środa, 21 maja 2014

Rozdział 11

Doradźcie mi!Zrobić drugą część minaturki,czy może skupić się na kolejnej?Czekam na waszą opinię w komentarzach;)
Miłej lektury.






Szybkim krokiem posprawdzali wszystkie dostępne pomieszczenia odnajdując tylko ziejącą zewsząd pustkę.Współlokatorzy nie zostawili żadnej wiadomości i od momentu powrotu Ginny i Blaise'a nie dali znaku życia.Było to co najmniej podejrzane.Chłopak wpadł na pomysł,aby jeszcze raz pójść do dyrektora i poinformować go o tym dziwnym zdarzeniu. Ginny jednak stwierdziła,że przecież do gabinetu sami się nie dostaną,a dyrektor na pewno już śpi.Zrezygnowani ułożyli się obok siebie na kanapie w salonie,na wypadek gdyby jednak coś złego się stało i trzeba było by szybko działać.Minuty mijały jednak nic się nie działo.Dosłownie.Ani ślizgon ani gryfonka nie odzywali się do siebie,chyba nie bardzo wiedząc co mogą powiedzieć...że to był błąd?że bardzo im obojgu ten błąd przypadł do gustu?że zrodzi to tylko nowe problemy?Każde z nich wiedziało,że sytuacja i tak już jest popieprzona,nie trzeba jej komplikować kolejną dawką nielogicznych wydarzeń.Jednak kiedy dopuści się tłamszone uczucia do głosu,logika wychodzi na spacer i nie prędko z niego wraca...
Powoli głowa Ginny zaczęła ześlizgiwać się z oparcia i w końcu wylądowała na ramieniu chłopaka.On jednak nie spał i dokładnie to poczuł. Przekręcił głowę zaskoczony i gdyby dziewczyna nie spała to spojrzałby dokładnie w jej piękne oczy.Ona jednak nie zdawała sobie z tego sprawy.Z nieznanym sobie rozczuleniem odgarnął jej włosy z twarzy,przypatrzył się piegom zdobiącym jej skórę i cicho westchnął.Nadal wyrzucał sobie,że tak ich poniosło.Nie powinien jej całować,bo teraz nie dość,że "zdradził"
Hermionę,to jeszcze zrobił dokładnie to samo co ona niedawno.Obcałowywał się z osobą z którą nie powinien być nikim więcej niż kolegą.Wtem rzeczona Gryfonka stanęła mu przed oczami.Była tak inna od młodszej koleżanki.Bardziej kobieta niż dziewczyna,ale równocześnie bardziej poważna niż kobieca...sam nie wiedział co kusiłoby go bardziej...albo raczej wiedział tylko nie chciał tego przyznać.Jedna delikatna i wiotka,druga zdecydowana,śmiała i pewna siebie.Jedna była mu pisana,druga sama weszła w jego życie z butami.Sam nie wiedział czy ma się cieszyć czy płakać?Gdyby nigdy nie odbyło się żadne ciągnięcie słomek i miał z nimi mieszkać ot tak,to pewnie inaczej by to wszystko rozegrał..a tak?Z Draconem i tak ma problem bo ich nić zaufania została nadszarpnięta,czas ucieka,a Ginny wyraźnie dała do zrozumienia,że jest dla niej kimś więcej niż współlokatorem.Jest wspaniała,to na pewno,ale czy warto zaprzepaścić pakt,odkupienie win,dla własnych pragnień?Nie wiedział.No i czy nie to samo chciał zrobić Draco?Tylko,że jemu jakby nagle odbiło.Czuł coś do brązowowłosej,to pewne,ale nagle stwierdził,że już nic nie czuje i trzeba postępować według planu.Blaise wciąż był bardziej niż pewien,że to tylko gra,ale ostatnie oschłe stosunki z dziewczyną podkopały jego teorie.Jeszcze nigdy nie było między nimi tak źle.
Nie dalej jak 4 godziny temu zastał ich w prowizorycznej garderobie,jak warczeli na siebie.Obojgu migotały złowrogie ogniki w oczach,ale jak teraz się zastanowił,równie dobrze mogło to być pożądanie.Nawet nie zapytał o co się kłócili,tylko cicho wycofał się z pokoju,aby nie wchodzić w sam środek burzy.Wszystko to było pogmatwane,a teraz nawet nie ma ich w pokoju i tego było pewien-zniknęli gdzieś razem..
Kiedy w końcu zaczął usypiać,Ginny przekręciła się na bok mocno uderzając go w żebra,ale nie przeszkadzało mu to bo poczuł wyraźnie,mocno bijące od niej ciepło.Wtuleni w siebie usnęli.Tuż nad ranem prawie równocześnie otworzyli oczy i od razu ich spojrzenia się spotkały. Gryfonka podniosła się na rękach i zorientowała się,że nie opiera się na poduszkach,tylko na klacie chłopaka.Od razu zrobiło jej się głupio więc opadła z powrotem,lecz to też nie był jej najgenialniejszy pomysł.Blaise chciał trochę się podciągnąć aby usiąść i w rezultacie ich usta dzieliły milimetry.Zapatrzyli się w swoje oczy,niepewni następnego ruchu.Równocześnie jednak ona objęła go za szyję a on chwycił ją za biodra przygarniając do siebie i znów zatracili się w pocałunku.Mimo,że kilka sekund wcześniej się ocknęli,zdawali się być bardzo rozbudzeni.Tym razem,był to wyraźny sygnał dla obojga. Chcieli tego,więc to zrobili.Nie było mowy o próbie,tak jak przy pierwszym razie czy chęci pożegnania się tak jak przy drugim.Po prostu im się spodobało i dlatego to powtórzyli.Po chwili jednak pozycja w której dziewczyna leży na ślizgonie a on dociska jej biodra do swoich,stała się nie wystarczająca.Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i ułożył Rudą na swoich kolanach,co spotkało się z cichym pomrukiem aprobaty.Powoli zaczął wędrówkę wzdłuż jej kręgosłupa i kiedy natrafił na zapięcie od stanika minimalnie się zawahał.Jednak ona,wyczuwając wahanie pocałowała go jeszcze goręcej,dając do zrozumienia,żeby się nie powstrzymywał.Chyba to mu nie wystarczyło,bo przerwał pocałunek patrząc jej głęboko w oczy.Ujrzał tam to,co pewnie sam zobaczyłby w swoich oczach.Nie przekonało go to i tak.
-Ginny..ja..jesteś piękna i bardzo mi się podobasz..ale..chyba za wcześnie..musimy się poznać..ja nie chcę komplikować.-Jego ostatnie słowa podziałały na nią jak płachta na byka.
-Komplikować?-Skoczyła na równe nogi i z furią w oczach patrzyła na niego nie dowierzając,że się nie przesłyszała.
-Tym dla ciebie jestem?Komplikacją?Blaise,zastanów się do kogo mówisz.Wkurzał cię Draco,bo nie potrafił walczyć z własnymi pragnieniami i prawie zniszczył waszą przyjaźń przez romans z Hermioną,równocześnie,kiedy się od niej odwalił  to już jest twoim kumplem,ale ty sam jesteś większym dupkiem.Możesz się ze mną całować,ale jak zrobi się zbyt poważnie to uciekniesz...Jesteście takimi dupkami.-Wymierzyła w niego palec wskazujący.-Otwarcie powiedziałam ci co czuję.Jeśli nie czujesz tego samego,to co tu robisz?Hermiony nie ma,to chcesz pocieszenia?
-Dasz mi się wytłumaczyć?-Chłopak zrobił krok w jej stronę i próbował objąć.Odtrąciła jego rękę.
-Co chcesz tłumaczyć?Że jesteś nic nie wartym ślizgonem,który wykorzystał zakochaną w nim idiotkę,która niczym się nie wyróżnia i jest nikim przy wielkiej Hermionie Granger?-Teraz już łzy otwarcie spływały jej po twarzy.-W nosie mam waszą umowę!Człowiek powinien mieć możliwość,zadecydować z kim chce spędzić życie i zrobić to,na przekór wszystkim!Wybrać to co upragnione a nie to co słuszne!Nie rozumiesz?
-Ja...NIGDY NIE KOCHAŁEM SIĘ Z KOBIETĄ!-Kiedy to wykrzyczał,uciekł spojrzeniem w bok i udawał,że bardzo interesuje go motyw na dywanie. Ginny zrobiła minę jakby nie wiedziała czy ma płakać czy śmiać się w głos i toczyła wewnętrzną walkę,bo sytuacja była dosłownie komiczna.Nerwowo parsknęła,na co chłopak rzucił jej gniewne spojrzenie i wstał z miejsca.
-Niech cię diabli wezmą Weasley!
-Chyba już ustaliliśmy,że na to nie mam co liczyć.-Posłała mu firmowy uśmiech i chwilę później oboje tarzali się po ziemi,płacząc ze śmiechu.Tego im było trzeba.Oczyszczenia atmosfery.Kiedy jednak chwila głupawki minęła,spojrzeli na siebie wciąż ciężko oddychając.
-Nie patrz tak na mnie,moja godność i tak już prawie nie istnieje.
-Nie chciałam,żeby to tak wyszło,cofam to co powiedziałam..
-Hm..trochę na to za późno,nie sądzisz?
-Ale ja wcale tak o tobie nie myślę...zrozum..
-Dość...nie róbmy afery tam gdzie jej nie ma...jest..ok.
-Na pewno?
-Nie,ale zawsze lubiłem się oszukiwać,więc i tym razem mogę.
-Blaise.-Dziewczyna wykonała ruch jakby chciała go objąć,jednak wstał z podłogi i odszedł w kierunku łazienki.
-Daj spokój,koniec tematu.-Opuścił pomieszczenie zostawiając gryfonkę z gigantycznym poczuciem winy,mieszanką zawstydzenia i nie ostygłej ochoty na więcej.Nie wiedząc co zrobić innego,Ginny zapłakała cicho i żałośnie,tym razem z żalu.W jej głowie,kołatała się tylko jedna myśl..Jak taki przystojny i świetny facet,mógł nigdy tego nie robić?Przecież to śmieszne..nawet ona już dawno miała to za sobą...a Blaise?Gdyby chciał mógłby mieć dosłownie każdą dziewczynę..ale nie!On musi być z pieprzoną Hermioną bo pieprzony Dumbledore tak sobie wymyślił!
W końcu jednak chcąc nie chcąc wycofała się do swojej sypialni,użyła zaklęcia zmniejszającego na potrzebnych w drodze rzeczach i wciąż markotna,wyszła do salonu,gdzie już czekał podopieczny Severusa Snape'a.
-Idziemy?
-Chyba nie mamy wyboru...

Kilka godzin wcześniej,drugie piętro koło pokoju życzeń.

-Odkryj się!Muszę się szybko dostać do środka!-Hermiona gorączkowo chodziła w te i z powrotem,próbując zmusić magiczne drzwi do ukazania się.Im bardziej się jednak denerwowała,tym bardziej jej myśli rozpraszały się i nie potrafiła się skupić.W końcu jednak ku jej wielkiej uldze,drzwi ukazały się.Pewnym krokiem weszła do środka i zastała tam to,co sobie wyobraziła.Biurko,kilka zwojów pergaminu,pióro,atrament i przekąska.Tego jej było trzeba.Oprócz tego w pokoju znajdował się również fotel i biblioteczka pełna opasłych tomów.
Przybiegła tutaj zaraz po kolejnej kłótni z Malfoy'em.Miała nadzieję,że gdzieś po drodze natknie się na Ginny jednak,tu spotkało ją rozczarowanie.Blondyn znów jej dopiekł,tym razem do żywego,jak za dawnych czasów.Najpierw rozmawiali normalnie,w sumie o niczym,jednak potem ich rozmowa przybrała dziwny obrót.
-Powiedz mi Draco,dobrze się bawiłeś moim kosztem?
-Znów zaczynasz?Przecież powiedziałem,że było fajnie,ale trzeba się trzymać planu.
-Taaak,a ja od razu uwierzę,że tak nagle postanowiłeś robić to co ci się każe?
-Nie moja wina,że wylosowałem Ginny a Blaise ciebie...
-A gdyby było na odwrót?
-To konałbym w cierpieniach u twego boku.-Posłał jej swój firmowy uśmiech.
-Bardzo śmieszne...
-Wiesz dobrze,że ani ja ani Blaise nie chcemy tych ślubów,mogliśmy się hajtnąć z jakimikolwiek ślizgonkami..
-To po co mi o tym powiedziałeś?Przecież znalazłybyśmy sobie z Ginny innych chłopaków i wtedy Dumbledore mógłby się wypchać...
-To tak nie działa..godząc się na to..podpisaliśmy..magicznie wiążący kontrakt i tylko dzięki tym ślubom będziemy w pełni oczyszczeni z win..tylko węzeł małżeński nas oczyści.
-To już wiem,po co to powtarzasz..?
-Żeby dotarł do ciebie sens tych słów.-Znów ten kpiący wyraz twarzy,jakby chciał ją upewnić,że i tak tego nie zrozumie.
-Mów o co chodzi,albo spadaj!
-Nie bądź taka...chce żebyś to pojęła i więcej mnie nie dręczyła.Kiedy..zaliczyliśmy nasz mały wypad do zakazanego lasu,czułem się wspaniale,co jeszcze dziwniejsze,dzięki tobie się tak czułem.-Gryfonka bezwolnie się zaczerwieniła.
-Nie czerwień się,już mi minęło.-Jej mina od razu się zmieniła i teraz miotała pioruny.-Kontynuując..nie wiem,nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak było,bo ja cię nawet nie lubię i nie potrafię też powiedzieć,dlaczego do cholery pozwoliłaś się tak całować?Przecież my się nienawidzimy!-Nakazał jej ręką,że ma siedzieć cicho.-Więc nie wiem czemu cię całowałem,nie wiem dlaczego liczyłaś się tylko ty i nie wiem dlaczego miałem ochotę cię przelecieć,ale...-Tu zrobił dramatyczną pauzę,dla wzmocnienia efektu.-....znów jestem sobą i znów się tobą prawie brzydzę.
Dziewczyna bez chwili namysłu uderzyła go w twarz.Oniemiały stał i patrzył na nią w szoku.Złapała się za usta i wydała z siebie cichy pisk.W kolejnej chwili chłopak tak ją zaskoczył,że jeszcze do teraz jej serce biło jak opętane.Podszedł i przygwoździł ją do ściany.Jego oczy miotały gromy i znów w tych pięknych tęczówkach ujrzała tak dobrze znaną nienawiść i obrzydzenie.Złapał jej ręce i złączył je w żelaznym uścisku nad jej głową równocześnie wyrywając różdżkę.
-Powiedz mi Granger...kto dał ci prawo bić,ba nawet dotykać arystokraty?Taka szlama jak ty nie powinna oddychać tym samym powietrzem,a ty podnosisz na mnie rękę?Pożałujesz...
Stał tak blisko,jak kiedyś,również czuła jego oddech na swojej twarzy,jednak wtedy czuła bijące od niego pożądanie,teraz towarzyszyła mu tylko furia.Czuła,że zaraz stanie się coś złego i to ona będzie ofiarą.Niepewnie uniosła głowę by ostatni raz mu się przyjrzeć.Nieprzeniknione stalowe oczy nakazywały jej ugiąć się i odwrócić wzrok.Nie zrobiła tego jednak.Skoro chce jej zrobić krzywdę,to niech chociaż zrobi to patrząc jej w oczy.Sama nie wiedziała czy to jeszcze odwaga czy już głupota,ale odezwała się w miarę pewnym głosem.
-Powiedz mi Malfoy...skoro tak bardzo się mnie brzydzisz i ci przeszkadzam,to czemu stoisz tu,trzymasz mnie za ręce,wręcz ocierasz się o mnie jak wygłodniały lew,czyżbyś znów chciał mnie przelecieć?-Wiedziała że tak kpina w głosie może ją drogo kosztować,ale i tak zaryzykowała.
-Niech mnie Granger,ciebie to bawi?Mógłbym cię zabić jednym ruchem różdżki,zgwałcić lub nie wiadomo co jeszcze ci zrobić,a ty jeszcze ze mnie kpisz?Oszalałaś chyba ze strachu.-Jej spojrzenie jednak jasno mówiło mu,że przestała się bać i mówiło mu również,że zdaje sobie sprawę,że wciąż na niego działa.A działa.Sam Salazar to wiedział.Miotało nim,kiedy widział jak Blaise,próbuje jej zaimponować i zwrócić jej uwagę.Dla samej przekory nawet,poderwałby ją i pewnie nawet by się nie zmęczył.Nie żeby go coś obchodziła.Po prostu lubił dobrą zabawę,a coś mu podpowiadało,że z tą gryfonką byłaby przednia.Jednak mimo wszystko nie mógł. Szlama to szlama.Dobrze,że chociaż Weasley była czystej krwi,nie będzie się musiał martwić o wątpliwy status krwi swojej narzeczonej.Albo raczej przyszłej narzeczonej.Wszystko to było oszukiwanie się i gdyby nie takie właśnie sytuacje to szłoby mu to świetnie.
-Gdybym nie był zmęczony...pokazałbym ci do czego tylko się nadajesz.-Prawie wywarczał jej to w usta.
-No to pokaż.-Znów to harde spojrzenie.
-Czego ty chcesz?-Teraz to on był zaskoczony.
-Żebyś skończył gierki i pokazał prawdziwe uczucie względem mnie!Nie obchodzi mnie czy nienawiść,obrzydzenie,pożądanie miłość,cokolwiek byleby było prawdziwe a nie wystudiowane i wymierzone rozumiesz?
-No już bardziej wymierzone jak twój policzek być nie może.
-Nie kpij.
-Ok sama tego chciałaś.-Pochylił się jeszcze bardziej,dotknął nosem jej nosa i oboje mocno wciągnęli powietrze.Gryfonka w myśli zanotowała jego piękny zapach i spojrzenie stalowych oczu by zapamiętać je i odtwarzać sobie jak już będzie leżeć martwa w trumnie.
-Powiesz coś w końcu?Czy będziesz tak stał i wyglądał jak młody bóg?-Wykonała ruch jakby chciała zasłonić sobie usta dłonią już drugi raz.Teraz jednak jej się nie udało bo mocno ją przytrzymał i zaczął się bardzo dźwięcznie śmiać...tak jakby radośnie,bez kpiny.
-Wymsknęło się co?-Sugestywne uniesienie brwi,które tak lubiła.
-Nie ciesz się,w chwilach dużego stresu,po prostu bredzę.
-Nie tylko wtedy.
-Oh zamknij się i puść mnie wreszcie!Jeżeli nie masz zamiaru powiedzieć nic szczerego,daj mi wyjść i zrobić wreszcie coś pożytecznego.
-Dobrze,powiem tylko jedno zdanie,już bardziej szczery nie będę chyba nigdy w życiu.
-A zdążysz to powiedzieć zanim się zestarzejemy?
-Przypominam ci,że to ja jestem ten silniejszy,przystojniejszy no i mam różdżkę,więc bądź grzeczna jak chcesz przeżyć.-Zrozumiała,że kpiny,tylko go drażnią więc ledwo zauważalnie skinęła głową i popatrzyła mu w oczy.W tym momencie jedną ręką chwycił jej podbródek jak do pocałunku,kciukiem pogłaskał skórę tuż koło ust i uśmiechnął się słodko.W całej tej sytuacji,gdyby ktoś oczywiście umiał z niego czytać jak z otwartej księgi,zrozumiałby jedno. Draco Malfoy,wbrew samemu sobie i Dumbledore'owi czuł coś do niej.Bez eliksiru,bez kręcenia,tak po prostu mu się podobała.Wciąż miał dla niej zarezerwowane pogardliwe uwagi,nienawistne spojrzenia i cały arsenał niewybrednych obelg,wszystko to jednak uciekało z jego świadomości kiedy byli sami i nie musiał przed nikim udawać.Nie musiał być pojony amortencją,żeby go załatwiła.Oczywiście Profesor tego nie wiedział.Nie mógł.Wystarczyła sama przekora i chęć stawania jak zawsze okoniem.Pomagała nienaganna figura,gracja no i oczywiście inteligencja,a że Blaise wylosował Granger?Świetnie.Przeciwność losu,to jego drugie imię.Obiecał sam sobie,że będzie udawał nienawiść i obojętność wobec niej,jednak w chwilach takich jak ta,zapominał się i nie dość,że za bardzo wchodził w rolę i znów był Draco-śmierciożercą,to jeszcze zaraz potem mu przechodziło i musiał się hamować,by nie uczynić państwa Granger dziadkami.Wciąż te ograniczenia i granie na dwa fronty.On kiedyś od tego oszaleje!Tu musi grzecznie prowadzać się z Rudą pod okiem Starca,tu znów łatać przyjaźń z Blaisem,która była bardzo ważna i między tym wszystkim musiał tak pognębić Hermionę,żeby myślała,że jej nienawidzi,a nie pragnie.Albo nienawidzi jej,bo jej pragnie.
-Granger..
-Tak Malfoy?-Uniosła zamglone oczy.
-Musiałabyś ubrać push-up i stringi żebym cię przeleciał.-Nim się spostrzegła była wolna,a chłopak już zamykał za sobą drzwi garderoby śmiejąc się w głos.Wybiegła z dormitorium nawet się nie oglądając,w myślach formułując co chciałaby zobaczyć w pokoju do którego zmierzała.
Kiedy już się tam znalazła wreszcie zapłakała cicho.Nie wiedziała czemu on się tak zachowuje.Czuł coś do niej, tego była pewna ale, albo mu przeszło,albo po prostu uczucie nie było tak silne jakby chciała...
Podeszła do biurka i zaczęła skrobać po pergaminie.Nim się spostrzegła,zapisała cały zwój a jej żołądek odezwał się głośnym głuchym dźwiękiem,sygnalizującym,że musi być tuż przed ciszą nocną.
-No no Granger...-ten głos rozpoznałaby wszędzie.Był to ten sam chłopak,który tego samego dnia doprowadził ją na skraj i podniecenia i rozpaczy.Stał oparty o framugę,a jego twarz jak zawsze zdobił ironiczny uśmiech.
-Nie wiem Malfoy jak tu wszedłeś,ani po co,ale możesz już sobie pójść?Nie jesteś tu mile widziany..
-Jesteś pewna?
-Tak?-Odparła niepewnie,patrząc na niego z zaciekawieniem.Zauważyła,że zmienił strój.Teraz miał na sobie granatową koszulkę z guzikami,która cudownie podkreślała stal jego oczu.
-Wyobraź sobie gryfoneczko idę korytarzem i pomyślałem "przydałoby się pognębić Granger jeszcze przed kolacją" i wtem usłyszałem w głowie twój głos a zaraz potem zobaczyłem przed sobą drzwi.Nie zastanawiałem się długo.I tak,siedzę tu już jakieś 2 godziny,a ty niczego nie zauważyłaś.
-Więc chcesz mnie pognębić?Uwierz mi bardziej niż ostatnio się nie da.
-Czyli jednak zalazłem ci za skórę?To nie jesteś tak twarda jak myślałem.
-W sumie to na wzajem.
Ten dwuznaczny tekst tak go zirytował,że poczuł palącą potrzebę udowodnienia jej,że jak chce i potrzebuje to jest twardy,tak jak powinien.W kilka sekund znalazł się przy niej i już sięgał do jej twarzy by zainicjować pocałunek,gdy dziewczyna się odsunęła i na miękkich nogach usiadła w wygodnym fotelu.
-CO ty robisz Granger?-Potarł ręką brodę,jakby nie dowierzając,że tak po prostu go odrzuciła.
-Siadam?
-Czemu?
-Bo bolą mnie nogi.
-Siedziałaś w jednym i tym samym miejscu jak zahipnotyzowana przez kilka godzin,więc nie wmówisz mi,że to ze zmęczenia.
-Nie mam ochoty się z tobą obściskiwać,by chwilę później usłyszeć kolejny raz,że jestem szlamą i że trzeba się trzymać planu Malfoy!
-Jeeezu,dobra nie chcesz to nie,w sumie mi już też przeszło.
-Taa.-Popatrzyła na niego kpiąco,jakby dając do zrozumienia,że gdyby mu pozwoliła to już pewnie tarzaliby się po ziemi.
-Nie wierzysz mi?
-Ależ skąd wierzę ci,w końcu jesteś zawsze ze mną szczery i zawsze mówisz to co myślisz,a nie to co akurat jest wygodne.
-Nie kpij ze mnie,już ci mówiłem.
-Nie kpię,mówię jak jest,sam wiesz,że byłeś szczery tylko ten jeden raz.Dzisiaj.
-O tak,to była najczystsza szczerość.Kiedy zaczniesz ubierać się jak kobieta,to może,ale tylko może..się na ciebie skuszę.
-Nie muszę ubierać prowokującej bielizny żebyś się skusił.Myślisz że nie widzę jak nieraz pożerasz mnie wzrokiem?
-Hm...nie wiem czy wiesz,ale jestem świetnym aktorem i robię to tylko,żeby nie było ci przykro.
-Oczywiście,wierzę ci.
-Serio?
-Jasne że nie,dupku.
-Nie mów tak do mnie..-Znów w jego oczach pojawił się złowrogi błysk.
-Dlaczego?
-Bo na to nie zasługuję,przynajmniej nie zawsze.
-Tak samo jak ja nie zasługuję,na wszystkie szlamy z twoich ust.
-A na co zasługujesz?
-Zasługuję na to,by nosić mnie na rękach,komplementować i rzucić mi do stóp cały świat.
-Takie mrzonki zostawiam Blaise'owi.Taaak on na pewno traktuje cię jak księżniczkę,ale z nim nigdy nie byłoby ci tak dobrze jak ze mną.-O dziwo powiedział to bardzo poważnie,a w jego głosie dało się wyczuć szczerość.
-Pewnie nie,ale przecież i tak się nie przekonamy,prawda?-Powiedziała to lekkim głosem,ale i tak wyczuwało się te niepewność.
-Przyznałaś mi rację?
-Nie,to fakt.
-Który,potwierdza,że wolałabyś być przyszłą panią Malfoy niż Zabini.
-Tego nie powiedziałam.Prawdą jest jednak,że ja i Blaise nie do końca do siebie pasujemy,brakuje mu trochę temperamentu i miejscami jest nudno,ale ja sama nie wiem czemu ci to mówię.
-Bo na mnie lecisz?
-Śnij dalej ślizgonie.
-Tak jak ty śnisz o mnie?
-O czym ty mówisz?-Na jej twarzy odmalowało się bardzo widoczne przerażenie.Jeden jedyny raz kiedy śnił jej się blondyn zapamięta do końca życia.W jej głowie roił się obraz chłopaka klęczącego pomiędzy jej nogami,a ona sama trzymała rękę na jego włosach i cicho pojękiwała.Teraz w duchu modliła się do Merlina,by to nie o tej sytuacji mówił współlokator.
-Cóż,kiedyś po jednej z naszych wspaniałych kłótni siedziałem do późna w salonie,kiedy usłyszałem jakieś dziwne dźwięki,jakby jęki.W sumie trochę się przestraszyłem,nie wiadomo co mogłaś sobie zrobić jak cię wkurzyłem.Uchyliłem drzwi,wiesz co tam zobaczyłem?
-Nnnie...-Oblała się szkarłatem i nie była w stanie na niego spojrzeć.
-Zobaczyłem pewną gryfonkę,która leżała na łóżku,jak się okazało śpiąc.Włosy miała rozsypane na poduszce kilka kosmyków opadało jej luźno na twarz,ona sama oddychała bardzo szybko,delikatnie się poruszając jakby w spazmach.Mamrotała coś w stylu "nie nie podchodź co ty robisz",pomyślałem,że ma koszmar senny i już chciałem ją obudzić,w końcu coś o koszmarach wiem,nic przyjemnego.Podszedłem bliżej łóżka,a wiesz co zrobiła ta dziewczyna gdy się nad nią pochyliłem?Prosto w moje usta wyjęczała "oo tak Draco,mocniej"Chwilę później jej ciałem wstrząsnął dreszcz i powiem ci,że moje imię,jeszcze nigdy nie brzmiało tak seksownie w ustach kobiety,a wiem co mówię,bo słyszałem je setki razy.-Gryfonka gdyby mogła zapadłaby się pod ziemię.Jednak nie mogła..musiała tutaj siedzieć z palącymi policzkami i niemożnością wypowiedzenia choć jednego słowa.Wlepił w nią swoje stalowe oczy i choć patrzyła w ziemię,czuła dokładnie, że jego twarz zdobi kpiący uśmiech od ucha do ucha.Już chciała się odezwać kiedy chłopak ją ubiegł.
-Słuchaj,nie przejmuj się,po prostu dołączyłaś do grona dziewczyn,które fantazjują o mnie.
-Ja nie fantazjowałam,nie mam wpływu na to co mi się śni!-Próbowała obronić resztki godności,choć czuła,że będzie jej to wypominał jeszcze długo,długo.
-A może opowiesz mi co ci się śniło?Co takiego robiłem,że aż tak ci się podobało?-Wykorzystując fakt,że nadal wstydziła się podnieść na niego wzrok,bezszelestnie podszedł do fotela i stanął za jego oparciem.Nachylił się do jej ucha i uwodzicielsko szepnął:-Mogę na żywo sprawić,że będziesz jęczeć moje imię jeszcze długo po tym,jak osiągniesz spełnienie.-Na dźwięk jego głosu i zapachu perfum zareagowała drżeniem dłoni i głośnym przełknięciem śliny,jednak wciąż nie była w stanie stawić mu czoła tak jak na gryfonkę przystało.
- Malfoy...ja....muszę już iść..albo nie!ty wyjdz ja byłam tu pierwsza,więc się wynoś,chce pobyć sama.
-By znów o mnie myśleć?Kotku jestem tu,nie musisz usychać z tęsknoty.
-Malfoy wynocha!
-ok ok ju sobie idę...na pewno nie chcesz żebym został?-Teraz wydał jej się mały i przygaszony,jakby każąc mu wyjść odebrała mu całą męskość.Odwróciła głowę w stronę okna i spostrzegła tam majestatyczne łoże z baldachimem,które wydało jej się zupełnie nie na miejscu.Zignorowała fakt,że chłopak miał zdecydowanie niecne zamiary,wskoczyła na łóżko,opadła na poduszki i cicho westchnęła.
-Możesz zostać ale śpisz na fotelu.
-Jak to śpię na fotelu?-Popatrzył w jej stronę ogłupiały.
-Noo chyba nie sądzisz,że teraz kiedy już pokazałeś,że chętnie pobawiłbyś się ze mną w doktora,pójdę z tobą do łóżka?
-Prawdę mówiąc...tak..
-Daj spokój nie o to mi chodziło.-Machnęła ręką z powrotem siadając.
-Czyli mogę zostać,ale tylko jeśli będę grzeczny?
-Dokładnie tak.
-No to...cześć Granger,do zobaczenia na śniadaniu.-Pomachał ręką w jej stronę i już go nie było.
-Pieprzony slitheryński dupek!Zakochany w sobie bufon,przeklęty kłamca!-Jej litanii nie było końca nawet 15 minut później,kiedy drzwi z trzaskiem się otworzyły i rzeczony chłopak stanął w nich nonszalancko opierając się o framugę.
-Kochanie!Wróciłem!
-Malfoy co,pozostałe 500 dziewczyn w zamku też cie nie chciało i postanowiłeś jednak mnie pognębić?
-Nie...przyniosłem ci kurczaka,proszę.-Roztoczył przed nią cudowny zapach nóżek,kartofli i sałatki warzywnej,którą tak uwielbiała,a wszystko to podane na pięknej srebrnej tacy,którą pewnie ukradł skrzatom,ale nie dbała o to.Przyniósł jej jedzenie,znaczy że mu zależy.Logika głodnej Hermiony troszkę kulała,ale co tam.Bez słowa rzuciła mu się na szyję,trochę go przyduszając,ale zaraz potem opadła na poduszki i prawie dławiła się wszystkim po trochu,nawet nie zawracając sobie głowy sztućcami.10min. później i 6 nóżek z kurczaka później westchnęła i cicho jęknęła:-oh Draco to było cudowne..możesz tu zostać,jeśli chcesz,chcesz?-Popatrzyła na niego z nadzieją,w sumie złość już jej przeszła i może mogliby dokończyć to co sama tak brutalnie przerwała.
-Hm...poproś.
-Słucham?
-Poproś abym został to zostanę.
-Noo...niech będzie.-Teatralnie przewróciła oczami.-Draco zostań proszę.
-Sam nie wiem...czemu miałbym zostać?Każesz mi spać na fotelu,a u nas mam wygodne wspaniałe łóżko..nie wiem czy warto się tak poświęcać.
-Noo dobra..możesz spać ze mną na łóżku,ale nie waż się mnie tknąć!Jasne?
-Jak słońce.-Podszedł do łóżka i delikatnie położył się koło gryfonki na plecach.Zapadła błoga cisza.Żadne z nich nie chciało jej przerywać,bo tak jak było,było dobrze,w sumie nawet nie mieli siły się już kłócić.W końcu blondyn nie wytrzymał i odezwał się szeptem.
-Dlaczego pozwoliłaś mi zostać?
-Żebym mogła wszystkim w zamku chwalić się,że spędziłam noc z Malfoy'em Wspaniałym.
-A tak poważnie?
-Nie wiem...-nieoczekiwanie dla niej samej przesunęła się w jego stronę,położyła głowę na jego piersi,a lewą nogę oplotła z jego prawą i ścisnęła jego dłoń.Odwzajemnił gest i mruknął przeciągle.
-I pomyśleć,ze udawała taką niedostępną.-Prychnął cicho,ale już nie komentował.
Powoli oboje odpływali w krainę snu,oddechy się uspokajały,a myśli już nie krążyły nerwowo.Ostatnim co zarejestrowała dziewczyna,była ręka blondyna gładząca jej policzek.
Kiedy obudziła się w środku nocy w słabym świetle spostrzegła błyszczące tęczówki.
-Czemu nie śpisz?
-Mam koło siebie naczelną dziewicę Hogwartu i miałbym przespać moment w którym znów będziesz jęczeć przez sen?Nie ma mowy!
-To wcale nie jest śmieszne!-Dała mu lekkiego kuksańca w bok.
-Jest,a wiesz co jest nawet śmieszniejsze?
-?
-Śmieszniejsze jest,że ty nigdy się nie przyznasz,że chcesz mnie,a nie Blase'a,że dla dobra sprawy poświęcisz siebie i swoją przyjaciółkę.Że mimo iż zżera cię od środka jak idziemy,a moja ręka ślizga się po jej jędrnym pośladku,mimo to wszystko,ty i tak wolisz być pionkiem w grze Dumbla niż po prostu wziąć to czego pragniesz..
-A ty?Czego pragniesz?
-Z tych bardziej wykonalnych rzeczy?
-Tak.-Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła tam dziwne zmieszanie i jakby żal.
-Chcę być ministrem magii.
-A w takim razie z rzeczy awykonalnych,czego pragniesz?
-Ciebie.

3 komentarze:

  1. Rozdział super! Jestem za następną częścią miniturki!

    OdpowiedzUsuń
  2. ŁAAAŁ ;D końcówka - ŁAAAAAŁ XD
    Rozdział zajebisty jednym słowem ;)
    L. ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. No i to jest to czego szukałam! Fajnie, że znalazłam tego bloga...<3
    zapraszam do siebie, jestem ciekawa co o tym sądzisz :)
    http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/
    Życzę weny ;33

    OdpowiedzUsuń