Troszkę wyjaśnień,troszkę dramione i przede wszystkim mój ukochany,pokręcony Dumbledore. Pewnie wielu z was się on nie spodoba,ale w mojej historii troszkę odbiega od oryginału,choć jest równie przebiegły.
Enjoy!
Albus Dumbledore,dyrektor Hogwartu, stojący w oknie swojego gabinetu,przypatrywał się scence czułości pomiędzy uczniami z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.Wszystko szło zgodnie z planem.Dzieciaki nawet nie zdawały sobie sprawy,że biorą udział w jego prywatnej grze,która-jak miał nadzieje,przyniesie konkretne,satysfakcjonujące rezultaty.Zależało mu,aby każdy z podopiecznych był szczęśliwy,pozbył się koszmarów nocnych niewątpliwie nawiedzających każdej nocy.Wiadomo-każdy z nich te wojnę przeżył inaczej i inaczej sobie z nią radzi.Jedna rzecz scalała ich wszystkich.Chęć bycia kochanym,akceptowanym,poczucie bezpieczeństwa-to się liczyło i zawsze liczyć będzie.Czy jesteś gryfonem,czy krukonem,ba nawet ślizgoni tego pragnęli.Plan czarodzieja wyklarował się tuż po wojnie,jednak jego zalążek zrodził się już na wierzy astronomicznej feralnego wieczora.Kiedy spojrzał w zimne,smutne,ale i cholernie przerażone stalowe oczy,zrozumiał,że tego chłopaka da się jeszcze uratować,że wcale się co do niego nie pomylił i że MUSI zrobić wszystko,aby zmyć z niego brudy tej wojny,oraz wojny którą chłopak toczy z sobą każdego dnia.Nie wiedział jeszcze dokładnie jak ma to zrobić,aby Draco wrócił do normalnego życia...Odpowiedz przyszła podczas jednej z rozmów z Minerwą.
Wspomnienie:
-Albusie Lucjusz Malfoy i jego żona zostali zesłani do Azkabanu.-Minerwa wyglądała na zakłopotaną,ale nie ukrywajmy często tak wyglądała.-Naturalnie kochana,ich czyny w szeregach Toma były niezaprzeczalne.Odsiedzą długie lata w więzieniu,lub odejdą z tego świata nękani wyrzutami sumienia.
-Jakiego sumienia?!Ci ludzie mordowali i torturowali czarodziei,mugoli a nawet własnego syna!
-Taak,dlatego nie rozumiem,co cię tak zdenerwowało?Draco jest bezpieczny i najprawdopodobniej zostanie oczyszczony ze wszystkich zarzutów,tak samo jak Blaise Zabini.
-Ale oni zostaną na tym świecie sami!Kto się nimi zaopiekuje,kto pokieruje,kto ich pokocha?!
-Najpierw oni sami muszą sobie wybaczyć,spojrzeć prawdzie w oczy i dopiero wtedy my wkroczymy do akcji.
-Jacy my?W co chcesz mnie wmanewrować?Widzę ten błysk w twoim oku i już się boję.
-Oni o wszystkim zadecydują,my ich tylko delikatnie pokierujemy.
-Mów dalej,słucham...
-Powiedz mi kochana,kto jest twoim zdaniem najbardziej empatyczną,pełną dobra i współczucia gryfonką?
-Hermiona Granger-odpowiedz padła natychmiast,ale z równocześnie z nią twarz nauczycielki nienaturalnie zbladła.-Przecież Lucjusz zamordował z zimną krwią jej przyjaciela,który był mugolem!Nie możesz w ten sposób postępować Albusie,nie wolno ci słyszysz?
-Uspokój się Minerwo,nie sądzisz,że Panna Granger będzie ponad to?Poradzi sobie z nienawiścią,to mądra dziewczyna.
-Ale skąd możesz mieć pewność,że to się uda?A jeśli pewnego dnia obudzi się i dotrze do niej,że ma żal do Dracona o to,że jest synem mordercy?
-Dlatego trzeba najpierw zasiać w niej miłość,aby zwalczyła nienawiść.-Profesor uśmiechnął się dobrotliwie.
-Oszalałeś?Uczuć nie da się zasiać i wyhodować!
-A co z Amortencją?Napoimy któreś z nich eliksirem,a potem się zobaczy.
-Czy ty naprawdę myślisz,że można wspólne życie i małżeństwo oprzeć na działaniu jakiejś mikstury?
-Nie nie spokojnie,podamy ją tylko raz,a potem zobaczymy co z tego wyniknie.Proponuję Malfoya.
-Napoisz ślizgona eliksirem miłości,zakocha się w Granger,potem zredukujesz działanie mikstury,a co jeśli ona odwzajemni to sztuczne uczucie,a on ją potem odtrąci?
-Znasz pannę Granger,to cudowna dziewczyna,na pewno nie potrzebuje eliksiru,aby rozkochać w sobie chłopca.
-Zapominasz o jednej rzeczy!Oni się nienawidzą!Ot tak się nie pokochają.Założę się,że od wojny nawet ze sobą nie rozmawiali.
-Dlatego zrobisz z niej prefekt i z Zabiniego też.
-Nie nadążam...co ma do tego Zabini?
-Przyjmijmy,że Draco tylko udaje skruchę i przemianę,aby uniknąć Azkabanu, jak sprawdzisz,co jest prawdą?
-Oświeć mnie..-Profesorka bezradnie rozłożyła ręce.
-Poddamy go próbie.-Jego oczy rozbłysły.
-Jakiej znów próbie?
-Powiemy chłopakom,że aby ich przemiana miała ważność i moc,muszą ożenić się z Granger i Weasley,potem każemy im wybrać,ale tu znów troszkę zamieszamy i wybór będzie krzyżowy. Weasley i Malfoy,Granger i Zabini.Potem podamy Amortencję. Zakochają się w sobie i będzie bum.Jeśli przemiana Dracona będzie szczera,postąpi zgodnie z sumieniem i zrezygnuje z własnego szczęścia na rzecz Blaisa,natomiast on jako prawdziwy przyjaciel,zrobi to samo i zrezygnuje z Granger.Na szczęście Ginny,żywi pewne uczucia do Blaisa więc my je tylko podsycimy.A potem już samo pójdzie.-Kończąc Dyrektor wstał i klasnął w dłonie.Kobieta zachwiała się,krzyknęła:"Ty stary zboczeńcu" i zemdlała.Albus szybciutko ją ocucił i nie czekając na jej pozwolenie,zaczął realizować swój niecny plan.
Od tej pamiętnej rozmowy minęło już sporo czasu i choć plan miał pewne luki,to można powiedzieć,że rozkręcał się w najlepsze.
Kiedy Draco i Hermiona wkroczyli razem do zamku,potargani,szybko oddychając,wszystkie oczy skupiły się na nich.Szokowali nie tylko dlatego,że weszli razem,ale też z powodu bezgranicznego szczęścia malującego się na twarzach obojga. Dziedzic cieszył się,ponieważ udało mu się pocałować gryfonkę i szczerze zakochać chyba pierwszy raz w życiu.Nie chodziło o to,że jest piękna i zgrabna,choć niewątpliwie taka właśnie była.Nie wiedział skąd się bierze to dziwne uczucie w środku.Jakby miłość do niej pęczniała i rozsadzała mu wnętrze.Taka niewidzialna siła,która wciąż pchała go ku niej,tak bardzo,że aż bolała go myśl,że muszą się rozstać na te parę godzin.
-Widzimy się później u nas tak?-Zapytał z nadzieją.
-Sama nie wiem,muszę się pouczyć,pewnie do wieczora będę siedzieć w bibliotece.-Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Wybacz,uwielbiam cię,ale moja noga nie postanie w wolny dzień w bibliotece,choćby Snape miał zatańczyć taniec brzucha na stole.
-Ok ok,nie chce sobie tego wyobrażać,widzimy się wieczorem.-Dziewczyna odeszła do swojego stołu,wciąż chichotając. Tam już czekali na nią przyjaciele,aby urządzić jej program "Pod gradobiciem pytań".Ron patrzył na nią spode łba,ale w sumie nie bardzo się tym przejęła.Jeszcze czuła w środku przyjemne ciepło,spowodowane ich pocałunkiem i nie chciała,aby coś zmąciło jej wewnętrzny spokój.
-Zamknij usta Ron bo jeszcze ci coś wskoczy.
-Dlaczego ty tak nagle się z nimi bratasz?To,że razem mieszkacie nie znaczy,że musisz wszędzie się z nimi prowadzać.
-A nie przyszło ci do głowy,że po prostu ich polubiłam?
-Mówisz poważnie?
-Śmiertelnie poważnie Ronald.-Spojrzała mu w oczy,a widząc w nich przerażenie parsknęła śmiechem.-Uspokój się,przecież nie mam zamiaru nagle stać się Panią Malfoy Manor i urodzić gromadki blond dziedziców!-Teraz to już rechotała.
-Jeszcze-Mruknął Harry tak,że tylko dziewczyna go usłyszała.Spojrzała w jego stronę i dojrzała w oczach spokój,ale również akceptację.To najbardziej lubiła w koledze.Nie zadawał pytań,tylko akceptował jej wybory,ufał.Choć irytowała jego leniwa natura,niedbalstwo i zawziętość to i tak go kochała.Był jak brat którego nigdy nie miała.
Gryfonka miała nadzieję,że uda jej się zaprowadzić porządek w tych wszystkich pogmatwanych relacjach.W szczególności martwił ją jesienny bal,który musiała opracować i przygotować z Blaisem,no i jako prefekci również musieli razem na niego iść.Ale może do tego czasu,jakoś już się to wszystko wyklaruje i nie będzie myślała o tym z przerażeniem?
-Chłopaki,kogo zabieracie na bal?
-Ja pójdę pewnie z Cho,a ty Ron?
-Jeszcze nie wiem,jest dużo chętnych więc muszę się najpierw zastanowić.-Chłopak udał,że się namyśla,parsknął śmiechem i zapytał:-A można wziąć kilka partnerek?Na przykład siedem?
-Bardzo zabawne Ron!
-Przecież tylko żartowałem.-Teraz to już wszyscy otwarcie się śmiali.
Z drugiego końca sali scence tej przypatrywał się ciemnoskóry ślizgon,który miał lekko zaniepokojoną minę.Nie słyszał o czym rozmawiali ale był pewien,że Weasley i Potter robili dziewczynie wyrzuty,że olewa ich dla nowych współlokatorów.W sumie cieszyło go to.Jakoś nie wyobrażał sobie przyjaźni między nimi a gryfonami,kiedy już będą oficjalną parą.Bo tego,że będą,był pewien.Teraz kiedy Draco już nie stoi mu na drodze do szczęścia,musiał po prostu spędzić z Hermioną trochę czasu i oczarować ją.Stwierdził,że zacznie już dziś.Jak znał życie będzie siedziała z Ginny w bibliotece i wkuwała,jakby od tego zależało życie.
Nie zwlekając pobiegł do dormitorium,zabrać parę książek,a potem do biblioteki,aby nie wyglądało,że przyszedł tam specjalnie dla brązowowłosej.
W pokoju wspólnym natomiast zastał go dziwny widok.Smok paradował po pokoju w samych bokserkach i przymierzał różne krawaty(bez koszuli) co wyglądało dość komicznie.
-EE cześć stary,może najpierw ubierz koszulę,a potem dobierzesz krawat?
-Nie mam czasu lecę do biblioteki.
-Bez koszuli?
-Coś się tak tej koszuli dopieprzył,ubiorę którąkolwiek.
-To czemu tak ci zależy na krawacie?
-Chce wyglądać poważnie i mądrze.
-Hm...dla Ginny tak?
-Nooo przecież nie dla Hermiony nie?-Posłał mu krzywy uśmiech.
-Ja tam nie wiem.Nie ważne,skąd wiesz,że Ginny będzie w bibliotece?
-Hermiona mówiła,mają się uczyć.Dla mnie to szaleństwo,wolałbym poszwędać się po błoniach,albo polatać..
-Wiem,pójdziemy razem do biblioteki,a potem namówimy je na szybki przelot nad błoniami.
-Ok stary,wreszcie gadasz do rzeczy.
-No to ubierz się wreszcie,bo nie chce pół dnia wgapiać się w twoje pośladki.
-Jak dla mnie są całkiem niezłe.-w drzwiach stanęła Ginny i mimo,że oblała się rumieńcem z jej ust nie schodził kpiący uśmieszek.
Draco również się zaczerwienił,a Blaise po prostu poszedł do siebie cicho chichotając.
-Wiem co zrobiliście w lesie smoku i nie podoba mi się to.
-COO masz na myśli?
-Nie udawaj,oboje mieliście to wypisane na twarzach i w tych cielęcych oczkach.
-I co teraz?Blaise mnie zabije jak się dowie.
-Nie dowie.
-Jak to?
-Powiedzmy,że w moim interesie leży,aby wasze małe randewu nie wyszło na jaw.
-Przerażasz mnie,ale i tak cię uwielbiam.
-Wiem,dlatego proszę cię ubierz się już,abyśmy mogli razem "przypadkiem pójść do biblioteki".I tak btw mógłbyś trochę mniej się kropić?Na korytarzu czuć te perfumy,stąd wiedziałam,gdzie cię znaleźć.
-Dobra już dobra pani super wszystko cacy,zapamiętam na przyszłość.
Zaaferowani sobą nie zauważyli,że Zabini stał za kotarą i słyszał wszystko co do słowa...
Nikt nie przeczuwał co w tym momencie działo się w głowie ślizgona i co on sam ma zamiar zrobić.Choć można przypuszczać,że spotkanie w bibliotece nie będzie należało do przyjemnych i pani Pince na pewno ich z niej wyrzuci...
Faaajny rozdział ;) ten Dumbledore zawsze był podejrzany xD
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej,
L. ;*
Jak dla mnie najlepszy rozdział :D w końcu pojawił się Ron ;) a Dumbledore i w oryginale i w Twoim blogu jest przebiegły tylko inaczej wykorzystuje ten swój spryt ;)
OdpowiedzUsuń