piątek, 30 maja 2014

Rozdział 12


W tym rozdziale nie tylko Draco da upust emocjom,Hermiona też,choć z trochę innej strony.
Typowo dla mnie,będzie słodko-kwaśny jednak nie zabraknie słodyczy ślizgońsko-gryfońskiej. Jeśli ktoś zastanawiałby się dlaczego oni wciąż i wciąż bawią się w kotka i myszkę ze swoimi uczuciami,powiem tylko,że taki jest zamysł całego opowiadania-oszukiwać pragnienia,uczucia i walczyć z własnymi potrzebami.
Miłego!;)
ps.Kolejna część skupi się na Blinny i balu jesiennym;)






-Ciebie.
Pozwolił aby te słowa zawisły między nimi,jako cieniutka nić kiełkujących uczuć.Jednak dziewczyna wiedziała,że choć deklaracja była dość wyraźna,to nie może niczego oczekiwać,bo chłopak był temperamentny i często mówił coś impulsywnie by zaraz czynem zaprzeczyć słowom i na odwrót.Mimo wszystko na chwilę dało jej to poczucie szczęścia i lekkiego drżenia serca na myśl o przyszłości.Sama była tym nawet zaskoczona,ślizgon i poczucie bezpieczeństwa?Stabilizacji?Te pojęcia się wzajemnie wykluczały a mimo to było jej dobrze tak jak było.Nawet nie pomyślała o Ginny,Blaisie czy Dumbledorze...Powoli znów odpływała w krainę snu,delikatnie ściskąc ciepłą dłoń blondyna.Mogła się mylić,ale czuła że podobnie jak u niej,na jego twarzy gości uśmiech.Delikatnie uniosła głowę i widok,który miała przed oczami zaparł jej dech.Księżycowa poświata otulała jego twarz,łobuzerskie ogniki tańczyły w pięknych stalowych oczach,które mimo wszystko wydały się ciepłe,przyjazne i spokojne.Takie,za które naprawdę można było dać się pokroić.Zaczęło do niej docierać dlaczego żeńska część slitherinu,hafelpuffu,rawenclowu,a nawet część gryfindoru,wzdycha do arystokraty,który zapewne o tym wie.Ale leży teraz w pokoju życzeń zdala od tego wszystkiego,razem z nią-gryfonką,której uprzykrzał życie przez cały okres nauki w Hogwarcie.
O ironio!Leży w łóżku,w magicznym pomieszczeniu,gdzie nikt inny nie może ich znaleźć, z chłopakiem,z którym nie powinna nawet rozmawiać w sposób wykraczający poza relacje "ja toleruje ciebie,więc nie wchodź mi w paradę."A mimo to jest jej błogo i radośnie.Nie wyobraża sobie innego miejsca na spędzenie tej nocy i innej osoby,która miałaby dzielić z nią ten czas.Nie do końca świadomie przysunęła się bardziej,oparła na łokciach i zajrzała chłopakowi w oczy.Na chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały i poczuli się jakby wzajemnie zaglądali sobie wgłąb duszy.On chciał by ujrzała jego niepewność względem Blaise'a,czysto koleżeńską sympatię do rudej i ciężki do zdefiniowania pociąg do denerwowania i przyprawiania o palpitację serca niej samej.Ona z kolei chciała odsłonić przed nim sprzeciw dla bawienia się jej uczuciami,chęć poczucia akceptacji wszystkich wad,zalet i wyglądu,niepewność w dokonywanych wyborach i zdrową iskrę sympatii jaką on  sam w nią tchnął.Nie mogli wiedzieć,że w tej jednej chwili czytali w sobie jak w otwartych księgach i skrywane emocje,niedopowiedziane słowa i przerwane gesty stały się przejrzyste i pomocne w ocenie sytuacji.
Chłopak delikatnie uniósł głowę i koniuszkiem idealnego nosa trącił jej policzek.Przymknęła oczy i rozkoszowała się jego oddechem na swojej twarzy.Chwila iście magiczna.Chwycił jej dłonie i zaplótł sobie na karku,następnie uniósł ją wtulając się.Opierała się całym ciałem na nim i wciąż z przymkniętymi oczami złożyła delikatny pocałunek na jego szyi.Cichutko westchnął co dało jej sygnał,że może kontynuować.Odpięła jeden z guzików jego koszuli,potem dwa kolejne i przejechała chłodną dłonią po jego torsie.Rozgrzane ciało w kontakcie z lodowatą ręką zadrżało,ale wcale nie z zimna.Nie odrywając od niej oczu przesunął dłonie na jej biodra i podciągając delikatnie koszulkę,pogładził jej nagą skórę.Bliżej nieokreślony pomruk z jej gardła powiedział mu,że ma nie przestawać.Jej delikatnie muskające usta zabrnęły już prawie na mostek i znów sunęły ku górze zostawiając za sobą gęsią skórkę i ciche westchnienia.Kiedy poczuł jej ciepły oddech na skórze wokół sutka,lekko się spiął i krzywo uśmiechnął.A to ci mała kokietka,teraz będzie mnie torturować!-pomyślał.Przymknął oczy i znów podciągnął jej górę tak,że jakby się nachylił,zobaczyłby brzuch i zarys biustonosza,oraz jej szkarłatny rumieniec.Ale tego nie zrobił,nie chciał psuć tej idealnej chwili przez niepotrzebne skrępowanie.Jednak chwilę później kiedy przełożyła nogi po obu stronach jego ud i usiadła na nim okrakiem pomyślał,że zaraz nastąpi krępująca chwila,kiedy dotrze do niej,że nie nosi w kieszeniach ani cegieł,ani żadnych innych twardych przedmiotów.Czuł,że jego kompromitacja jest już blisko i wyrzucał sobie,że szkoda psuć tak piękną intymną chwilę,zgubnym pożądaniem,jakby był tylko napalonym małolatem.A wcale się tak nie czuł.Owszem podniecała go,ale nie tylko w czysto fizyczny sposób o czym już się przekonała.Również kręciła go jej wszechwiedza i choć często z tego szydził,imponowała mu,bo nie było tematu na który kiedyś kiedyś nie mogliby porozmawiać, jak Dumbledore w końcu osiągnie piękny wiek tysiąca lat i zacznie mieć sklerozę.Lubił jak broniła siebie i swoich przyjaciół,również przed nim samym i choć miał ochotę przelecieć ją jak diabli,wiedział,że tego nie zrobi.Nie za cenę tego,że kiedy już wróci do "Draco skurczybyka",ona będzie tego żałować.A on nie zasługiwał na jej uczucie,na jej kuszące ciało,ani na nic innego co pewnie z chęcią by mu oddała,mimo tego jak wredny nieraz był.W momencie kiedy zbierała się by odpiąć kolejny guzik jego koszuli przewrócił ją na plecy tak,że teraz to ona leżała pod nim.Posłała mu zdziwione spojrzenie i znów się zaczerwieniła.Sam nie wiedział czemu,ale jeszcze bardziej go to podkręciło.Samokontrola prawie już się wyłączyła,jednak-prawie.
-Słuchaj...wszystko ładnie pięknie,ale nie wiem czy powinniśmy..w zaistniałej sytuacji ledwo mogę sklecić logiczne zdanie,więc doceń to,nie każ mi się więcej produkować i...chodźmy spać ok?-Jeśli jej gryfońska duma ucierpiała to nawet nie dała tego po sobie poznać.Trochę bawiło ją to,że w takiej chwili,idealnej wręcz,on jest osobą,która się wycofuje.Ciekawe czemu?Nieraz już byli w sytuacjach mniej sprzyjających i wtedy tylko ona broniła się przed namiętnością,a on prawie nie zważał na jej protesty.Tutaj..w miejscu gdzie dosłownie nikt im nie przeszkodzi,seks unosił się w powietrzu,a okazja aż prosiła się by ją wykorzystać.Mimo tego wszystkiego chłopak ułożył się koło niej,przygarnął bliżej siebie,pocałował w czoło i zamknął oczy.Ona jednak wcale nie szykowała się do snu,jej serce wciąż kołatało się w piersi,a przez cienki materiał koszuli czuła,że jego również biło jak oszalałe.Wtuliła się w niego i wbrew samej sobie,poczuła się odrzucona.Wiedziała że tak będzie!Cały czas się nią bawił...Nie mogła tylko pojąć dlaczego?Przecież byli już tak blisko...prawie tak blisko jak za pierwszym razem,kiedy to on zainicjował pocałunek.Kiedy potem mu odbiło i wrócili do szlam i arystokratycznych dupków,była załamana,jednak czuła,że coś jest nie tak.Teraz natomiast w ogóle nie potrafiła tego pojąć.Miał ją jak na tacy!Czuła,że był podniecony tak samo jak ona,o ile nie bardziej,a mimo to się wycofał.Musiała to wyjaśnić.Podniosła się znów na rękach i spojrzała na jego twarz i przymknięte powieki.Chłopak nawet nie drgnął.
-Gapisz się.-Usłyszała.
-Wcale nie,wierz mi nie jest to najpiękniejszy widok na świecie.-Postanowiła,że dopiecze mu słownie tak,jak on dopiekł jej tym odrzuceniem.
-Jaaaasne,to czemu nie możesz oderwać ode mnie wzroku i wciąż masz nadzieje na spędzenie resztki tej nocy inaczej?
-Wcale nie,ja cię tu nawet nie zatrzymywałam.
-I dlatego macałaś moje cudowne ciało wzdychając jak w ekstazie?
-Wcale nie wzdychałam!-Teraz to już była oburzona.
-Tylko co robiłaś?-Nie musiała na niego patrzeć,żeby wiedzieć że kpiący uśmieszek znów jest na swoim miejscu.
-Duszno tutaj ok?-Warknęła,zła na siebie,że on dobrze wie jak na nią działa.
-Mów sobie co chcesz,ale pragnień nie oszukasz,a nie jest tajemnicą,że lecisz na mnie od pierwszej klasy.-Chłopak błyskawicznie podniósł się do pozycji siedzącej,tym samym lekko popychając dziewczynę na łóżko.Parsknął śmiechem,równocześnie podnosząc ją do pionu i przygarniając do siebie.
-No już Hermionko chodźmy spać,jutro muszę napisać dwa eseje,a ty pewnie masz milion książek do nauczenia się na pamięć.
-Nie mów do mnie Hermionko!W twoich ustach brzmi to jak obelga.-Mimo że minę miała obrażoną to bez słowa protestu wtuliła się w niego.
-Hej...popatrz na mnie ok?-uniósł jej podbródek w identycznym geście jak kilka godzin wcześniej.
-Po co?Żebyś znów mnie rozpalił,potem znów odrzucił,potem pobłogosławił paroma szlamami a potem znów zacałował na śmierć?Nie graj ze mną Malfoy!
-To że nie chce cię przelecieć to żadna gra,po prostu mi się nie podobasz w taki sposób ok?
-Nie podobam?Jesteś nie możliwy!Skoro ci się nie podobam to po co to wszystko?Po co ciągle za mną łazisz,całujesz,burzysz moje mury,komplikujesz relacje.Powiedz,że to dla rozrywki,a przysięgam,że cię przeklnę,nie żartuje.
-Aż tak ciężko jest ci uwierzyć w to,że możesz kogoś nie pociągać?Nie marzę o trwałym związku,ani poważnych relacjach z nikim,a już na pewno nie z tobą,więc to chyba zrozumiałe,że przelecieć cię też nie chce.
-Albo chcesz tego wszystkiego przed czym się wzbraniasz,tylko się boisz.-Złowrogi błysk pojawił się w jej oku.
-Czego niby?-Prychnął.
-Boisz się,że tak ci się spodoba,że nie będziesz potrafił z tego zrezygnować.
Nie wiedział jak to zrobiła,ale rozszyfrowała go doszczętnie.W tym jednym zdaniu zawarte było wszystko,czego nie chciał przed nią odkryć.Bał się,że jak raz sobie pozwoli na utratę kontroli,to później już nie będzie odwrotu i albo Hermiona go znienawidzi ,przeklnie i będzie nieszczęśliwa,albo oboje się znienawidzą i nie będą w stanie już w miarę normalnie funkcjonować we własnym towarzystwie.Nie chciał tej jednorazowej przygody,ale też czuł,że nic więcej jej dać nie może.Zawiódł by wszystkich,zniszczył szansę na lepsze jutro,Dumbledore by go zabił,gdyby się dowiedział,że nie potrafił poskromić pożądania i ucierpiała jego ukochana gryfonka. No i Blaise...tego chłopak obawiał się najbardziej.Przyjaciel by mu nie wybaczył,że zamiast myśleć głową,myślał...czymś innym.Z drugiej strony wiedział też,że gdyby raz dali się porwać emocjom o wiele bardziej niż dotychczas,to potem wciąż i wciąż by jej chciał,a mieć nie mógł.Znów zaczęły by się intrygi,kombinowałby jak koń pod górę,byleby tylko ukraść jej kilka chwil sam na sam i choć to wszystko brzmiało dokładnie tak jak jego dotychczasowe kroki,to wtedy byłyby o wiele bardziej niewłaściwe i krzywdzące.Dlatego po raz kolejny schował się do skorupy i zasłonił kurtyną ironii.
-Myślisz,że aż tak dobrze byś się mną zajęła?-Posłał jej zniewalający uśmiech i znów mocniej objął.
-Nie wiem czy to ważne skoro i tak nie masz zamiaru się przekonać.-Odpowiedziała w identycznym tonie.
-A gdybym powiedział,że masz racje,jestem tchórzem i boję się?
-Pomyślałabym,że to twoja kolejna gierka,ty nigdy otwarcie nie mówisz o słabościach.
-Nie ufasz mi?
-Nie ufam sobie w twoim towarzystwie.-Odpowiedziała dwuznacznie.
-Ja sobie też nie,dlatego dobrze zrobimy,jak pójdziemy spać ok?
-Jak chcesz..pamiętaj tylko jedno.-Usiadła koło niego i popatrzyła mu w oczy z determinacją.W tej chwili to właściwie trochę go przerażała.
-Słucham.-Powiedział to z miną mówiącą"oświeć mnie"
-Za parę miesięcy...kiedy będziemy stali po przeciwnych stronach ołtarza...ty jako pan młody,ja jako druhna Ginny..pamiętaj,że twoja szansa na szczęście...ubrana jest w różową sukienkę,nie białą.. i że to ty sam wybrałeś kolor...dobranoc.-Odwróciła się do niego plecami,tak by nie zauważył,że oczy zaczęły ją niebezpiecznie piec.
-Cholera Granger musisz?!
-Co znowu?-Warknęła.
-Wszystko tak cholernie utrudniać,jakby moje życie dotychczas było usłane różami.
-To już twój problem...ja powiedziałam co uważam,a teraz jeśli pozwolisz pójdę spać.
-Czemu mi to robisz?
-Bo tak cholernie mi smutno z myślą,że jedyny chłopak który wprawia mnie w drżenie serca,jest równocześnie przeznaczonym mojej przyjaciółce kretynem,jak również bufonem,za którym wskoczyłabym w ogień!Pewnie chciała coś jeszcze powiedzieć,abo raczej krzyknąć,ale nie zdążyła bo blondyn porwał ją błyskawicznie w ramiona i zaczął całować dziko i z pasją,jak jeszcze nigdy wcześniej.Oddawała pocałunki z takim samym zapałem,osuwając się tylko aby zaczerpnąć powietrza,by zaraz znów ginąć w jego zachłannych ramionach.Znów znajome uczucie spełnienia i rozkoszy zagościło w ich ciałach i umysłach i żadne z nich nie chciało tego przerywać.Leżeli w konfiguracji "gryfoni górą"  co i rusz głośno wzdychali lub pojękiwali.Myśli obojga w tej chwili były przykładem wielkiej harmonii.Oboje pragnęli tylko siebie nawzajem,do końca świata i jeden dzień dłużej,najlepiej z uwzględnieniem zostania tutaj.Na zawsze.Na tym łóżku.W jego ramionach.W jej ramionach.
Po bardzo długim i namiętnym pocałunku odsunął się od niej i popatrzył jej w oczy.Dostrzegł w nich samego siebie z bardzo głupim wyrazem bezgranicznego szczęścia na twarzy.Ona zresztą wyglądała podobnie,tylko jej oczy troszkę się szkliły pewnie od łez.Teraz go to nie obchodziło.
-Niech mnie szlag jeśli nie było warto.Może mnie piekło pochłonąć jeśli miałbym sobie tego odmawiać każdego dnia do końca życia.
-Co ty chcesz przez to powiedzieć?-Patrzyła na niego z nadzieją i nowo rozbudzonym ogniem.
-Chcę powiedzieć,że wolę kilka ukradzionych chwil z tobą i resztę życia w piekle,niż "całe życie w niebie o nazwisku Weasley"-Wykonał znak cudzysłowia w powietrzu.Dziewczyna mimowolnie parsknęła,nadal ciasno go obejmując.
-Ja chyba też,wiesz?-Popatrzyła na niego zalotnie i po chwili znów tonęli w pocałunku,który wyrażał całą ich tęsknotę,przerażenie i miłość?
-Co ty na to,żeby dokończyć to co zaczęliśmy?-Ona pierwsza przerwała chwilę bliskości.
-No sam nie wiem...jesteś pewna,że podołasz?
-Przekonaj się.-Zadziornie pokazała mu język,by za chwilę jęknąć prosto w jego usta,gdy posadził ją sobie na kolanach i przytrzymał za biodra dociskając do swoich.Chwilę znów się całowali,tym razem nie spiesznie,smakując siebie nawzajem.W głowie dziewczyny huczały fanfary zwycięstwa i radości.W jej żyłach krew krążyła tak szybko,jakby miała zaraz przeżyć zawał,ona jednak po prostu poddawała się pieszczotom,sama również obdarzając nimi chłopaka.Teraz kiedy wreszcie odsłonili swoje prawdziwe pragnienia i pognali im na przeciw,mogli sobie pozwolić dosłownie na wszystko.Bardzo powoli ręce chłopaka wślizgnęły się pod jej koszulkę i delikatnie ugniatały jej talię.Mimo,że robili dokładnie to samo co jeszcze nie dawno,teraz żar,chęć i pragnienie były o wiele bardziej przejmujące,ale równocześnie delikatniejsze i zdawały się celebrować z nimi to co najlepsze.Wydawać by się mogło,że ich umysły są teraz rozmyte,skupione tylko w jednym punkcie,ale wcale tak nie było.Powoli powoli,kiedy już chcieli pozbyć się ubrań,jak na trzy-cztery w ich umysłach zapaliły się alarmy. Ginny i Blaise.Co zrobią?Zabiją ich,Dumbledore ich zabije,mogą od razu sami się zabić,jak Romeo i Julia,romantycznie,STOP!
-Draco czekaj..
Podniósł na nią mętne oczy i już wiedział,że nic z tego nigdy nie wyjdzie.Ona chyba w tym samym momencie oprzytomniała,że to co robią jest równocześnie cudowne i właściwe dla nich,ale też krzywdzące i wstrętne względem innych.Mogli się oszukiwać,przemykać po kątach i skradać pocałunki,ale to wciąż pozostanie oszustwo.Dali słowo i nie mogą go łamać choćby nie wiem jak bardzo tego chcieli.Oboje.Bo teraz już przynajmniej mieli tą pewność,że ogień który ich połączył,miał wspólne źródło.Nie mogli tego zrobić ludziom którym na nich zależało,którzy liczyli na ich "niekoniecznie happyend".Tej nocy zapomnieli o przyjaciołach,rodzinie i wszystkich którzy chcieli wierzyć w przemianę ślizgonów i gryfoński zdrowy rozsądek.Wraz z nastaniem świtu powrócą do wspólnych komnat i do końca roku będą żyć wspólnie,ale jednak najbardziej osobno jak tylko się da.Ostatni raz mogli pozwolić maskom opaść,jednak nie potrafili się już z tego cieszyć.Dziewczyna zeszła z jego kolan,spojrzała w stalowe tęczówki z których jeszcze nie do końca uszedł ogień pożądania i pomyślała,że to śmieszne,żałosne.Tyle lat nienawiści,prawie kończy się dzikim bzykankiem w pokoju życzeń,a przecież powinno być tak od początku,powinni się poznać,porozmawiać i zakochać jak normalni ludzie!Pójść czasem do Hogsmeade,poprzytulać w Wielkiej Sali i robić wszystko inne co mogłyby robić nastoletnie pary w zamku w Hogwarcie.Ale nie,oni musieli być z różnych domów,nienawidzić się przez ideologię czystej krwi,szlamowatej krwi i jakiejś tam jeszcze krwi..A teraz jeszcze te śluby.Niech by po prostu nie dane im było skończyć razem,ale żeby od razu musieli żenić się z najlepszymi przyjaciółmi ukochanych?To chore.Po raz kolejny przeklneli Starca w myślach,jego i te głupie pomysły.
Wtuleni w siebie zasnęli.Świt nastał o wiele za szybko.Z ociąganiem podniosła się z posłania i zdała sobie sprawę,że ma przed sobą widok,który mogłaby oglądać codziennie do końca życia,a najprawdopodobniej widzi go ostatni raz.Cichutko zapłakała,ale zaraz się opanowała,bo blondyn zdawał się przebudzać.Nie mogła wiedzieć,że on chwilę przed nią myślał o tym samym wpatrzony w jej spokojną twarz.Teraz w miarę naturalnie uniósł powieki i lekko się uśmiechnął.
-Dzień dobry Granger.
-Cześć Malfoy.
-Dobrze spałaś?
-Mogłabym tak zasypiać i budzić się każdego dnia.-Ziewnęła przeciągle nie zauważywszy,jak piorunujące wrażenie zrobiły na nim te słowa.Tak jakby chciała coś zadeklarować,tak po prostu.
-Mam pomysł,ukradnę rudej włosa,wypijesz wielosokowy i będziemy się potajemnie spotykać i bzykać w nieskończoność!-Popatrzyła na niego jak na wariata,zaraz jednak dostrzegła,że był to jeden z jego żartów.Zaśmiała się dźwięcznie,a on ją przytulił.Przygarnęła się do niego i po chwili ich twarze znów zmierzały do pocałunku.
-Nie nie możemy.
-Ostatni raz,proszę.-Chłopak jeszcze bardziej nachylił się nad nią i potem cały świat przestał istnieć.Tak jakby ten pokój był ich azylem,gdzie jedyne prawo jakie trzeba stosować to "czerp z chwili jak najwięcej,nie żałuj."
Z ociąganiem opuścili pomieszczenie,przy drzwiach oboje wciąż się obejmując spojrzeli smętnie na pokój by zapamiętać to miejsce na zawsze.Wyzwoliło w nich uczucia,które chcieli zdusić,pokazało wersje nich samych,które nie mają racji bytu.Pozwolili by pożądanie wzięło górę jednak w porę się opamiętali.Jedna noc w tym miejscu,wywróciła ich życie do góry nogami,uzmysłowiła,że przede wszystkim zostawią tu wizję wspólnej przyszłości,ale też,że zostawiają tu przeszłość.Lata wzajemnej nienawiści uciekły gdzieś,tym razem naprawdę odegnane uczuciami o wiele gorętszymi,jednak nie trwalszymi.Musieli zastosować się do tekstu jednego z mugolskich filmów:"what happens in vegas stays in vegas".
Wrócą teraz do swojego wspólnego dormitorium znów będą się mijać.Podjęli wspólnie decyzję,że łatwiej im będzie głośno na siebie warczeć i po cichu kochać niż silić się na koleżeńskie stosunki.Jak widać nic się nie zmieniło,a jednak,zmieniło się wszystko.
Idąc korytarzami śpiącego jeszcze zamku nie odzywali się do siebie wcale.Nie było takiej potrzeby.Wszystko co miało zostać powiedziane,zostało powiedziane,każdy gest,oddech czy spojrzenie już straciły swoją moc,a pozostały tylko wspomnienia.Nie było ich w dormitorium niecałe 24 godziny,a czuli się jakby wracali z długiej podróży,pełnej wrażeń,uniesień,bólu.Tuż przez gargulcem przystanęli i Hermiona niepewnie się odezwała.
-Co im powiemy,że dlaczego nas nie było?Domyślą się,że razem byliśmy.
-Nie spinaj się pójdziemy na żywioł,chrzanię co sobie pomyślą!Witaj z powrotem arogancki dupku.-Pomyślała dziewczyna.
-Hej poczekaj,chcę tylko,żebyś wiedział,że...-Nie dał jej dokończyć i tym razem.
-Granger,bo się popłaczę,ckliwe mowy zostaw Rudej ok?Mnie nic po twoich słowach.
-Jesteśmy tu sami,nie musisz udawać takiego kutasa ok?-Była wściekła.
-Rzecz w tym kotku,że ja nie udaje.-Powiedział to dramatycznym tonem,jakby cytował jakiegoś mafiosa z filmu.-Nie no,udaje oczywiście,że tak,ale sama wiesz,że trzeba się przyzwyczaić,że znów się nie lubimy,nie wytrącaj mnie z roli ok?-To powiedział już normalnym tonem i pogłaskał ją czule po policzku.Zarumieniła się ogniście i pociągnęła za klamkę. Draco poczekał,aż drzwi będą się już prawie zamykały i też przestąpił przez wejście.Wszystko było tak samo,ale jednak czuło się jakąś inną atmosferę w powietrzu.Jakby wstępowali w nowe życie.Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na salon by stwierdzić,że w dormitorium nie ma nikogo.
-Gdzie oni się podziali?-Hermiona była wyraźnie zaniepokojona(ach te gryfonki).
-Nie wiem,może też urządzili sobie małe randewu tak jak i my?
-Malfoy do cholery to nie jest śmieszne,jest 6 rano,gdzie niby mieliby być?
-Wracamy do Malfoy'a?Chodź do łóżka,gdziekolwiek są,znajdą się.-Ziewnął przeciągle.
-Chyba nie myślisz,że pójdę...
-Nie wariatko,ja do siebie ty do siebie,no chyba,że jednak..
Podeszła do niego szybkim krokiem,pocałowała w policzek i już stała przy drzwiach swojej sypialni,kiedy się odwróciła i powiedziała.-Dobranoc wrogu,miłych koszmarów.
-Tobie też kochanie,to znaczy Granger.-Walnął się w czoło i też poszedł do sypialni.









3 komentarze:

  1. Ekscytująca rozmowa! Ojej :/. Czytałam z zapartym tchem ! Ciągle nie mogę się przyzwyczaić..Masz świetny pomysł na to wszystko! <3
    ,,-Mam pomysł,ukradnę rudej włosa,wypijesz wielosokowy i będziemy się potajemnie spotykać i bzykać w nieskończoność'
    Rozwaliłaś mnie tym! ;D
    Zapraszam do siebie :
    http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/
    I życzę weny!! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŁ :D Emocje, emocje, emocje everywhere :D tylko moje życie takie ubogie xD
    Rozdział genialny, no jednym słowem zajebisty xD
    L. ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam dzisiaj na Twoje opowiadanie i przeczytałam wszystkie rozdziały ;]
    Opowiadanie jest naprawdę dobre . Więc się dziwię ,że masz tak mało wyświtleń i komentarzy ;/
    Już ja coś na to zaradze ;) W końcu prowadzi się Polecalnie ;p
    To wszystko jest takie pokręcone ,że aż fajne ;d
    Dumbledore i te jego zapędy xD Trochę mnie on przeraza ;p
    czekam na kolejny rozdział ;]
    pozdrawiam ;*
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń