie powód do marnowania jej życia. A ona doskonale weszła w rolę i stała się naprawdę mu bliska.Nie w romantyczny sposób,ale  w ten całkiem przyjacielski. Gdy był kretynem,czyli dość często,dokopywała mu z taką samą siłą,kiedy miał jakiś problem chętnie pomagała,jednak najbardziej lubił w niej to,że nie oceniała go. Potrafiła wysłuchać jego kilku godzinnych wynurzeń na temat Hermiony czy tego,że boi się iż plan nie wypali,a potem po prostu przytulała go,całowała w policzek i obiecywała,że wszystko będzie dobrze. A on łapał się na tym,że chce aby miała racje. Chce spokojnego domu,rodziny,życia jakiego jeszcze nie zaznał. Dzięki Rudej,taka wizja stawała się całkiem znośna,mimo że nie zawierała w sobie osoby jemu ukochanej. Często potrafili również śmiać się z siebie samych,a nawet ostatnimi czasy kiedy emocje opadły,przekomarzali się na temat swojego feralnego pocałunku. Ich koledzy nie rozumieli co jest w tym zabawnego,a to powodowało u nich jeszcze większe ataki śmiechu. Hermiona w swojej paranoi myślała że tym sposobem Malfoy chce wzbudzić jej zazdrość,ale wtedy przypominała sobie,że przecież to jej wyznał miłość i to ona go odrzuciła tak?Dlatego tylko prychała zrzędliwie i wracała do swoich zajęć ciągnąc Blaise'a za sobą.

Łudząco podobne do siebie dni upływały uczniom na odliczaniu czasu do przerwy świątecznej,bitwach na śnieżki i gromadzeniu prezentów dla bliskich. Hermiona bardzo się denerwowała. Tegoroczne święta miała spędzić w posiadłości Zabinich
- kolejny wymysł Dumbledore'a i aż kipiała z nerwów przed tym wydarzeniem. To nie będą zwykłe święta,jak co roku spędzane z kochanymi Weasley'ami  czy w rodzinnym domu z ojcem,ale święta prób,błędów wyrzeczeń i kłamstw.T ego ostatniego miała już dosyć. Ciągle czegoś od niej wymagano,a w większości nawet nie chciała spełnić tych wymagań. Chciała żeby wszyscy zostawili ją w spokoju,a najlepiej żeby Malfoy porwał ją gdzieś daleko gdzie nie ma magii i aby mogli prowadzić szczęśliwy choć mugolski żywot. Niestety nic takiego nie wchodziło w grę gdyż chłopak był czystej krwi i nie wyzbył by się swojej magiczności nawet dla niej.Choć w sumie go o to nie pytała,wie jaką odpowiedź by otrzymała. Gdy robiło jej się nader ckliwie,wyobrażała sobie dziedzica Malfoyów z żelazkiem w ręce,malującego płot,dojącego krowę,przewijającego dziecko...STOP!W takich chwilach łzy lały się strumieniami,jednak w miarę szybko opanowywała je i doprowadzała się do porządku.
Z kolei "państwo Malfoy" mieli zostać razem w Zamku z racji tego,że w posiadłości byliby zupełnie sami. Tak więc dla Ginny pozornie nic się nie zmieniło,tyle tylko,że nie będzie mogła dzielić się świąteczną radością z Ronem,George'm Fredem i pozostałymi braćmi. Można powiedzieć,że spędzą z Malfoyem romantyczne chwile tylko we dwoje. Pojedynkowanie się,gra w szachy na pieniądze,bitwy na jedzenie,normalka. Potem obdarują się prezentami i pójdą spać,marząc by to inne ramiona tuliły ich do snu.

Dzień rozstania Gryfonek nadszedł zdecydowanie za szybko. O poranku,jeszcze przed śniadaniem usiadły na kanapie by pocieszyć się ostatnimi wspólnymi chwilami. Weasley wyraźnie ciągnęło na wspomnienia,jednak Miona obiecała sobie w duchu,że nie będzie się rozklejać,choć to przecież ich pierwsze osobne święta. Gdy Ginny z rozrzewnieniem opowiadała jak bliźniacy pochowali Ronowi wszystkie jego skarpetki i zmuszony był chodzić w tych Harrego, Hermiona wbrew sobie rechotała na całego. Przy kolejnej wspomince,jak zwierzały się sobie z obaw o bliskich tuż przed Wielką Bitwą,obie już ocierały policzki z łez.Te wspomnienia,czy dobre czy złe,były w każdej z nich i zawsze będą. To spajało je w jedno i nadawało ich przyjaźni tak wielką wagę i moc.
Chłopcy zastali je w dość komicznej sytuacji. Hermiona leżała na kanapie z wymachując dziko nogami w powietrzu.Jej głowa zwisała luźno,a całe ciało wstrząsało niepohamowanymi spazmami śmiechu. Ginny za to praktycznie na niej siedziała,jedną ręką przytrzymując jej dłonie a drugą łaskocząc ją gdzie popadnie. Sama była przy tym roześmiana i czerwona na twarzy niczym burak.
W zasadzie,gdyby Smok nie potknął się na ten przeuroczy widok i nie pociągnął za sobą Diabła,który w szoku próbował zachować równowagę,to dziewczyny nawet nie zauważyłyby,że nie są same. Usłyszawszy hałas,momentalnie znieruchomiały,by zaraz zlecieć z hukiem na podłogę. To w pełni wystarczyło chłopcom. Przekoziołkowali bliżej nich i zaczęli na przemian łaskotać swoje towarzyszki,które śmiały się i krzyczały jakby co najmniej miała miejsce orgia,a nie zwykłe wygłupy. W końcu jednak wszyscy opadli bez sił na dywan i dyszeli ciężko. Hermiona - jak zawsze mózg każdej operacji,wyczarowała dzbanek z lemoniadą i 4 szklanki,które wszyscy bardzo szybko opróżnili,spoglądając na nią z wdzięcznością. Nawet Draco zdobył się na uśmiech,który jednak nie sięgnął jego oczu.
-Co Smoku dobra zabawa,szkoda tylko,że dziewczyny nie wystąpiły w bardziej odpowiednich strojach.
-Noo,albo najlepiej bez nich-Odparł Blondyn,podejmując grę przyjaciela.
-Zielonym skąpym bikini też bym nie pogardził.-Blaise wykonał gest rękoma jakby chciał uchwycić dziewczyny w obiektyw kamery.-Noo już dziewczynki proszę mi się ładnie objąć.-Dziewczęta,również podejmując grę,wydęły wargi i popatrzyły na siebie zalotnie. Miona przejechała ręką po obojczyku Ginny,na co ta rumieniąc się wściekle zachichotała uwodzicielsko.
-Tak tak,jeszcze więcej słodyczy moje drogie.-Zabini przemieścił się,aby "uchwycić" dziewczyny z lewego profilu. Draco tymczasem z rozleniwionym uśmiechem na ustach obserwował te perwersyjne pozy i ukradkowe spojrzenia i aż kusiło go,by zamienić się z Ginny miejscem. Chciał by to na niego tak patrzyła Hermiona. By pożerała go wzrokiem,nie ważne że były to tylko udawane wygłupy,chciał tego doświadczyć. I mógł to mieć,gdyby tak bardzo nie skopał sobie życia wcześniej. Że też nie dostrzegał jaką piękną,ponętną dziewczyną była!I mogła być jego,gdyby nie te wszystkie okropieństwa,które skazały go na Weasley. Poprawka,sam się skazał.Ona nie była niczemu winna i dobrze o tym wiedział,a jeszcze lepiej wiedział,jak bardzo sama cierpiała z powodu tego układu.W "normalnym życiu" bardzo cieszyłby się,że jego kumpel i taka wspaniała dziewczyna zakochali się w sobie,ale teraz...kiedy nikt z ich czwórki nie miał być szczęśliwy....
Kiedy w końcu Draco oprzytomniał Hermiona siedziała na podłodze,na swoich kolanach miała głowę przyjaciółki i pochylała się w jej stronę z zachęcająco rozchylonymi ustami. Nie wytrzymał.
-Dobra już dosyć!Nie wydurniajcie się.-Krzyknął wkurzony,w sekundzie znalazł się w drzwiach i zniknął za nimi. Odprowadziły go tylko 3 pary zszokowanych oczu i twarze z których nie do końca zniknęło rozbawienie. Nim ktokolwiek zdążył się odezwać w drzwiach ponownie pojawił się Malfoy,trzymając kilka toreb podróżnych. Posłał im lodowate spojrzenie.
-Idziesz Zabini,czy nadal będziesz robił za amatorskiego porno-fotografa z nadzieją,że zaproszą cię do swoich igraszek?
-Nie wiem Smoku co cię ugryzło i nie wiem również co robisz z tymi bagażami.Nie zostajesz?-Popatrzył na niego zdezorientowany.
-Zmieniłem zdanie. Dusze się w tym zamku,jadę z tobą.-Popatrzył mu hardo w oczy,dając znać,że mówi poważnie.
-Ale...co na to Dumbledore?
-Nie wiem i nie interesuje mnie to. Chyba nas nie zmusi to pozostania w szkole,skoro tego nie chcemy prawda?
-Czekaj czekaj Draco,chcesz powiedzieć,że wszyscy w czwórkę pojedziemy od mnie?
-Tak.
-Zajebiście!Nie dziewczyny?-Odwrócił się w ich stronę i popatrzył niepewnie,wzrokiem nakazując im,aby przytaknęły. Obie ochoczo pokiwały głowami i bez zbędnych słów wyszły z pokoju,zapewne aby spakować Ginny.

Na peronie jak zawsze ludzie się ściskali,wymieniali uśmiechy i biegali w każdą stronę. Chłopcy siedzieli w przedziale z innymi ślizgonami,a dziewczyny ku uciesze swoich kolegów,usiadły z Harrym,Ronem i Nevillem.
Ron z przejęciem opowiadał jakie ma plany na cały ten wolny czas,czyli w skrócie,nie robienie absolutnie niczego,a skoro Hermiony nie będzie obok,najprawdopodobniej nikt mu w tym planie nie przeszkodzi. Z kolei Neville zapytany jakie są jego świąteczne plany wzruszył tylko ramionami i udał,że zapada w drzemkę.


Podróż minęła im niezmiennie na wspominkach,jednak żadna z dziewcząt nie chciała ujawnić,dlaczego akurat w tym roku nie chcą spędzić świąt z Weasley'ami tak jak dotychczas. Zapytane o to,uśmiechnęły się tajemniczo i zmieniały temat. Dziewczyny nawet nie spostrzegły,że tak bardzo tęskniły za towarzystwem Gryfonów,za głupimi docinkami i śmianiem się z Puchonów. Ani Ron ani Harry nie przyznaliby się do tego głośno,ale pokój wspólny bez dwóch przyjaciółek to już nie to samo. Jednak nie zamierzali zarzucać ich poczuciem winy. Oboje czuli,że skoro żadna jeszcze nie wróciła z płaczem wyzywając ślizgonów od najgorszych,to widocznie było im dobrze tak jak było. A dziewczyny właśnie zaczęły zastanawiać się nad swoimi wyborami. Gryfoni znali je jak nikt inny na świecie i ufały im również z całą mocą,dlatego gdy przybyli już do Londynu i nadszedł czas pożegnania,obie miały nietęgie miny i oczy pełne łez. Chłopcy jak to chłopcy wyściskali je ochoczo unosząc wysoko w górę i bez zbędnych ceregieli odeszli w stronę Artura Weasleya. Dziewczyny z kolei rozejrzały się w poszukiwaniu blond czupryny i ciemnoskórego dryblasa,ale nigdzie ich nie było widać.W końcu jednak udało im się znaleźć i teleportowali się do posiadłości Zabiniego. Tam dziewczęta wprost oniemiały.Był to istny pałac,jaki każda z nich znała z innych okoliczności. Ginny widywała takie tylko w baśniach jakie czytywała jej mama,Hermiona zaś znała takie budowle z telewizji,którą przecież oglądała od najmłodszych lat.Stały więc na dziedzińcu patrząc na piętrzący się na wzgórzu obiekt,marząc by w środku okazał się równie piękny,co na zewnątrz. Posiadłość otaczał gruby i wysoki mur,a droga do niej prowadząca usiana była krzaczkami i najróżniejszymi drzewami,teraz udekorowanymi w śnieżne szaty.Zdziwienie dziewcząt było jeszcze większe gdy koło nich pojawiły się dwa przepiękne konie.Oba postawne z błyszczącą sierścią i mądrymi oczami.Podeszły do nich powoli i już chciały dosiąść każda "swojego", gdy przeszkodził im wybuch śmiechu chłopaków.
-A my to co?mamy wlec się za wami w taki ziąb?-Blaise zrobił obrażona minę i podszedł do Ginny. Szybkim ruchem podsadził ją i zaraz znalazł się za nią. Draco zrobił to samo i objął Hermionę w pasie.Dziewczyny nawet nie próbowały ukryć zaskoczenia.Chłopcy chcąc się popisać pospieszyli konie i tym sposobem pokonali drogę do pałacu w zastraszająco szybkim tempie,jednak dłonie którymi opasali talie swoich towarzyszek dawały im trwałe poczucie bezpieczeństwa.Zawsze tak było,nic się nie zmieniło.
U szczytu wzgórza Blaise zeskoczył z konia i poszedł do wejścia.W momencie kilka latarni rozświetliło mrok tym samym ukazując setki malutkich płateczków wirujących na wietrze.Gestem zaprosił zebranych do środka a sam zniknął już w ciemnościach.Arystokrata w każdym calu.-Pomyślała Ginny.
Gdy tylko mrok rozjaśnił blask świec umieszczonych w kagankach,gryfonkom ukazał się chyba największy hol jaki widziały w życiu.W rogu stało pianino,oświetlane przez przepiękny kryształowy żyrandol.Gospodarz widząc zachwyt na twarzach młodych dam,przewrócił teatralnie oczami i pociągnął Smoka w stronę schodów.Dziewczyny rozglądały się nerwowo na boki,jakby oczekiwały,że zaraz wyskoczy skądś kamerdyner i poprosi o ich bure niemodne płaszcze.Nic takiego jednak się nie wydarzyło,dlatego podążyły za ślizgonami.U szczytu schodów czekało na nie kolejne zaskoczenie.Piękne złocone zwierciadło,zdobione herbem rodu od razu pochłonęło ich uwagę.Gdy jednak zorientowały się,że zostały na półpiętrze same,szybko wybiegły po kamiennych schodkach,by dogonić partnerów. Dracon i Blaise siedzieli w fotelach wyglądających jak staromodne,ale z góry można było założyć,że był to modny hit wśród wyższych sfer.Nieśmiało podeszły w ich stronę i usiadły na dwóch z pozostałych czterech foteli.Po środku pomieszczenia stał zwykły stolik kawowy,niby nie pasujący do reszty otoczenia,a jednak robiący wrażenie swoją prostotą i głęboką czernią koloru.Szybko pojawiły się na nim cztery szklaneczki z brązowo-złotym płynem i kostkami lodu. Hermiona z nadmiaru wrażeń zapomniała języka w gębie,jednak nie byłaby sobą,gdyby nie zapytała:
-Kim do cholery ty jesteś?!-Draco posłał mu rozbawione spojrzenie jakby chciał powiedzieć "mugole".
-To tylko mój salon,poczekaj aż zobaczysz resztę.-Mrugnął do niej zalotnie,na co Ruda prychnęła z pogardą.
-Jak to "to tylko mój salon"?
-Noo dalej są moje sypialnie,garderoba,minibarek,minikuchnia,spiżarka,studio tatuażu,pracownia artystyczna i koncertownia.
-Pieprzysz.
-Ok ok,nie mam własnego studia tatuażu,ale tylko dlatego,że boję się igieł.-Udał,że się trzęsie i pokazał jej język.
-No to może chociaż nas oprowadzisz po całej posiadłości,skoro już wiemy,że masz się czym pochwalić.
-Jutro,dziś myślę że jeszcze po szklaneczce i trzeba się będzie położyć,jutro ciężki dzień.
-Co masz na myśli?-Wreszcie odezwała się Ginny,przypominając wszystkim o swojej obecności.
-Jutro poznacie moją matkę...-Zrobił potwornie poważną minę,na co Smok parsknął śmiechem i zakrył usta dłonią.
-Ppooznamy twoją matkę?-Hermiona i Ginny były blade z przerażenia.
-Jeeezu wyluzujcie,to trzecia najfajniejsza babka na świecie.Od razu ją polubicie,a ona was,gwarantuje.
-Skąd ta pewność?-Hermiona popatrzyła na niego sceptycznie za pewne mając na uwadze swoje i Ginny pochodzenie.
-Stąd,że skoro my was uwielbiamy,to ona też będzie,bo jesteśmy jej oczkami w głowie.
-No rzeczywiście nas uspokoiłeś Draco.-Ruda popatrzyła na niego wrogo,ale zaraz uśmiechnęła się widząc pokrzepiającą minę Blaise'a.
-Obyście mieli rację.To co kładziemy się?
-Poczekaj jeszcze Herm,napij się,potem czeka was niespodzianka.
-Niespodzianka?Jaka niespodzianka,przecież wiesz że uwielbiam niespodzianki!
-Wiem.-Odpowiedzieli równocześnie Blaise i Draco,co spotkało się z zakłopotanym spojrzeniem obu dziewczyn.
Gdy w końcu dopili drinki i gospodarz się podniósł wszyscy ruszyli za nim.Otworzył piękne dębowe drzwi,a za nimi ukazał się pokój wielkości Pokoju Wspólnego Gryfonów.Po środku stało ogromne łoże z baldachimem,obok toaletka z identycznym lustrem jak to na półpiętrze.Dziewczyny stały jak zaczarowane.
-No to może być pokój którejś z was...-W tym momencie Ginny wbiegła do pomieszczenia,rzuciła płaszcz na łoże i krzycząc "zaklepane" zniknęła za kolejnymi drzwiami,jak się okazało do łazienki.Pozostała trójka ruszyła w głąb korytarza i zatrzymała się przed kolejnymi drzwiami.
-Tutaj śpi Smok,rozumiem że mam nie prowadzić cię dalej?
-Tylko zerknę.-Spojrzała na niego spłoszona,ale zdawał się dobrze bawić więc i ona nie robiła afery.Gdy przestąpiła próg,zobaczyła istną ślizgońską siedzibę.Zasłony długie do samej podłogi.Ich odcień jednoznacznie podpowiadał kto tu pomieszkuje.Wszędzie panował pedantyczny porządek.Na ścianie wisiał piękny obraz,pięknej kobiety jaką kiedyś była Narcyza Malfoy.O ile ten widok zdziwił Hermionę,to nie dała tego po sobie poznać.Pogładziła tylko ramę i szybko odeszła w drugi kąt pokoju.Biblioteczka jakiej nie powstydziłaby się Pani Pince,odebrała dziewczynie mowę,więc tylko gorączkowo zerknęła na Draco błagalnie,a ten bezgłośnie jej skinął.Było tak jak przewidział Blaise,gryfonka nie chciała się stamtąd ruszyć.Na początek wzięła dwie pozycje widniejące na liście Ksiąg Zakazanych w szkole,a które bardzo pragnęła kiedyś przeczytać.Widząc to chłopcy wycofali się z pomieszczenia obiecując dać jej spokój,ale ona już była w swoim świecie.
Zaczytawszy się,nawet nie zauważyła upływającego czasu,dopiero gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu,jakby ocknęła się z transu. Draco stał nad nią z kpiącym uśmieszkiem.
-Ty się nigdy nie zmienisz co?Tak samo pilna,oczytana,gryfońska...zdążyliśmy urządzić sobie przejażdżkę konną wokół posiadłości i zjeść kolacje,a ty nawet się nie przebrałaś.Jest już blisko północ.Połóż się tutaj jeśli chcesz,ja mogę spać u ciebie.
-Te wszystkie książki,one...to wspaniała kolekcja wiesz?
-Szkoda,że nie przypadną ci w udziale jako Pani Malfoy co?-Nie była pewna czy mówi to serio czy żartem,ale tak czy tak,właśnie żałowała i tego i tego.
-Chciałbyś mnie jako wisienkę na torcie twoich podbojów co?-Dodała tym samym tonem.
-Chciałabyś.
-Chciałbyś.
-Wiem Granger.Śpij dobrze.-Odwrócił się i już znikał za drzwiami.



                                                         *

Dzień przywitał ich istną nawałnicą śnieżną.Według słów Blaise'a,do południa mieli zająć się sobą,pozwiedzać,pograć w mini quiddicha lub robić cokolwiek(Hermiona wciąż tęsknie spoglądała na drzwi jej dotychczasowego lokum).Jednak pogoda,jakby na złość zmusiła ich do siedzenia tylko w środku,więc zdecydowali się na turniej szachów. Ginny Grała z Hermioną,chłopcy razem,a potem wygrani i przegrani z obu par mieli się zmierzyć ze sobą.Przypadło niestety,że zarówno Blaise jak i Ginny wygrali.Ich pojedynek był aż nazbyt przewidywalny.Diabeł dawał jej takie fory,że chyba tylko godność nie pozwoliła jej tego zauważać.W końcu jednak nie wytrzymała,kiedy jego koń wykonał najgorszy ruch jaki tylko mógł,zamiast pogrążyć ją samą.
-Czy ty możesz przestać?
-Niby co?-Spojrzał na nią niewinnie,na co pozostali,prócz rzeczonej gryfonki zachichotali.
-To miał być pojedynek!
-A nie jest Panno Weasley?
-Nie wygłupiaj się Diable!
-No okej okej już gram.
Dalszy pojedynek minął im w ciszy,jednak straty jakich narobił sobie ślizgon i tak doprowadziły do jego porażki,co Ruda wypominała mu jeszcze długo długo.Gdy przed planszą zasiedli Draco i Hermiona,dziewczyna od razu ostrzegła go.
-Od razu mówię,nie próbuj żadnych sztuczek,jak mam wygrać,to tylko uczciwie.-Chłopak jednak tylko uniósł prowokacyjnie brew i gestem ręki kazał jej wykonać pierwszy ruch.Minuty mijały,gryfonka przed każdym ruchem cofała rękę przynajmniej parę razy i mamrotała ciągle niezrozumiale.Kilkakrotnie blondyn zaklął,gdy zorientował się jakie popełnił błędy.Koniec końców,dziewczyny triumfowały.Brązowowłosa uniosła pięść w geście wygranej.Podbiegła do koleżanki i razem odtańczyły śmieszny,połamany taniec zwycięstwa śmiejąc się jak opętane.Chłopcy z kwaśnymi minami usiedli w ciszy i jak zawsze popijali ognistą.Zamieszanie w salonie przerwało cichutkie stukanie w szybę.Cztery pary oczu spostrzegły sowę,natarczywie próbującą dostać się do ciepłego wnętrza.
-To nasza rodzinna Flania.
-Otwórz jej,na polu jest koszmarnie.-Gdy tylko wpuścił ptaka do środka,odebrał od niego list i bezgłośnie usiadł.Cisza w salonie przeciągnęła się na tyle długo,że wszyscy troje spoglądali na czytającego Zabiniego z niepokojem.W końcu blondyn nie wytrzymał.
-Co jest stary,ktoś umarł?-Powiedział to żartobliwie,jednak,gdy cisza się przedłużała,spojrzał z przerażeniem na dziewczyny i widząc ich karcące spojrzenia,spuścił wzrok.
-Gorzej...
-Kto ci to przysłał Blaise?-Hermiona podeszła bliżej i położyła na ramieniu chłopaka dłoń,której nie strącił.
-Matka.Nie przyjedzie,bo nowo poznany kochaś zabiera ją na Seszele,czy inne badziewie.Jak zwykle,ktoś okazał się ważniejszy niż ukochany synek.Kij,że miała poznać moją przyszłą żonę,przedyskutować przyszłość,kij z tym wszystkim!-Energicznie wstał i podszedł do okna.Pozostali spojrzeli na siebie niepewnie.W końcu Hermiona,mózg,ruszyła pewnie pod okno,obróciła chłopaka w swoją stronę i pozwoliła mu wtulić się w jej ramiona,zagarniając go mocno.Nie czuła się skrępowana,raczej współczująca,że chłopak poczuł się tak odrzucony.Nie wiedziała jednak co miałaby mu powiedzieć.Wszystko wydawało się tandetne i miałkie.Usłyszała tylko ciche kroki jej przyjaciół i zamykane drzwi.Gdy Blaise powoli się od niej odsunął spojrzała mu w oczy.Ból w nich był przytłaczający,więc uśmiechnęła się najbardziej pokrzepiająco jak się dało.Chłopak niepewnie wygiął wargi i uchylił je by coś powiedzieć,ale głośne trzaśnięcie drzwi mu przeszkodziło.Prefekci zaskoczeniu trzaskiem obrócili się a scena która się przed nimi rozegrała,zapadła w ich pamięci jeszcze na długo.Ginny ubrana w strój seksownej kelnerki stała przed nimi z tacką w jednej ręce i paczką papierosów w drugiej.Uśmiechała się przy tym promiennie,dosłownie pożerając oniemiałego Blaise'a wzrokiem.Gdy się pochyliła by podpalić mu papierosa,ukazał się jej głęboki dekolt.Wtem dziewczyna wypuściła zapalniczkę za siebie.Z piskiem obróciła się tyłem do zebranych i teatralnym gestem pochyliła się by ją podnieść,przy okazji jej miniówka podjechała wysoko w górę,ukazując o wiele więcej niż powinna.Chłopak zlustrował ją od góry do dołu,skupiając uwagę na czarnych wysokich szpilkach,podwiązkach i ślicznym uśmiechu.Zaciągnął się mocno,w tym czasie Ruda podeszła jeszcze bliżej i uwodzicielskim głosem zapytała czy nie życzy sobie czegoś jeszcze.Może masaż?Nie czekając aż odpowie,chwyciła Hermionę pod rękę i prawie siłą wypchnęła ją za drzwi,szepcząc tylko ciche "zaufaj mi" i już jej nie było.Gryfonka nie bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić,więc postanowiła poszukać Malfoya.


                                                                    *
Przemierzał w ciszy kolejne metry,rozmyślając o tym co się stało.Wiedział dobrze jak kumplowi zależało na akceptacji ze strony matki.Cóż, życie,nie pierwszy i nie ostatni raz tak?Na szczęście była jeszcze Weasley, która miała głowę na karku.Poprawi mu humor samym swoim strojem,tego był pewien,a co będą robić za zamkniętymi drzwiami,to już go nie interesuje.Ciekawe tylko gdzie się podziała Granger?Jakby ją przywołał,z zakrętu wyszła rzeczona dziewczyna.Śnieg mocno prószył więc nie od razu go dostrzegła.Jej twarz przyozdobił niepewny uśmiech.Podeszła bliżej i dostrzegła jego wyciągnięte w jej stronę ręce.Ujęła je i padła mu w ramiona.Zaraz jednak ją odsunął i okręcił nią w okół własnej osi.Dopiero po chwili zrozumiała,że próbował z nią tańczyć.Poddała się i wirowali w takt nieistniejącej muzyki,która rozbrzmiewała tylko w ich sercach.Arystokrata tulił dziewczynę do swojej piersi,a ona pewnie się na nim opierała.Oboje zamknęli oczy rozkoszując się tą chwilą bliskości,której oboje tak bardzo potrzebowali.Gdy gryfonka uniosła twarz i napotkała stalowe spojrzenie,już wiedziała co ma za chwilę nastąpić.Nie mogła jednak do tego dopuścić,wyrwała się z objęć blondyna i pobiegła przed siebie na oślep.Chłopak stał jak wmurowany,ze zwieszoną głową a jego myśli zaprzątało jedno zdanie.Dlaczego?Przecież cię kocham! Nie wiedział jednak,że w głowie jego biegnącej ukochanej kołatała się jedna myśl.Za bardzo cię kocham Draco.



Po raz kolejny Albus Dumbledore,choć nie obecny ciałem,zepsuł nastrój zebranych,samym swoim istnieniem,choć pewnie nawet nie zdawał sobie  z tego sprawy.Dyrektor we własnej osobie,w czasie romantycznych uniesień gryfonki i ślizgona,odpakowywał kolejną parę skarpet,kolejny prezent świąteczny.W myślach życzył sobie,aby jego plan dał jak najlepsze efekty,a sądząc po zachowaniu prefektów,idzie świetnie.Oboje wariowali,bo nie mogli być razem.Tam gdzie nie ma poświęcenia,nie ma miłości i szczerości prawda?Pomęczy ich jeszcze przez najbliższy semestr,a potem się zobaczy.Może w końcu dzieciaki zrozumieją,że robi to dla ich dobra.

3 komentarze:

  1. Super rozdział niemogę doczekać się większej ilości tych świetnych zagadek .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku..Tyle emocji i uczuć. Masz naprawdę ładny styl - lekki, nic się nie dłuży. Oryginalna fabuła !

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa, jakiego dobra? Przecież Zabini i Draco się załamią... tak w ogóle, biedny Draco-chan (Drakuś w wolnym tłumaczeniu) i Mionka... że, też muszą przeżywać te katusze.
    Zocha

    OdpowiedzUsuń