Troszkę wyjaśnień,troszkę dramione i przede wszystkim mój ukochany,pokręcony Dumbledore. Pewnie wielu z was się on nie spodoba,ale w mojej historii troszkę odbiega od oryginału,choć jest równie przebiegły.
Enjoy!
Albus Dumbledore,dyrektor Hogwartu, stojący w oknie swojego gabinetu,przypatrywał się scence czułości pomiędzy uczniami z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.Wszystko szło zgodnie z planem.Dzieciaki nawet nie zdawały sobie sprawy,że biorą udział w jego prywatnej grze,która-jak miał nadzieje,przyniesie konkretne,satysfakcjonujące rezultaty.Zależało mu,aby każdy z podopiecznych był szczęśliwy,pozbył się koszmarów nocnych niewątpliwie nawiedzających każdej nocy.Wiadomo-każdy z nich te wojnę przeżył inaczej i inaczej sobie z nią radzi.Jedna rzecz scalała ich wszystkich.Chęć bycia kochanym,akceptowanym,poczucie bezpieczeństwa-to się liczyło i zawsze liczyć będzie.Czy jesteś gryfonem,czy krukonem,ba nawet ślizgoni tego pragnęli.Plan czarodzieja wyklarował się tuż po wojnie,jednak jego zalążek zrodził się już na wierzy astronomicznej feralnego wieczora.Kiedy spojrzał w zimne,smutne,ale i cholernie przerażone stalowe oczy,zrozumiał,że tego chłopaka da się jeszcze uratować,że wcale się co do niego nie pomylił i że MUSI zrobić wszystko,aby zmyć z niego brudy tej wojny,oraz wojny którą chłopak toczy z sobą każdego dnia.Nie wiedział jeszcze dokładnie jak ma to zrobić,aby Draco wrócił do normalnego życia...Odpowiedz przyszła podczas jednej z rozmów z Minerwą.
Wspomnienie:
-Albusie Lucjusz Malfoy i jego żona zostali zesłani do Azkabanu.-Minerwa wyglądała na zakłopotaną,ale nie ukrywajmy często tak wyglądała.-Naturalnie kochana,ich czyny w szeregach Toma były niezaprzeczalne.Odsiedzą długie lata w więzieniu,lub odejdą z tego świata nękani wyrzutami sumienia.
-Jakiego sumienia?!Ci ludzie mordowali i torturowali czarodziei,mugoli a nawet własnego syna!
-Taak,dlatego nie rozumiem,co cię tak zdenerwowało?Draco jest bezpieczny i najprawdopodobniej zostanie oczyszczony ze wszystkich zarzutów,tak samo jak Blaise Zabini.
-Ale oni zostaną na tym świecie sami!Kto się nimi zaopiekuje,kto pokieruje,kto ich pokocha?!
-Najpierw oni sami muszą sobie wybaczyć,spojrzeć prawdzie w oczy i dopiero wtedy my wkroczymy do akcji.
-Jacy my?W co chcesz mnie wmanewrować?Widzę ten błysk w twoim oku i już się boję.
-Oni o wszystkim zadecydują,my ich tylko delikatnie pokierujemy.
-Mów dalej,słucham...
-Powiedz mi kochana,kto jest twoim zdaniem najbardziej empatyczną,pełną dobra i współczucia gryfonką?
-Hermiona Granger-odpowiedz padła natychmiast,ale z równocześnie z nią twarz nauczycielki nienaturalnie zbladła.-Przecież Lucjusz zamordował z zimną krwią jej przyjaciela,który był mugolem!Nie możesz w ten sposób postępować Albusie,nie wolno ci słyszysz?
-Uspokój się Minerwo,nie sądzisz,że Panna Granger będzie ponad to?Poradzi sobie z nienawiścią,to mądra dziewczyna.
-Ale skąd możesz mieć pewność,że to się uda?A jeśli pewnego dnia obudzi się i dotrze do niej,że ma żal do Dracona o to,że jest synem mordercy?
-Dlatego trzeba najpierw zasiać w niej miłość,aby zwalczyła nienawiść.-Profesor uśmiechnął się dobrotliwie.
-Oszalałeś?Uczuć nie da się zasiać i wyhodować!
-A co z Amortencją?Napoimy któreś z nich eliksirem,a potem się zobaczy.
-Czy ty naprawdę myślisz,że można wspólne życie i małżeństwo oprzeć na działaniu jakiejś mikstury?
-Nie nie spokojnie,podamy ją tylko raz,a potem zobaczymy co z tego wyniknie.Proponuję Malfoya.
-Napoisz ślizgona eliksirem miłości,zakocha się w Granger,potem zredukujesz działanie mikstury,a co jeśli ona odwzajemni to sztuczne uczucie,a on ją potem odtrąci?
-Znasz pannę Granger,to cudowna dziewczyna,na pewno nie potrzebuje eliksiru,aby rozkochać w sobie chłopca.
-Zapominasz o jednej rzeczy!Oni się nienawidzą!Ot tak się nie pokochają.Założę się,że od wojny nawet ze sobą nie rozmawiali.
-Dlatego zrobisz z niej prefekt i z Zabiniego też.
-Nie nadążam...co ma do tego Zabini?
-Przyjmijmy,że Draco tylko udaje skruchę i przemianę,aby uniknąć Azkabanu, jak sprawdzisz,co jest prawdą?
-Oświeć mnie..-Profesorka bezradnie rozłożyła ręce.
-Poddamy go próbie.-Jego oczy rozbłysły.
-Jakiej znów próbie?
-Powiemy chłopakom,że aby ich przemiana miała ważność i moc,muszą ożenić się z Granger i Weasley,potem każemy im wybrać,ale tu znów troszkę zamieszamy i wybór będzie krzyżowy. Weasley i Malfoy,Granger i Zabini.Potem podamy Amortencję. Zakochają się w sobie i będzie bum.Jeśli przemiana Dracona będzie szczera,postąpi zgodnie z sumieniem i zrezygnuje z własnego szczęścia na rzecz Blaisa,natomiast on jako prawdziwy przyjaciel,zrobi to samo i zrezygnuje z Granger.Na szczęście Ginny,żywi pewne uczucia do Blaisa więc my je tylko podsycimy.A potem już samo pójdzie.-Kończąc Dyrektor wstał i klasnął w dłonie.Kobieta zachwiała się,krzyknęła:"Ty stary zboczeńcu" i zemdlała.Albus szybciutko ją ocucił i nie czekając na jej pozwolenie,zaczął realizować swój niecny plan.
Od tej pamiętnej rozmowy minęło już sporo czasu i choć plan miał pewne luki,to można powiedzieć,że rozkręcał się w najlepsze.
Kiedy Draco i Hermiona wkroczyli razem do zamku,potargani,szybko oddychając,wszystkie oczy skupiły się na nich.Szokowali nie tylko dlatego,że weszli razem,ale też z powodu bezgranicznego szczęścia malującego się na twarzach obojga. Dziedzic cieszył się,ponieważ udało mu się pocałować gryfonkę i szczerze zakochać chyba pierwszy raz w życiu.Nie chodziło o to,że jest piękna i zgrabna,choć niewątpliwie taka właśnie była.Nie wiedział skąd się bierze to dziwne uczucie w środku.Jakby miłość do niej pęczniała i rozsadzała mu wnętrze.Taka niewidzialna siła,która wciąż pchała go ku niej,tak bardzo,że aż bolała go myśl,że muszą się rozstać na te parę godzin.
-Widzimy się później u nas tak?-Zapytał z nadzieją.
-Sama nie wiem,muszę się pouczyć,pewnie do wieczora będę siedzieć w bibliotece.-Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Wybacz,uwielbiam cię,ale moja noga nie postanie w wolny dzień w bibliotece,choćby Snape miał zatańczyć taniec brzucha na stole.
-Ok ok,nie chce sobie tego wyobrażać,widzimy się wieczorem.-Dziewczyna odeszła do swojego stołu,wciąż chichotając. Tam już czekali na nią przyjaciele,aby urządzić jej program "Pod gradobiciem pytań".Ron patrzył na nią spode łba,ale w sumie nie bardzo się tym przejęła.Jeszcze czuła w środku przyjemne ciepło,spowodowane ich pocałunkiem i nie chciała,aby coś zmąciło jej wewnętrzny spokój.
-Zamknij usta Ron bo jeszcze ci coś wskoczy.
-Dlaczego ty tak nagle się z nimi bratasz?To,że razem mieszkacie nie znaczy,że musisz wszędzie się z nimi prowadzać.
-A nie przyszło ci do głowy,że po prostu ich polubiłam?
-Mówisz poważnie?
-Śmiertelnie poważnie Ronald.-Spojrzała mu w oczy,a widząc w nich przerażenie parsknęła śmiechem.-Uspokój się,przecież nie mam zamiaru nagle stać się Panią Malfoy Manor i urodzić gromadki blond dziedziców!-Teraz to już rechotała.
-Jeszcze-Mruknął Harry tak,że tylko dziewczyna go usłyszała.Spojrzała w jego stronę i dojrzała w oczach spokój,ale również akceptację.To najbardziej lubiła w koledze.Nie zadawał pytań,tylko akceptował jej wybory,ufał.Choć irytowała jego leniwa natura,niedbalstwo i zawziętość to i tak go kochała.Był jak brat którego nigdy nie miała.
Gryfonka miała nadzieję,że uda jej się zaprowadzić porządek w tych wszystkich pogmatwanych relacjach.W szczególności martwił ją jesienny bal,który musiała opracować i przygotować z Blaisem,no i jako prefekci również musieli razem na niego iść.Ale może do tego czasu,jakoś już się to wszystko wyklaruje i nie będzie myślała o tym z przerażeniem?
-Chłopaki,kogo zabieracie na bal?
-Ja pójdę pewnie z Cho,a ty Ron?
-Jeszcze nie wiem,jest dużo chętnych więc muszę się najpierw zastanowić.-Chłopak udał,że się namyśla,parsknął śmiechem i zapytał:-A można wziąć kilka partnerek?Na przykład siedem?
-Bardzo zabawne Ron!
-Przecież tylko żartowałem.-Teraz to już wszyscy otwarcie się śmiali.
Z drugiego końca sali scence tej przypatrywał się ciemnoskóry ślizgon,który miał lekko zaniepokojoną minę.Nie słyszał o czym rozmawiali ale był pewien,że Weasley i Potter robili dziewczynie wyrzuty,że olewa ich dla nowych współlokatorów.W sumie cieszyło go to.Jakoś nie wyobrażał sobie przyjaźni między nimi a gryfonami,kiedy już będą oficjalną parą.Bo tego,że będą,był pewien.Teraz kiedy Draco już nie stoi mu na drodze do szczęścia,musiał po prostu spędzić z Hermioną trochę czasu i oczarować ją.Stwierdził,że zacznie już dziś.Jak znał życie będzie siedziała z Ginny w bibliotece i wkuwała,jakby od tego zależało życie.
Nie zwlekając pobiegł do dormitorium,zabrać parę książek,a potem do biblioteki,aby nie wyglądało,że przyszedł tam specjalnie dla brązowowłosej.
W pokoju wspólnym natomiast zastał go dziwny widok.Smok paradował po pokoju w samych bokserkach i przymierzał różne krawaty(bez koszuli) co wyglądało dość komicznie.
-EE cześć stary,może najpierw ubierz koszulę,a potem dobierzesz krawat?
-Nie mam czasu lecę do biblioteki.
-Bez koszuli?
-Coś się tak tej koszuli dopieprzył,ubiorę którąkolwiek.
-To czemu tak ci zależy na krawacie?
-Chce wyglądać poważnie i mądrze.
-Hm...dla Ginny tak?
-Nooo przecież nie dla Hermiony nie?-Posłał mu krzywy uśmiech.
-Ja tam nie wiem.Nie ważne,skąd wiesz,że Ginny będzie w bibliotece?
-Hermiona mówiła,mają się uczyć.Dla mnie to szaleństwo,wolałbym poszwędać się po błoniach,albo polatać..
-Wiem,pójdziemy razem do biblioteki,a potem namówimy je na szybki przelot nad błoniami.
-Ok stary,wreszcie gadasz do rzeczy.
-No to ubierz się wreszcie,bo nie chce pół dnia wgapiać się w twoje pośladki.
-Jak dla mnie są całkiem niezłe.-w drzwiach stanęła Ginny i mimo,że oblała się rumieńcem z jej ust nie schodził kpiący uśmieszek.
Draco również się zaczerwienił,a Blaise po prostu poszedł do siebie cicho chichotając.
-Wiem co zrobiliście w lesie smoku i nie podoba mi się to.
-COO masz na myśli?
-Nie udawaj,oboje mieliście to wypisane na twarzach i w tych cielęcych oczkach.
-I co teraz?Blaise mnie zabije jak się dowie.
-Nie dowie.
-Jak to?
-Powiedzmy,że w moim interesie leży,aby wasze małe randewu nie wyszło na jaw.
-Przerażasz mnie,ale i tak cię uwielbiam.
-Wiem,dlatego proszę cię ubierz się już,abyśmy mogli razem "przypadkiem pójść do biblioteki".I tak btw mógłbyś trochę mniej się kropić?Na korytarzu czuć te perfumy,stąd wiedziałam,gdzie cię znaleźć.
-Dobra już dobra pani super wszystko cacy,zapamiętam na przyszłość.
Zaaferowani sobą nie zauważyli,że Zabini stał za kotarą i słyszał wszystko co do słowa...
Nikt nie przeczuwał co w tym momencie działo się w głowie ślizgona i co on sam ma zamiar zrobić.Choć można przypuszczać,że spotkanie w bibliotece nie będzie należało do przyjemnych i pani Pince na pewno ich z niej wyrzuci...
środa, 16 kwietnia 2014
niedziela, 6 kwietnia 2014
Rozdział 7
Wybaczcie długą nieobecność z przyczyń niezależnych.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Miłej lektury!;)
Hermiona zobaczyła ślizgonów i Rudą tuż przed wejściem do zamku.Chłopcy mieli raczej ponure miny,a Ginny zdawała się być wyjątkowo rozpromieniona.Patrząc na to z oddali gryfonka analizowała to co usłyszała.Jeśli Ginny rzeczywiście podkochiwała się w Blaisie i nie chciała jej o tym powiedzieć,to zdaje się iż przepaść jaka się między nimi zrodziła jest jeszcze większa niż myślała.To smutne.-Pomyślała rozgoryczona.Kiedyś były jak siostry,wręcz nierozłączne,nawet kiedy Herm oznajmiła,że nie zwiąże się na poważnie z jej bratem.Właśnie wtedy zrozumiała,że przyjaźń taka powinna być:weryfikowana przez nasze wybory i poczynania,powinna trwać,a nie kruszeć.Dziewczyna obiecała sobie,że naprawi ich relacje nawet jeśli miałoby to oznaczać utracenie sojuszu z Blaisem.Nikt nie jest ważniejszy niż Ruda.-Powtarzała jak mantrę.Porozmawiam z nią po Hogsmeade.Kiedy w końcu figlarne schody pozwoliły jej stanąć na tej samej płaszczyźnie co koledzy,ślizgoni prowadzili ożywioną dyskusję na temat taktyki której muszą użyć w nadchodzącym meczu z Gryfonami.
-Herm już się martwiliśmy.-Ginny podeszła do niej i przytuliła ją mocno.Wtem szatynka poczuła,że Ruda wsuwa jej coś do kieszeni płaszcza.Wymacała malutką karteczkę,składaną kilka krotnie.Kiedy spojrzała autorce notki w oczy,dostrzegła w nich figlarne błyski,ale też determinację.
-Po prostu nie mogłam się zdecydować.-Granger zaśmiała się nerwowo.
-Jasne jasne już nie ściemniaj,chciałaś nas wystawić,żeby jeszcze się pouczyć co?-Blaise się z niej naigrywał, ale nie było to chamskie,tylko raczej koleżeńskie przekomarzanie.
W końcu wyruszyli z zamku,żeby troszkę odetchnąć przed nadchodzącym tygodniem ciężkiej pracy i tak jak Draco i Herm-przed szlabanem.
Wyjście można uznać jak najbardziej za udane.Siedzieli w Miodowym Królestwie,potem odwiedzili Trzy Miotły i popijając kremowe piwo zastanawiali się jaką karę wymierzy im Snape.
Albo się Hermionie wydawało albo Ginny i Blaise robili wszystko jakby wymuszenie.Tak jakby wcale nie chcieli tam z nimi siedzieć i tylko się męczyli.Chciała zapytać o to Draco ale jakoś nie było okazji.Już sam sposób w jaki usiedli pozostawiał wiele do życzenia.Draco siedział koło Giny a Herm koło Blaisa,jednak kiedy dziewczyna poszła do toalety Blaise zamiast wpuścić ją na miejsce,po prostu się przesunął przez co siedziała teraz na przeciw Draco i chcąc nie chcąc tonęła w jego stalowym spojrzeniu.On zresztą mimowolnie zacisnął ręce na blacie i starał się odwrócić wzrok,ale jakoś nie mógł.Blaise i Ginny przez chwile(głównie dzięki Ginny)zajęci byli rozmową,jednak po 5 minutach ciszy z drugiej strony stolika spojrzeli na pozostałą dwójkę z dość niepewnymi minami.Oni dosłownie pożerali się wzrokiem i żadne nie zdawało sobie z tego sprawy.W końcu jednak Blaise chrząknął,w duchu przeklinając swoją głupotę i wyrwał resztę z zadumy.Szybko dopili swoje drinki i wrócili do szkoły aby skorzystać jeszcze choć trochę z dobrodziejstw wolnej soboty.
Gryfonka po przeanalizowaniu notki od Ginny musiała teraz ją złapać i porozmawiać póki jeszcze miała chwile przed szlabanem.
-Ginny?chciałaś pogadać tak?-zagadnęła niepewnie.
-Nooo tak Miona...słuchaj.Wiesz,że jesteś dla mnie jak siostra prawda?Oddałabym za ciebie życie przecież wiesz...
-Tak Ginny ja za ciebie też,ale zupełnie nie rozumiem do czego zmierzasz.
-Wiem o umowie pomiędzy chłopakami i Dumblem!-Wykrzyknęła szybko dziewczyna jakby bojąc się,że jednak nie starczy jej odwagi na wyjawienie prawdy.
-Ssskąd o tym wiesz?-Hermiona była przerażona.
-Dumbledore mi powiedział.A właściwie to napisał do mnie jakoś w lipcu i powiedział,że bez względu jak oni rozwiążą ten problem,nie mogę dopuścić do kłótni między tobą a mną i chłopakami.Mam być jakby strażnikiem,który pilnuje czy jego plan się powiódł.No i oczywiście kazał mnie również wybrać sobie jednego z nich i zrobić wszystko,abym z nim była.Rozumiesz coś z tego?
-Taaak Profesor to stary krętacz i zboczeniec.-Mimowolnie parsknęły śmiechem.-On chce żebyśmy o nich walczyły wbrew temu co sami sobie wylosowali tak?
-Dokładnie.-Ginny pokręciła współczująco głową.
-Ale to po co kazał im losować,tobie wybrać,przecież to bez sensu.
-Tłumaczył mi to przez wiele godzin..ale ja nie bardzo zrozumiałam.Nazywał to jakoś....aurea mediocritas czy jakoś tak...rozumiesz coś z tego?
-Rety to genialne!Ale i straszne nawet jak na niego.Pomyśl,chłopaki mieli odpokutować życie śmierciożercy tak?Ale wiadomo było,że to co robili było przykrywką dla ich prawdziwych osobowości.Żaden z nich nie był do końca ani dobry ani zły.Pamiętasz co Syriusz powiedział?"świat nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców"
-Jezu Miona ja wiem,że jesteś genialna jak diabli ale zwolnij i wytłumacz mi to po ludzku,ok?
-Dał im wybór ja albo ty,ale bez względu na to co by wybrali to przecież uczuć,serca,nie da się oszukać..Wiedział,że Draco prędzej czy pózniej zrozumie,że zależy mu na mnie a twoim zadaniem jest rozkochać w sobie Blaisa...tylko wtedy chłopcy udowodnią swoja prawdziwą przemianę!Jeśli będą potrafili przedłożyć szczęście przyjaciela ponad swoje własne!Blaise leci na mnie,ale tylko jeśli będzie walczył z własnym pragnieniem i "odstąpi mnie Draco"da prawdziwe świadectwo swojej przemiany.A Draco?on musi hamować własne potrzeby,na rzecz kolegi.Naprawdę,to genialne ale i okrutne.Jak zawsze profesor zrobił z nas swoje marionetki.Jeśli chłopcy się pokłócą o to i nie będą potrafili wybrać,przyjazń czy dziewczyna,to ich przemianę szlag trafi.
-Miona...ale jeśli ty podobasz się Draco,on tobie Blaise mnie,ale ja Blaisowi już nie,to nie sądzisz,że na tym wszystkim najbardziej ucierpi on sam?
-Niee!-Gryfonka złapała się za głowę.
-Musimy jakoś przechytrzyć tego starego durnia.Nie będzie z nami pogrywał.
-Tylko jak to zrobić?
-Nie wiem ale na razie leć na ten szlaban,bo Snape już pewnie na was czeka.
-Ok idę, a ty może spróbuj pogadać z Blaisem?
-Tak zrobię,trzymaj się.-Przytuliły się jeszcze szybko i każda pobiegła w swoją stronę.
*
Jak się okazało,Snape i Draco już na nią czekali.Jeszcze 5 minut i byłaby spózniona i miała spore kłopoty.Wpadłam do lochów jakby sam beznosy ja gonił. Zajęła miejsce obok Draco,który nawet się nie uśmiechał.To było dziwne.
-Panna Granger wreszcie zaszczyciła nas swoją obecnością,jak miło.
-Profesorze,ale ja się nie spózniłam.
-Ale na czas też nie przyszłaś.-Teraz to już wyraźnie z niej kpił.-Nie ważne,pewnie ciekawi was jakie dziś przydziele wam zadanie?-Oboje kiwnęli głowami,jakby bali się odezwać.
-Pójdziecie do zakazanego lasu i znajdziecie mi kilka ingrediencji.
-Profesorze!
-Słucham panno Granger?jakoś nie przypominam sobie,żebym udzielił ci głosu.
-Przecież uczniom nie wolno zapuszczać się do lasu.
-Tak się składa,że rozmawiałem z Dyrektorem i kiedy usłyszał,że chodzi o waszą dwójkę był bardziej niż rad,wysłać was na ten szlaban do lasu,więc zmykajcie.Tu macie listę składników,kiedy wrócicie zgłoście się od razu do mnie.Draco?
-Tak panie profesorze?
-Powodzenia!-I z tymi słowami wypchnął ich za drzwi gabinetu i zarechotał złośliwie.
Ganger pomyślała,że skoro Dyrektor o tym wie i się na to godzi to jest więcej niż porąbany,ale również jest tak jak przypuszczała-chce w tylko sobie znany,pokręcony sposób,pozbyć się z chłopaków wszelkich znamion śmierciożerstwa.Przerażało ją to i równocześnie fascynowało.
Nim się obejrzeli stali już nieopodal chatki Hagrida,na skraju zakazanego lasu.
Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu,każde pogrążone w swoich myślach.W końcu Draco pierwszy się odezwał.
-Wiesz gdzie tego wszystkiego szukać?
-Na szczęście tak,tylko niestety będziemy musieli się zapuścić naprawdę głęboko i trochę pochodzić po drzewach...
-Coo?serio wymyślił coś takiego?
-Tak,te składniki musi zebrać osoba przy użyciu kończyn,nie magii bo wtedy się je osłabia.Pewnie zabiłby nas jakby się zorientował,że użyliśmy magii do ich zdobycia.
Hermiona użyła różdżki by wyznaczyć północ i pociągnęła Draco dalej w gąszcz.Nawet się nie zorientował,że cały czas idą za rękę,bardzo blisko siebie,co chwilę się o siebie ocierając.Dziewczyna jednak czuła to aż za dobrze.Na zmianę robiło jej się i gorąco i chłodno,ale ani myślała puszczać Draco.Było jej dobrze tak jak było.Mimo wszystko czuła się bezpieczna,a i sceneria była magiczna.Taka chwila zdala od wszystkich,tylko oni i magia,plus magia w nich samych-to się już pewnie nie powtórzy.Nagle dziewczyna się zatrzymała,przez co ręka chłopaka jej się wyślizgnęła.Blondyn wreszcie się zorientował,że cały czas tak szli i postanowił pójść za ciosem.Podszedł i delikatnie przytulił do sobie gryfonkę.Ta nawet się nie opierała.Delektowała się tą chwilą tak samo jak ślizgon,a może nawet bardziej?Oboje chłonęli swoje zapachy i bicia serca tak samo jak w pokoju wspólnym,tylko teraz Miona wiedziała już,że musi coś z tym zrobić.
-Słuchaj Draco...-zaczęła powoli iść w stronę krzaka dzikich róż,które pachniały bardzo odurzająco.Chłopak poszedł za nią cały czas trzymając jej dłoń.
-Słucham?
-Nie może nas tak ponosić przecież wiesz...choćbyśmy nie chcieli to musimy wypełnić warunki..
-Czemu tak mówisz?Nie jesteś warunkiem,tylko żywą istotą,osoba,która czuje i myśli.Gdzieś mam umowę,nie będę postępował wbrew sercu.
-Nie,nie nie nie nie możesz!Musisz wypełnić wolę Dumbla.
-Dlaczego?
-Nie mogę ci tego powiedzieć,ale bardzo ważne jest abyś poślubił Ginny.
-Słuchaj a może ty się po prostu boisz co?
-Czego?
-Tego co jest między nami..-stał już naprawdę blisko.
-Między nami nic nie ma Draco...
-Jesteś pewna?
-Tak.-powiedziała to tak słabo,że nawet gdyby nie znał prawdy,to i tak by jej nie uwierzył.
-No to daj się pocałować.Jeśli faktycznie nic nie poczujemy,nawet nie oddawaj pocałunku ok?potraktuj to jak eksperyment..
-Noo no dobra,ale jeden całus tak?
-Tak jest!-Draco uśmiechał się łobuzersko.
Delikatnie nachyliła się w jego stronę i po chwili poczuła jego miękkie wargi na swoich.Bezwiednie pogłębiła pocałunek,marząc by nigdy się nie skończył.Nie wiedziała ile tak stali,ale zupełnie się tym nie przejmowała.Ważne było tylko to,że stali tak razem,zatracając się w tym pięknym pierwszym pocałunku,który zdawał się być wiecznością,ale równocześnie skończył się zbyt szybko.Kiedy odsunęli się od siebie Hermiona szybko spuściła oczy,jednak przyspieszony oddech i zaczerwienione policzki zdradzały jej podniecenie,takie samo jak u blondyna.Chłopak chrząknął i spojrzał na nią nieśmiało.
-I jaki werdykt?
-Mamy przerąbane.
-Cieszę się, mnie też sie podobało.
- Nie Draco!Mamy przerąbane spójrz!-Nim chłopak się zorientował coś przecięło im drogę nie dając szans na ucieczkę.Mimo wszystko ślizgon złapał brązowowłosą za rękę i ile tchu w płucach pobiegł w kierunku przeciwnym.Zwierzę,albo raczej dziki stwór był tak szybki,że raczej nie mieli szans go zgubić.Dopóki biegli nic im nie mógł zrobić,ale przecież siły też się kiedyś skończą.Nagle Draco olśniło i krzyknął:-Tarcze!
-Nie słyszę co mówisz!
Chłopak raptownie się zatrzymał,wypowiedział formułkę i stwór odbił się od wyczarowanej między nimi zapory.Byli bezpieczni.Niestety przez ten atak zabrnęli tak daleko w las,że teraz po ciemku nie było szans wrócić,żadne z nich nawet się nie kłóciło.Musieli spędzić resztę nocy w lesie.
Przeszli jeszcze kilometr i znaleźli jakiś opuszczony szałas.Hermiona szybko zaczęła gotować wodę na herbatę,aby choć trochę ich rozgrzać,a Draco wyszedł,aby nazbierać drewna do kominka.Wspólnie znaleźli koce i 2 poduszki.Ułożyli się pod ścianą i popijając gorącą herbatę,wtuleni w siebie powoli zasypiali.Coś jednak nie dawało ślizgonowi odpłynąć.
-Gdyby tam,nie zaatakował nas ten potwór,to co byś powiedziała?-Jako,że Herm już prawie spała,nie do końca wiedziała co i do kogo mówi.
-Że była to najcudowniejsza chwila w moim życiu i chętnie to powtórzę-mamrotała sennie jeszcze bardziej się w niego wtulając.
-Serio?-Draco na raz zerwał się na równe nogi nagle rozbudzony.
-Nie Draco wcale nie, ale wracaj tu bo mi zimno.
-Czyli wcale nie chcesz tego powtórzyć?
-Nie chce
-Szkoda.-Kiedy to powiedział,posłał jej swój firmowy uśmiech i już zatopił się w jej malinowych wargach.Z początku myślał,że go odepchnie,ale po chwili zorientował się,że po prostu chciała wydostać ręce spod koca i zarzucić mu je na szyje.Kiedy to uczyniła,oplatali się już tak szczelnie,że nie wiadomo było kto jest kto.Powoli pieszczota przerodziła się w walkę i oboje próbowali dominować.W końcu ślizgon leżał na przyjemnie zimnej podłodze a gryfonka na nim.Cały czas z zapałem oddawała pocałunki,nawet nie myśląc by przestać.Jej racjonalne myślenie poszło na spacer i ani myślało wracać.Jedyne o czym mogła teraz myśleć,to żal,że w tym małym raju nie maja łóżka.Oboje byli już nieźle rozbudzeni i podnieceni,ale spać też człowiek musi.Oderwali się od siebie,blondyn ułożył dziewczynę przed sobą,tyłem i objął ją rękami.W takiej pozycji się obudzili.Troszkę skołowani tym co się między nimi wydarzyło,wstydzili się na siebie spojrzeć.W końcu jednak pozbierali wszystkie rzeczy,posprzątali po swojej obecności i wyszli by znaleźć drogę do zamku.Szli przeważnie w ciszy,delektując się ostatnimi chwilami sam na sam.Oboje czuli,że jak wrócą to wszystko będzie już inaczej.Nie będą potrafili,spokojnie udawać,że nic nie czują.
Tuż przed chatką Hargida,odezwała się dziewczyna.
-Słuchaj Draco...
-Ciii nie psuj tego.Wiem co chcesz powiedzieć,że było fajnie ale jesteś zbyt grzeczna i ułożona,by złamać obietnicę i wolisz cierpieć niż powalczyć o szczęście,ale ja to zmienię zobaczysz.-Po tych słowach bezceremonialnie,ostatni raz wpił się w jej usta i po chwili już zapomnieli o bożym świecie,wzajemnie się drażniąc,pożerając i pieszcząc językami.
-Zmienię to zobaczysz.
wtorek, 18 marca 2014
Rozdział 6
Trochę długo nic nie było,ale już jest.Zachęcam do czytania,komentowania,pozdrawiam i życzę miłej lektury.
Kiedy Miona i Zabb zostali sami,każde pogrążyło się w swoich myślach ,ale oboje uśmiechali się pod nosem.Herm wciąż analizowała,jak w tak prosty sposób, udało się zbliżyć do siebie pokłóconych kumpli.Blaise natomiast myślał co by tu zrobić,aby przysporzyć sobie sposobności do pocałunku i zbliżenia się do gryfonki,która powoli stawała się dla niego bardzo ważna.W końcu postawił na naturalność i prostotę,w końcu jak ma się zakochać ,to w nim prawdziwym a nie udawanym.To też stanowiło pewien problem. Zabini od lat żyjący w cieniu wielkiego Draco Malfoy'a cierpiał na niską samoocenę i tylko bezczelnością nadrabiał w swoim mniemaniu nieciekawe usposobienie.Chłopak myślał,że większość jego podbojów kończyła się sukcesem tylko dlatego,że albo był nagrodą pocieszenia po koszu od przyjaciela,albo po prostu niektóre dziewczyny nie mierzą zbyt wysoko.
Teraz obawiał się,że z Hermioną będzie tak samo.Nie może-choć pewnie bardzo by chciała-być ze smokiem bo w końcu jak sama stwierdziła,on zawsze dostaje to co najlepsze.W tym ją!Ale nie tym razem.Blaise zrobi wszystko aby dziewczyna chciała być z nim.Potrzebował tylko czasu,aby pokazać jej,że nie zawsze badboy'e wygrywają najlepsze laski.
-Hermiona muszę ci podziękować,że podjęłaś się próby pogodzenia mnie ze smokiem.Wszystko co powiedziałaś było prawdą,ale ja po prostu boję się,że on mi cię odbierze.-Chłopak nerwowo przestępował z nogi na nogę i w duchu liczył,że ona zaprzeczy i rozwieje targające nim wątpliwości.
-Słuchaj Blaise,ja was obydwu lubię,szanuje i w ogóle,ale nie możemy wszystkiego stawiać,aż tak na ostrzu noża,bo oszalejemy z Ginny a wy się pozabijacie.
-O czym ty mówisz?-Zabb patrzył na nią z wyjątkowo tępym wyrazem twarzy,co trochę otrzeźwiło gryfonkę. Przecież ty masz nic nie wiedzieć o ich układzie z Profesorem idiotko! -Pomyślała w panice.
-Po prostu....myślę,że musimy się lepiej poznać i jakoś ogarnąć to wszystko,nie uważasz?Jesteśmy prefektami,mieszkamy razem,więc to naturalne,że się do siebie zbliżymy.Zaufaj mi.-To jak rzucanie psu kości.-Pomyślała Hermiona ze zgrozą.
-Masz rację współlokatorko,poznajmy się lepiej.
-Ok,ale musisz też poznać Ginny i zakończyć te głupie waśnie z Draconem.
-Pod warunkiem,że on też skończy mieszać.
-Oj skończy możesz być pewien.-Brązowooka powiedziała to pewnie ale wcale nie była taka przekonana co do prawdziwości tych słów.
Kiedy Miona i Zabb zostali sami,każde pogrążyło się w swoich myślach ,ale oboje uśmiechali się pod nosem.Herm wciąż analizowała,jak w tak prosty sposób, udało się zbliżyć do siebie pokłóconych kumpli.Blaise natomiast myślał co by tu zrobić,aby przysporzyć sobie sposobności do pocałunku i zbliżenia się do gryfonki,która powoli stawała się dla niego bardzo ważna.W końcu postawił na naturalność i prostotę,w końcu jak ma się zakochać ,to w nim prawdziwym a nie udawanym.To też stanowiło pewien problem. Zabini od lat żyjący w cieniu wielkiego Draco Malfoy'a cierpiał na niską samoocenę i tylko bezczelnością nadrabiał w swoim mniemaniu nieciekawe usposobienie.Chłopak myślał,że większość jego podbojów kończyła się sukcesem tylko dlatego,że albo był nagrodą pocieszenia po koszu od przyjaciela,albo po prostu niektóre dziewczyny nie mierzą zbyt wysoko.
Teraz obawiał się,że z Hermioną będzie tak samo.Nie może-choć pewnie bardzo by chciała-być ze smokiem bo w końcu jak sama stwierdziła,on zawsze dostaje to co najlepsze.W tym ją!Ale nie tym razem.Blaise zrobi wszystko aby dziewczyna chciała być z nim.Potrzebował tylko czasu,aby pokazać jej,że nie zawsze badboy'e wygrywają najlepsze laski.
-Hermiona muszę ci podziękować,że podjęłaś się próby pogodzenia mnie ze smokiem.Wszystko co powiedziałaś było prawdą,ale ja po prostu boję się,że on mi cię odbierze.-Chłopak nerwowo przestępował z nogi na nogę i w duchu liczył,że ona zaprzeczy i rozwieje targające nim wątpliwości.
-Słuchaj Blaise,ja was obydwu lubię,szanuje i w ogóle,ale nie możemy wszystkiego stawiać,aż tak na ostrzu noża,bo oszalejemy z Ginny a wy się pozabijacie.
-O czym ty mówisz?-Zabb patrzył na nią z wyjątkowo tępym wyrazem twarzy,co trochę otrzeźwiło gryfonkę. Przecież ty masz nic nie wiedzieć o ich układzie z Profesorem idiotko! -Pomyślała w panice.
-Po prostu....myślę,że musimy się lepiej poznać i jakoś ogarnąć to wszystko,nie uważasz?Jesteśmy prefektami,mieszkamy razem,więc to naturalne,że się do siebie zbliżymy.Zaufaj mi.-To jak rzucanie psu kości.-Pomyślała Hermiona ze zgrozą.
-Masz rację współlokatorko,poznajmy się lepiej.
-Ok,ale musisz też poznać Ginny i zakończyć te głupie waśnie z Draconem.
-Pod warunkiem,że on też skończy mieszać.
-Oj skończy możesz być pewien.-Brązowooka powiedziała to pewnie ale wcale nie była taka przekonana co do prawdziwości tych słów.
*
Tymczasem Ginny i Draco gawędzili jak najlepsi kumple w wielkiej sali czekając na swoich przyjaciół.
Wcale nie przeszkadzało im,że absolutnie wszyscy gapili się na tą niecodzienną sytuację,nawet nauczyciele zerkali nerwowo na stół ślizgonów,jakby zaraz miała wybuchnąć ogromna kłótnia.Nic takiego jednak się nie stało,wszystko było w jak najlepszym porządku. Ginny właśnie zamieniła pudding Draco w naleśniki.Chłopak spojrzał na nią zszokowany.
-Skąd wiedziałaś?
-Słyszałam kiedyś,jak mówiłeś Pansy,że zawsze na urodziny mama robiła ci naleśniki bo to twoje ulubione danie.-Dziewczyna zaczerwieniła się uroczo.
-Tak,to strasznie miłe co zrobiłaś.
-Żaden problem.-Tutaj posłała mu swój firmowy uśmiech.Tak,Ginny Weasley też ma swój firmowy uśmiech dzięki któremu już nie raz i nie dwa udało jej się zdobyć jakiegoś przystojniaka.Tym sposobem zaskarbiła sobie sympatię blondyna i w razie czego-pomoc.Widziała to w jego oczach,był wyraźnie zafascynowany i bardzo jej to odpowiadało. Draco Malfoy bardzo jej się przyda do realizacji karkołomnego planu.Polegał on na zdobyciu serca pewnego ciemnoskórego ślizgona,w którym Weasley'ówna było od jakiegoś czasu zakochana.Nikt jednak o tym nie wiedział,dlatego musiała się nieźle nagimnastykować,aby jej plan i fortel nie spaliły na panewce.Intuicja podpowiadała jej,że jeśli się dobrze postara,Malfoy nawet o tym nie wiedząc pomoże jej podbić serce Blaisa,a może nawet sam zdobędzie Hermionę,co by jej bardzo odpowiadało.Czuła,że jej współlokatorka,czuje mięte do kumpla ,ale nie była pewna do którego. Ginny po prostu delikatnie jej to zasugeruje....
Do stolika podszedł Zabini. Troszkę zdziwił go widok ślizgona i gryfonki zaśmiewających się z czegoś radośnie,ale nawet nie dał tego po sobie poznać,aby nie robić niepotrzebnej sensacji.
-To jak gołąbeczki idziemy do Hogsmeade?-Odezwał sie Blaise dziarskim tonem.
-Jasne tylko wezmę szalik bo trochę wieje.-Draco już podniósł się z miejsca.-Poczekajcie w hallu ok?-Smoku to od razu zawołaj Hermionę pewnie nadal siedzi i szuka idealnego stroju na tę okazję.-Ginny puściła do Draco oczko.
-Ok do zobaczenia za chwilę.
Kiedy jednak chłopak dotarł do ich prefekckiego dormitorium nigdzie nie mógł znaleźć szatynki.
W końcu jednak zawędrował pod drzwi jej pokoju,jednak nikt nie odpowiadał na wołanie.Wyraźnie jednak słyszał jakiś ruch po drugiej stronie.Postanowił w końcu wejść do środka,może coś jest nie tak?Delikatnie przekręcił gałkę w drzwiach i stanął w progu oniemiały.Dziewczyna stała w samej bieliźnie tyłem do niego i szukała czegoś koszu na ciuchy.Tuż obok stało wielkie,mosiężne lustro pięknie zdobione. Kiedy się wyprostowała,mógł w odbiciu zobaczyć wszystkie jej wdzięki i krągłości.Coś zaczęło palić go żywym ogniem od środka.Nawet gdyby ktoś groził mu teraz bronią to nie wycofałby się do salonu,tylko stał dalej i patrzył jakby miał jej już nigdy więcej nie widzieć.Nie myślał już o Ginny o tym jak świetnie im się gadało.Teraz liczyła się tylko Hermiona...Ona nigdy nie będzie twoja smoku,opanuj głupie pożądanie.To tylko popęd.Doskonale zdawał sobie sprawę,że nie chodzi tylko o fizyczność.Wpadł jak śliwka w kompot,bo mógł jednocześnie z nią siedzieć,śmiać się,milczeć i patrzeć na jej piękne ciało,które aż wołało o pieszczotę. Niee ona nie jest taka!Fakt nie jest.Więc ja też będę ponad to.Zachowam się jak dżentelmen.
-Hej Hermiona wszędzie cię szukałem.-Udał,że nie może złapać oddechu,choć w sumie nie musiał udawać bo w chwili w której dziewczyna odwróciła się przodem do niego to dosłownie zdębiał.
-Jeeezu Malfoy ale mnie przestraszyłeś...
-Wybacz nie chciałem.-Udał skruchę.-Słuchaj ubieraj się i idziemy do Hogsmeade bo potem mamy jeszcze ten szlaban.
-Co?Aaaaa Malfoy jak możesz sobie tak stać kiedy paraduję przed tobą praktycznie naga?-Dziewczyna zakryła piersi rękoma i zaczęła biegać w te i wewte po pokoju.
-Uspokój się przecież nie ma na co patrzeć.-Musiał z niej zakpić inaczej głos mógł go zawieść i zdradzić zdenerwowanie i podniecenie.
-Jesteś świnią!Wynoś się stąd,już!-Dziewczyna rzuciła w niego poduszką,którą zręcznie złapał.
-Jesteś Granger nie panikuj,nic się nie stało,tak?-Teraz to on już był zbity z tropu jej nagłym wybuchem.
-Właśnie,że się stało,nie powinieneś tak stać i się gapić na mnie...
-Bo?
-Bo ktoś znów mógłby wejść i dziwnie to odebrać..
-A to tu cię boli...Boisz się,że Blaise znów pomyśli,że coś jest między nami..
-A jest?-Popatrzyła na niego z mało skrywaną nadzieją w oczach.
-Nooo nie wiem,to chyba zależy już tylko od nas nie sądzisz?-Draco zrobił krok w jej stronę,nieznacznie się zbliżając.
-Czego ty chcesz Malfoy?Mam na myśli,czego naprawdę oczekujesz.
-Sam nie wiem...Weasley,jest naprawdę fajną babką,ale nie ma między nami takiej chemii jak..
-Jak co?-Teraz Hermiona już ewidentnie ciągnęła go za język,aby usłyszeć jakieś konkretne wyznanie.
-Jak między tobą i Zabinim.-Wyznał po chwili.
-Między nami nie ma żadnej chemii..
-Sama nie wierzysz w to co mówisz..
-Skąd wiesz?-Chłopak był już tak blisko niej,że dziewczyna bezwiednie cofnęła się o malutki kroczek do tyłu,ale i tak na niewiele się to zdało.
-Widzę jak na niego patrzysz,jak on zerka na ciebie.Oboje znamy już finał tej historii.
-Finał podyktowany przez Dumbledore'a!-Krzyknęła zrozpaczona dziewczyna.
-Wcale nie musi tak być...
-Nie?
-Sami możemy zdecydować jak to się potoczy..-Stał już bardzo blisko niej i starał się utrzymywać kontakt wzrokowy,aby przypadkiem nie stracić kontroli nad swoim ciałem.
-A nie odpowiada ci taki stan rzeczy?-Gryfonka praktycznie wymruczała mu to do ucha.
-Nie,jeśli tobie też nie.-Ciężko przychodziło mu wypowiadanie czegokolwiek,jej bliskość i drżenie ciała wprawiły go w dziwny stan,którego jakoś nie potrafił nazwać,a może nawet nie chciał.Brązowooka wciąż stała drżąc,kiedy zdała sobie sprawę,że stoi przed nim tylko w bieliźnie i cieniutkim szlafroczku,a on również ciężko oddychając cały czas patrzy jej w oczy.Jego spojrzenie wyrażało takie pożądanie i niepewność,że mogłaby utonąć.Nie chcesz być z tym ślizgonem.-Przemknęło jej gdzieś w zakamarkach podświadomości.Chcesz być z Blaisem...ale czy na pewno?Musisz z nim być.Taki jest plan.Pieprzyć plan.Bitwa w jej głowie zakończyła się tak,że gryfonka zarzuciła blondynowi ręce na szyję i oplotła go ciasno.Chłopak zbyt zaskoczony by cokolwiek powiedzieć tylko stał,ciężko łapiąc powietrze i patrząc na nią tymi zafascynowanymi oczami o stalowej barwie.Stali tak blisko siebie,objęci,że postronny obserwator pomyślałby:Zakochana do szaleństwa para.Kiedy dziedzic pochylił się nad dziewczyną,wreszcie przyszło otrzeźwienie.
-Przestań Draco.-Powiedziała hardo jednak głos zdradził ją,że wcale nie chce aby się zatrzymywał.
-Mam przestać?-W chłopaku dosłownie się zagotowało.-Doprowadziłaś mnie praktycznie na skraj szaleństwa,tylko stojąc tu w tej imitacji stroju i każesz mi przestać?W co ty grasz Hermiona?Byłaś tu tak samo jak ja czułaś to co ja,nawet nie zaprzeczaj.-Wykonał gest ręką,mający uciszyć jej protesty,które już chciała wypowiedzieć.-Pragnęłaś mnie tak samo,jak ja ciebie i mówisz mi przestań?To chore dziewczyno,zastanów się czego chcesz...kogo chcesz!
-Nie wiem...ja...przepraszam..
-Aha,rozumiem.Oszukujesz samą siebie.Jak już dojdzie do ciebie,że zniszczyłaś coś pięknego,to daj znać,będę najprawdopodobniej na ślubnym kobiercu z twoją przyjaciółką,która przynajmniej ma oczy i potrafiła stawić czoła swoim pragnieniom.Ale ciebie to nie obchodzi prawda?
-O czym ty mówisz?
-Ruda leci na Blaise'a,nie wiedziałaś?
-Nie,nic mi nie mówiła.
-Widać nie jesteście aż takimi przyjaciółkami,skoro nie chciała się tym z tobą podzielić.
-A ty skąd to wiesz?-Teraz Hermiona już prawie krzyczała.Podniecenie już wyparowało,teraz zastąpił je smutek.
-Sama mi powiedziała.
-Nie wierze,powiedziała tobie a nie mi?
-Widzisz widocznie więcej osób dostrzega to czego ty,w ogóle.
-?
-Nie potrafisz się zdecydować.Kluczysz między nami,bo się boisz.Musisz spełnić wolę Profesora,ale chciałabyś inaczej.Przejmujesz się Blaisem, ale nie na tyle by pomyśleć o nim chwilę przed tym jak praktycznie zdarliśmy z siebie ciuchy...no..tobie to już nie było potrzebne.-Spojrzał wymownie na wystające spod szlafroka krągłości okryte tylko koronką.W tym momencie dziewczyna szczelniej okryła się materiałem,nie wiedząc czy może już ufać instynktom swoim i blondyna.Niby teraz się kłócili,ale elektryzujące przyciąganie między nimi było wręcz namacalne.
-Nie będę wysłuchiwać kazania od byłego śmierciożercy,które przeleciał połowę Hogwartu. Sama wiem co robię nie tak i nie bój się,naprawię to.-Wyminęła go zręcznie i zaczęła zbierać porozrzucane ciuchy z podłogi.
-Czyli znów uciekasz?Nie rób tego,proszę!-Chwycił ją za ramiona i znów przycisnął do tej samej ściany.
-Draco puść,trzeba się zbierać do Hogsmead.
-Obiecaj mi,że nie będziesz uciekać,przed własnymi pragnieniami,spójrz na mnie.-Podniósł jej podbródek na wysokość własnego.-Obiecaj.-W jego oczach była taka desperacja,że dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić:pocałować go i uciec,wyminąć go i uciec,dać mu w twarz i uciec?Nie zdążyła jednak rozważyć tego problemu bo chłopak już ją puścił i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Hermiona osunęła się po ścianie i załkała cicho.Czemu to wszystko musi być takie trudne.Przeklęty Dumbledore!
Musiała teraz zadecydować.Zachować się jak dawna Hermiona,wybrać Blaisa,bo tak trzeba czy wybrać Draco i zrujnować dotychczas skrzętnie zbudowany mur?Mur który blondyn zdawał się burzyć jednym swoim spojrzeniem?To nie jest chłopak dla ciebie.-Myślała.-Zabini jest przystojny,zabawny i miły i bezpieczny.Nie potrzebujesz bezpieczeństwa!Przeżyłaś pieprzoną wojnę,dasz sobie radę z jednym marnym blondynem.Marnym?Kiedy tak trzymał ją w ramionach,czuła wszystko co powinna była czuć przy Blaisie.Podniecenie,radość,spełnienie i o dziwo satysfakcję.Czuła się chciana,akceptowana,pożądana.A na tym jej najbardziej zależało.Wbrew wszystkiemu podjęła już decyzję,jednak musi najpierw znaleźć rudą i wyjaśnić z nią to wszystko.Niewiele myśląc ubrała się w cokolwiek i pobiegła na dół pod wielką salę.
Do stolika podszedł Zabini. Troszkę zdziwił go widok ślizgona i gryfonki zaśmiewających się z czegoś radośnie,ale nawet nie dał tego po sobie poznać,aby nie robić niepotrzebnej sensacji.
-To jak gołąbeczki idziemy do Hogsmeade?-Odezwał sie Blaise dziarskim tonem.
-Jasne tylko wezmę szalik bo trochę wieje.-Draco już podniósł się z miejsca.-Poczekajcie w hallu ok?-Smoku to od razu zawołaj Hermionę pewnie nadal siedzi i szuka idealnego stroju na tę okazję.-Ginny puściła do Draco oczko.
-Ok do zobaczenia za chwilę.
Kiedy jednak chłopak dotarł do ich prefekckiego dormitorium nigdzie nie mógł znaleźć szatynki.
W końcu jednak zawędrował pod drzwi jej pokoju,jednak nikt nie odpowiadał na wołanie.Wyraźnie jednak słyszał jakiś ruch po drugiej stronie.Postanowił w końcu wejść do środka,może coś jest nie tak?Delikatnie przekręcił gałkę w drzwiach i stanął w progu oniemiały.Dziewczyna stała w samej bieliźnie tyłem do niego i szukała czegoś koszu na ciuchy.Tuż obok stało wielkie,mosiężne lustro pięknie zdobione. Kiedy się wyprostowała,mógł w odbiciu zobaczyć wszystkie jej wdzięki i krągłości.Coś zaczęło palić go żywym ogniem od środka.Nawet gdyby ktoś groził mu teraz bronią to nie wycofałby się do salonu,tylko stał dalej i patrzył jakby miał jej już nigdy więcej nie widzieć.Nie myślał już o Ginny o tym jak świetnie im się gadało.Teraz liczyła się tylko Hermiona...Ona nigdy nie będzie twoja smoku,opanuj głupie pożądanie.To tylko popęd.Doskonale zdawał sobie sprawę,że nie chodzi tylko o fizyczność.Wpadł jak śliwka w kompot,bo mógł jednocześnie z nią siedzieć,śmiać się,milczeć i patrzeć na jej piękne ciało,które aż wołało o pieszczotę. Niee ona nie jest taka!Fakt nie jest.Więc ja też będę ponad to.Zachowam się jak dżentelmen.
-Hej Hermiona wszędzie cię szukałem.-Udał,że nie może złapać oddechu,choć w sumie nie musiał udawać bo w chwili w której dziewczyna odwróciła się przodem do niego to dosłownie zdębiał.
-Jeeezu Malfoy ale mnie przestraszyłeś...
-Wybacz nie chciałem.-Udał skruchę.-Słuchaj ubieraj się i idziemy do Hogsmeade bo potem mamy jeszcze ten szlaban.
-Co?Aaaaa Malfoy jak możesz sobie tak stać kiedy paraduję przed tobą praktycznie naga?-Dziewczyna zakryła piersi rękoma i zaczęła biegać w te i wewte po pokoju.
-Uspokój się przecież nie ma na co patrzeć.-Musiał z niej zakpić inaczej głos mógł go zawieść i zdradzić zdenerwowanie i podniecenie.
-Jesteś świnią!Wynoś się stąd,już!-Dziewczyna rzuciła w niego poduszką,którą zręcznie złapał.
-Jesteś Granger nie panikuj,nic się nie stało,tak?-Teraz to on już był zbity z tropu jej nagłym wybuchem.
-Właśnie,że się stało,nie powinieneś tak stać i się gapić na mnie...
-Bo?
-Bo ktoś znów mógłby wejść i dziwnie to odebrać..
-A to tu cię boli...Boisz się,że Blaise znów pomyśli,że coś jest między nami..
-A jest?-Popatrzyła na niego z mało skrywaną nadzieją w oczach.
-Nooo nie wiem,to chyba zależy już tylko od nas nie sądzisz?-Draco zrobił krok w jej stronę,nieznacznie się zbliżając.
-Czego ty chcesz Malfoy?Mam na myśli,czego naprawdę oczekujesz.
-Sam nie wiem...Weasley,jest naprawdę fajną babką,ale nie ma między nami takiej chemii jak..
-Jak co?-Teraz Hermiona już ewidentnie ciągnęła go za język,aby usłyszeć jakieś konkretne wyznanie.
-Jak między tobą i Zabinim.-Wyznał po chwili.
-Między nami nie ma żadnej chemii..
-Sama nie wierzysz w to co mówisz..
-Skąd wiesz?-Chłopak był już tak blisko niej,że dziewczyna bezwiednie cofnęła się o malutki kroczek do tyłu,ale i tak na niewiele się to zdało.
-Widzę jak na niego patrzysz,jak on zerka na ciebie.Oboje znamy już finał tej historii.
-Finał podyktowany przez Dumbledore'a!-Krzyknęła zrozpaczona dziewczyna.
-Wcale nie musi tak być...
-Nie?
-Sami możemy zdecydować jak to się potoczy..-Stał już bardzo blisko niej i starał się utrzymywać kontakt wzrokowy,aby przypadkiem nie stracić kontroli nad swoim ciałem.
-A nie odpowiada ci taki stan rzeczy?-Gryfonka praktycznie wymruczała mu to do ucha.
-Nie,jeśli tobie też nie.-Ciężko przychodziło mu wypowiadanie czegokolwiek,jej bliskość i drżenie ciała wprawiły go w dziwny stan,którego jakoś nie potrafił nazwać,a może nawet nie chciał.Brązowooka wciąż stała drżąc,kiedy zdała sobie sprawę,że stoi przed nim tylko w bieliźnie i cieniutkim szlafroczku,a on również ciężko oddychając cały czas patrzy jej w oczy.Jego spojrzenie wyrażało takie pożądanie i niepewność,że mogłaby utonąć.Nie chcesz być z tym ślizgonem.-Przemknęło jej gdzieś w zakamarkach podświadomości.Chcesz być z Blaisem...ale czy na pewno?Musisz z nim być.Taki jest plan.Pieprzyć plan.Bitwa w jej głowie zakończyła się tak,że gryfonka zarzuciła blondynowi ręce na szyję i oplotła go ciasno.Chłopak zbyt zaskoczony by cokolwiek powiedzieć tylko stał,ciężko łapiąc powietrze i patrząc na nią tymi zafascynowanymi oczami o stalowej barwie.Stali tak blisko siebie,objęci,że postronny obserwator pomyślałby:Zakochana do szaleństwa para.Kiedy dziedzic pochylił się nad dziewczyną,wreszcie przyszło otrzeźwienie.
-Przestań Draco.-Powiedziała hardo jednak głos zdradził ją,że wcale nie chce aby się zatrzymywał.
-Mam przestać?-W chłopaku dosłownie się zagotowało.-Doprowadziłaś mnie praktycznie na skraj szaleństwa,tylko stojąc tu w tej imitacji stroju i każesz mi przestać?W co ty grasz Hermiona?Byłaś tu tak samo jak ja czułaś to co ja,nawet nie zaprzeczaj.-Wykonał gest ręką,mający uciszyć jej protesty,które już chciała wypowiedzieć.-Pragnęłaś mnie tak samo,jak ja ciebie i mówisz mi przestań?To chore dziewczyno,zastanów się czego chcesz...kogo chcesz!
-Nie wiem...ja...przepraszam..
-Aha,rozumiem.Oszukujesz samą siebie.Jak już dojdzie do ciebie,że zniszczyłaś coś pięknego,to daj znać,będę najprawdopodobniej na ślubnym kobiercu z twoją przyjaciółką,która przynajmniej ma oczy i potrafiła stawić czoła swoim pragnieniom.Ale ciebie to nie obchodzi prawda?
-O czym ty mówisz?
-Ruda leci na Blaise'a,nie wiedziałaś?
-Nie,nic mi nie mówiła.
-Widać nie jesteście aż takimi przyjaciółkami,skoro nie chciała się tym z tobą podzielić.
-A ty skąd to wiesz?-Teraz Hermiona już prawie krzyczała.Podniecenie już wyparowało,teraz zastąpił je smutek.
-Sama mi powiedziała.
-Nie wierze,powiedziała tobie a nie mi?
-Widzisz widocznie więcej osób dostrzega to czego ty,w ogóle.
-?
-Nie potrafisz się zdecydować.Kluczysz między nami,bo się boisz.Musisz spełnić wolę Profesora,ale chciałabyś inaczej.Przejmujesz się Blaisem, ale nie na tyle by pomyśleć o nim chwilę przed tym jak praktycznie zdarliśmy z siebie ciuchy...no..tobie to już nie było potrzebne.-Spojrzał wymownie na wystające spod szlafroka krągłości okryte tylko koronką.W tym momencie dziewczyna szczelniej okryła się materiałem,nie wiedząc czy może już ufać instynktom swoim i blondyna.Niby teraz się kłócili,ale elektryzujące przyciąganie między nimi było wręcz namacalne.
-Nie będę wysłuchiwać kazania od byłego śmierciożercy,które przeleciał połowę Hogwartu. Sama wiem co robię nie tak i nie bój się,naprawię to.-Wyminęła go zręcznie i zaczęła zbierać porozrzucane ciuchy z podłogi.
-Czyli znów uciekasz?Nie rób tego,proszę!-Chwycił ją za ramiona i znów przycisnął do tej samej ściany.
-Draco puść,trzeba się zbierać do Hogsmead.
-Obiecaj mi,że nie będziesz uciekać,przed własnymi pragnieniami,spójrz na mnie.-Podniósł jej podbródek na wysokość własnego.-Obiecaj.-W jego oczach była taka desperacja,że dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić:pocałować go i uciec,wyminąć go i uciec,dać mu w twarz i uciec?Nie zdążyła jednak rozważyć tego problemu bo chłopak już ją puścił i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Hermiona osunęła się po ścianie i załkała cicho.Czemu to wszystko musi być takie trudne.Przeklęty Dumbledore!
Musiała teraz zadecydować.Zachować się jak dawna Hermiona,wybrać Blaisa,bo tak trzeba czy wybrać Draco i zrujnować dotychczas skrzętnie zbudowany mur?Mur który blondyn zdawał się burzyć jednym swoim spojrzeniem?To nie jest chłopak dla ciebie.-Myślała.-Zabini jest przystojny,zabawny i miły i bezpieczny.Nie potrzebujesz bezpieczeństwa!Przeżyłaś pieprzoną wojnę,dasz sobie radę z jednym marnym blondynem.Marnym?Kiedy tak trzymał ją w ramionach,czuła wszystko co powinna była czuć przy Blaisie.Podniecenie,radość,spełnienie i o dziwo satysfakcję.Czuła się chciana,akceptowana,pożądana.A na tym jej najbardziej zależało.Wbrew wszystkiemu podjęła już decyzję,jednak musi najpierw znaleźć rudą i wyjaśnić z nią to wszystko.Niewiele myśląc ubrała się w cokolwiek i pobiegła na dół pod wielką salę.
czwartek, 13 marca 2014
PODZIĘKOWANIE!
Witajcie!
Nowy rozdział pojawi się na dniach,a w nim wreszcie zacznie się właściwa akcja dramione.
Chciałam bardzo serdecznie podziękować przemiłej osóbce.
Lúthien-jesteś wielka.
Dziękuję za szablon,polecenie u siebie i za to,że jesteś!
Dziękuję również za każde wyświetlenie i komentarz.
Oby było ich więcej.
Życzę wam miłego dnia!
Nowy rozdział pojawi się na dniach,a w nim wreszcie zacznie się właściwa akcja dramione.
Chciałam bardzo serdecznie podziękować przemiłej osóbce.
Lúthien-jesteś wielka.
Dziękuję za szablon,polecenie u siebie i za to,że jesteś!
Dziękuję również za każde wyświetlenie i komentarz.
Oby było ich więcej.
Życzę wam miłego dnia!
sobota, 8 marca 2014
Rozdział 5
Jeśli ktoś to czyta,proszę o malutki komentarzyk,tak dla własnej satysfakcji.
DZIĘKUJE!
Rozdział 5
Draco pobiegł pod salę,w której zawsze były eliksiry.Zastał pod nią Zabiniego wesoło gawędzącego z Ginny Weasley. Trochę zbiło go to z tropu,jednak nie chciał dać mu tej satysfakcji z zagięcia go.Podszedł do przyjaciela z niepewnym uśmiechem i zagadnął dziarsko,choć drżenie jego głosu zdradzało napięcie.
-Blaise,możemy pogadać?
-Yyy nie jestem pewien.
-Daj mi dwie minuty,potem znikam.Tak przy okazji,ładnie wyglądasz Weasley.-Ślizgon oczywiście posłał jej swój firmowy uśmiech,na co Ginny zaczerwieniła się i uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.
-OK chodź,a my Ginny jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Kiedy chłopcy odeszli do Ginny podbiegła zmieszana Hermiona.
-Gdzieś ty była i co to za tajemnice o jakich wspominał twój przystojniak?
-Gadałaś z Draco?
-HA! wiedziałam,że wystarczy cię podejść i już wygadasz prawdę!A więc podoba ci się?-Nie,po prostu myślałam o nim i tak jakoś nasunęło mi się samo..
-Hm myślałaś...a ja myślałam,że go nienawidzisz,jest ci obojętny i wcale ci się nie podoba!
-Nie krzycz bo jeszcze cię usłyszą.
-No przyznaj nieźle cię wzięło.
-Lepiej powiedz o czym rozmawiałaś z Blaisem.
-Ten słodziak wprowadzał mnie w plan podbicia świata.
-Poważnie się pytam.
-Ojeej nie umiesz się bawić.Chciał wiedzieć co sądzę o smoku,czy mi się podoba jak mi się z wami mieszka itp.
-A ty powiedziałaś..?
-Znasz mnie, próbowałam go poderwać,ale średnio się dawał.
-Cooo?-Gryfonka była nieźle poirytowana zachowaniem przyjaciółki i nie potrafiła już tego ukrywać.Teraz kiedy wiedziała,że musi być z Blaisem a w sumie to nawet chce to Ginny nie mogła tak po prostu go podrywać.Niech sobie weźmie Malfoya.Albo nie,ja go chcę.Wcale nie!
Sama już nie wiedziała,czego chce,kogo,czy w ogóle kogoś.Dosłownie utknęła.Nic już nie było proste.
Przyjaciółka przyglądała jej się uważnie,ale i z niepokojem.
Chodźmy już Miona, później się nad tym wszystkim zastanowimy na spokojnie.To powiedziawszy Ruda pociągnęła koleżankę do sali.
Tymczasem chłopcy,kawałek dalej nadal nie doszli do konsensusu.
-Słuchaj Blaise.Przepraszam.Nie powinienem się tak unosić,sabotować waszych relacji itp.Wybaczysz mi?
-Nie wiem czy jestem w stanie smoku.Zachowałeś się jak jakiś pieprzony zazdrosny mąż,a ty jej nawet nie lubisz!-Kilkoro uczniów popatrzyło na nich z rozbawieniem.Kłócący się ślizgoni to częsty widok na korytarzach szkoły.
-Skąd ci przyszło do głowy,że nie zmieniłem nastawienia do niej i do Weasley?
-A zmieniłeś?
-TAK
-To jesteś jeszcze większym hipokrytą niż myślałem,najpierw nienawidzisz gryfonek przez tyle lat.Gówno cię obchodzą ich uczucia,a teraz kiedy zawarliśmy ten nieszczęsny układ,próbujesz mi odbić Hermionę bo jest ładniejsza tak?
-Phi..wcale nie jest ładniejsza.
-Serio?To czemu cały czas rozbierasz ją wzrokiem?
-Wcale nie.
-Taaa smoku przyznaj się,nie możesz znieść myśli,że ona ci się podoba,ale woli mnie.
-A skąd ty to wiesz?
-Niby dlaczego miałaby chcieć ciebie?
-Bo jestem przystojniejszy?
-A nie przyszło ci na myśl,że może jej też zależy na prawdziwym uczuciu,cieple, zwykłej rozmowie i akceptacji?
-Przyszło i..
-No właśnie.A skoro nie potrafisz jej tego dać to nie odbieraj mnie takiej możliwości tylko dlatego,że jest jedyną dziewczyną, która na ciebie nie leci i chcesz jej kosztem udowodnić mi,że jestem gorszy od ciebie.
-Zabini co ty bredzisz,nigdy tak nie myślę!
-Serio?Ja sądzę,że zawsze tak myślałeś,a teraz stało się dla ciebie jasne,że mam u niej większe szanse dlatego chcesz mi ją odbić a potem zostawić..
-Nigdy bym tego nie zrobił...
-Myślę,że dokładnie to byś zrobił.Jesteś cynicznym dupkiem,który dba tylko o siebie i po trupach idzie do celu.Założę się,że zrobiłbyś jej przykrość bez wahania,nawet teraz po sojuszu.
-Nie mów tak Blaise...-Chłopak poczuł się bezsilny.Słowa kolegi zabolały go o wiele bardziej niż był w stanie przyznać.Po części na pewno miał rację,jednak z tym jednym przesadził.Nie zostawiłby jej gdyby jednak chciała być jego.Ze słów kolegi wynikało,że nie chciała,ale to już jakby przestało się liczyć.Jeżeli on i Blaise,nie dojdą do porozumienia,a pewnie nie dojdą, to wszystko inne traciło sens.Byli przyjaciółmi od zawsze.Nie wyobrażał sobie,że mógłby go teraz stracić.
-Zabini,nie kłóćmy się o kobietę proszę.Przepraszam za swoje zachowanie,poprawie się i będzie jak dawniej.
-Nic nie będzie jak dawniej.-Przerwał mu czarnoskóry.
-CO chcesz przez to powiedzieć?
-Że od tej pory Draco,jesteśmy tylko współlokatorami i nie próbuj więcej mieszać między mną a Hermioną,zajmij się Ginny i wszyscy będą hepi.
Po tych słowach ślizgon wszedł do sali nawet się nie oglądając. Draco stał dalej osłupiały z bezsilności.
To nie może być prawda..Blaise,czemu mi to robisz!Mieliśmy być kumplami do końca świata i jeden dzień dłużej...nie zostawiaj mnie!
Nawet nie zauważył jak osunął się po zimnej ścianie lochów i zaczął szlochać zakrywszy twarz dłońmi.
Nie przypuszczał nawet,że całą scenę oglądała pewna gryfonka, która wyszła by skorzystać z toalety.
To co zobaczyła,ścisnęło ją za serce o wiele za mocno.Współczuła chłopakowi,jednak nie wiele usłyszała z ich rozmowy i nie bardzo wiedziała jaki teraz wykonać ruch.Podejść i spróbować go pocieszyć czy iść do łazienki i dać mu czas samemu uporać się z tym problemem?Biłaby się z myślami nadal,gdyby chłopak nagle nie podniósł na nią załzawionych oczu.
-Ile tu stoisz?Ciesz się,że widzisz mnie w takim stanie,teraz twój kochany Blaisik wyda ci się jeszcze bardziej cudowny. Idz sobie do niego i zostaw mnie w spokoju.Nie potrzebuje żadnego z was,żyjcie sobie razem szczęśliwi,a ja sobie tutaj posiedzę,aż zapłaczę się na śmierć.Tylko na mój grób nie przychodźcie ok?Bo będę was nawiedzał w sypialni. HAha,już mi odbija.
-A jeśli zostanę?-zapytała nieśmiało
-To Blaise jeszcze bardziej się wkurzy i nigdy mi nie wybaczy
-Czego?
-On uważa,że próbuje mu ciebie odbić.
-Przecież to szaleństwo.
-Wiem, to samo mu powiedziałem,on nie wie,że znasz prawdę i myśli,że specjalnie mieszam bo jestem zazdrosny.
-A nie jesteś?
-Nie no co ty.-Powiedział to pewnie,ale oczy zdradzały,że nie był do końca szczery.
-Spróbuje z nim pogadać i wyjaśnić mu to ok?
-Zrobisz to?
-Jasne.
-Dlaczego?
-Zawarliśmy sojusz,nie pamiętasz?
-Tak sojusz,w którym miałem ci pomóc z Blaisem,a nie ty mi.
-A co to za różnica,po prostu chcę ci pomóc.
-To prawda,co mówią o gryfonach...
-Co masz na myśli?
-Pomagacie każdemu,to leży w waszej naturze,czy to rodzina czy największy wróg,zawsze wyciągniecie pomocną dłoń?
-Dokładnie tak.A teraz wstawaj,mamy przyjaźń do uratowania.-Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę,aby pomóc mu wstać.Chłopak chętnie ją przyjął, jednak jego waga spowodowała,że zamiast wstać,pociągnął Hermionę na siebie i wpadła mu w objęcia.Sytuacja z boku musiała wyglądać nader komicznie,jednak nastolatkowie czuli się raczej skrępowani,próbując jakoś się podnieść.W końcu ślizgon uniósł lekko dziewczynę za nadgarstki i kiedy podniosła na niego twarz ich oczy znów się spotkały.I znów oboje poczuli to dziwne przyciąganie. Gryfonka nie mogła wyjść z podziwu nad głębią tego spojrzenia.Natomiast chłopak,zaczynał poważnie żałować tych wszystkich lat,kiedy zamiast na poważnie potraktować dziewczynę i zawalczyć o szczęście wolał torturować ją słowem i czynem bo tak bardzo nią gardził.
-Pieprzone słomki..-Mruknął cicho,jednak dziewczyna i tak go usłyszała.
-Co mówisz?
-Że trzeba się już zbierać,żeby Snape nie odebrał nam punktów.-Podniósł się z ziemi,przetarł wilgotne oczy i jednym ruchem postawił dziewczynę na równe nogi.Dziewczyna z kolei,zaskoczywszy samą siebie,podeszła do dziedzica i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek i odeszła w stronę klasy.
-Pieprzone słomki!-Była to jedyna reakcja blondyna na gest brązowookiej.Tym sposobem dała mu odpowiedz na nęcące go pytanie.
-Granger,Malfoy nie wiem co zajęło wam tyle czasu,ale nie macie wyjścia dziś pracujecie w parze bo wszystkich innych już przydzieliłem.-Profesor Severus Snape zawsze był złośliwy i cyniczny,ale dziś dosłownie,choć nie świadomie, zakpił sobie z nich.
-Profesorze,a nie mogłabym pracować z Blaisem?-Odezwała się niepewnie gryfonka. Wszyscy wiedzieli,że od zawsze Snape troszkę ją przerażał.
-Nie Panno Granger,Blaise ma już partnerkę i jak widzę idzie im świetnie więc nie będzie im pani psuć współpracy.Siadaj z Malfoyem i do roboty,już!
Granger zdążyła jeszcze spojrzeć przez ramię z kim pracuje Zabini. Ginny?Czyżby dziewczyna sama zgodziła się na tę współpracę?Nie,na pewno nie.Chociaż,sama wspominała,że Blaise jej się podoba.Tak jak Draco. Jakie to wszystko pogmatwane.
-Hej pomóż mi sam nie będę pracował.-Głos Malfoya przywrócił ją do rzeczywistości.
-Wiem,już czytam instrukcję.
-OK
-Zrobimy tak,po zajęciach zagadasz gdzieś Ginny a ja pójdę z Blaisem do naszego dormitorium i wyjaśnię mu wszystko i powiem,że musicie się pogodzić.
-Noo dobra,zróbmy tak.
-Tylko bądź miły dla mojej przyjaciółki,bo jak ją skrzywdzisz to mnie popamiętasz...
-I tak popamiętam..-Blondyn zrobił minę zbitego psa,jakby zapomniał się,że nie może okazywać dziewczynie prawdziwych odczuć.
-Co mówiłeś?
-Że sprawię aby było jej jak w raju.-Uśmiechnął się przy tym zniewalająco.
-Nie waż się do niej dobierać!-Gryfonka powiedziała to na tyle głośno,że parę osób się na nich obejrzało.
-A co Granger zazdrosna,że to nie tobie będzie dane dzielić,życie z tak wspaniałym kochankiem jak ja?
-Wcale,że nie.
-Wcale że tak.
-Nie
-Tak
-CISZA!-Nawet nie zauważyli jak za nimi pojawił się nauczyciel i gniewnie na nich patrzył.
-Szlaban,jutro o 20 proszę się do mnie zgłosić,a jak nie uważycie tego eliksiru W CISZY to go podwoje!
W sali zalegała cisza jak makiem zasiał,a wszystkie pary oczu zwrócone były na nich.Niestety,Blaise i Ginny również się gapili.Kiedy spojrzenia dziewczyn się spotkały Ginny prawie nie zauważalnie mrugnęła i posłała tej drugiej lekki uśmieszek.
-Wracajcie do pracy,tylko bez gadania.-Profesor nadal grzmiał nad ich głowami,jednak teraz w jego głosie czuć było zadowolenie,że im dopiekł i jakąś dziwną satysfakcję.
Reszta zajęć upłynęła im na zgodnej pracy w ciszy.Co jakiś czas tylko posyłali sobie nieśmiałe uśmiechy lub ukradkowe spojrzenia.
Kiedy w końcu oddali eliksir do oceny Hermiona spieszyła się,aby dogonić Blaise'a. Draco tymczasem,już "bajerował"" Rudą.
-Hej Blaise możemy pogadać?
-Jasne.
-Posłuchaj ja wiem,że jesteś cholernie wkurzony na Draco i jak to wszystko wygląda,ale muszę ci wyjaśnić,że między nami nic nie ma.Masz rację,że jest dupkiem,który zawsze musi postawić na swoim i mieć wszystko co najlepsze ale nie zapominaj,że również w jednej kwestii Malfoy jest kolekcjonerem tego co najwspanialsze.
-Co masz na myśli?
-Ciebie.-Widząc zdziwioną minę chłopaka,kontynuowała.-Jesteście przyjaciółmi od przypomnij mi kiedy?Od zawsze Blaise.Gdyby Draco na tobie nie zależało już dawno nie bylibyście kumplami,ta znajomość jest dla niego najważniejsza na świecie.
-Widocznie nie jest aż tak ważna skoro chce ją zniszczyć,jak zawsze pragnąc dla siebie tego co najlepsze.
-Może i masz racje,przesadził z tym sabotażem itp. ale nie możesz odmówić mu tego,że zawsze kiedy go potrzebowałeś,jak nikt inny był tam dla ciebie.Sam też przyznałeś,że oddałby za ciebie życie gdyby była taka potrzeba. Znajdź mi w Hogwarcie drugą taką osobę.
-Nie ma jej.
-No właśnie.
-Ale ty nie wiesz wszystkiego.Nie wiesz, co on próbuje zrobić.Nie usprawiedliwiaj go i nie ufaj mu bo zrobił do ciebie słodkie oczka.
-Eh to nie jest tak.Ja wiem,że się Draco nie podobam,on to wie i ty też powinieneś.On nie postawiłby na dziewczynę jeśli miałby w ten sposób stracić ciebie.Poza tym między nami nic nie ma.Słyszałam za to,że Ginny mu się podoba i bardzo dobrze bo ją chyba też do niego ciągnie.
-Serio?
-Tak Blaise,nie masz się czego obawiać,że smok stanie między nami.Możemy wszyscy w czwórkę się przyjaźnić i nic tego nie zepsuje.-Celowo użyła słowa przyjaźń, mając nadzieje,że chłopak zrozumie jej aluzję,że nie chce się zbytnio spieszyć.
-Może faktycznie zbyt mocno go potraktowałem.Jesteśmy kumplami od zawsze.Tyle razy smok uratował mi życie,że nawet nie zliczę.
-No widzisz!
-Ale teraz ty znów masz z nim szlaban,skąd mam wiedzieć,że nie będzie się do ciebie dobierał?
-A czemu miałby?
-Bo mu się podobasz?
-Myślałam że już ustaliliśmy,że jest między nami tylko kumplowska sympatia.Zaufaj mi nic się nie wydarzy.
-Mam nadzieje.-Ja też.-Dodała dziewczyna w myślach.
-Umówmy się,że powiedzmy w sobotę pójdziemy wszyscy razem na kremowe piwo,co ty na to?
-A nie moglibyśmy pójść tylko we dwoje?
-Kurcze ja tyle czasu już nie rozmawiałam z Rudą,chciałabym się z nią wreszcie spotkać i pogadać na spokojnie przed tym szlabanem.
-No dobrze a więc chodźmy w czwórkę.
-I pogodzisz się z Draco.
-Pogodzę się z Draco jak dasz się zaprosić na randkę.
-No...dobrze niech będzie.-W co ty się wpakowałaś Miona?! Malfoy kupi mi cały kontener kremowego piwa jak usłyszy przebieg tej rozmowy.
*
W dormitorium prefektów panowała napięta jednak dość wesoła atmosfera.Działo się to za sprawą dwóch gryfonek,które przed wyjściem do Hogsmeade urządziły w salonie istny pokaz mody śmiejąc się do rozpuku. Ślizgoni z kolei patrzyli na to z lekkim politowaniem i zdziwieniem,że jednak osoba może posiadać, aż tyle ciuchów.Nadal się do siebie nie odzywali jednak już nie warczeli na siebie wrogo.
W pewnym momencie Ginny wyszła zza parawanu ubrana tylko w kusą małą czarną i niebotyczne szpilki a jej szyję "zdobiło" okropne boa we wściekle zielonym odcieniu.Pozostała trójka zastanawiała się skąd Ruda wytrzasnęła takie okropieństwo.Kiedy dziewczyna zaczęła tańczyć w rytm muzyki i kręcić szalem śmiejąc się,Miona niewiele się zastanawiając dołączyła do niej. Ginny podeszła do Blaisa i zarzuciła mu na szyje pierzasty dodatek i zaczęła kołysać biodrami dając mu do zrozumienia ,że ma zrobić to samo.Chłopak choć początkowo oporny w końcu dał się porwać i po chwili już tańczyli razem uśmiechnięci i rozbawieni.Wtedy Ginny ręką wskazała na Mionę,dając Blaisowi znać,że ona zatańczy z Draco i tym sposobem cała czwórka znalazła się na prowizorycznym parkiecie.Tańczyli tak sami nie wiedzieli ile co chwilę zamieniając się partnerami aż w końcu zapanowało takie zamieszanie,że nawet się nie zorientowali ,że Blaise tańczy z kolegą a gryfonki razem.Jak na trzy-cztery wszyscy wybuchnęli głośnym,niepohamowanym śmiechem i opadli bez sił na podłogę.Tak,niewątpliwie takie rozładowanie emocji było im wszystkim potrzebne.
-Ktoś mógłby pomyśleć,że przesadziliśmy z ognistą,nie sądzicie?-Powiedziała Hermiona,której pierwszej udało się opanować chichot.
-Tak, smok tylko po alkoholu daje się zmusić do wejścia na parkiet, więc trochę to podejrzane,że tak łatwo porwałaś go do tańca Ginny. Moje gratulacje.-Blaise podszedł i przybił z Rudą piątkę,na co wszyscy znów wybuchnęli śmiechem.
-Tak,ale to z tobą,tańczyło mu się najlepiej,zgraliście się jakby często zdarzały wam się takie dzikie pląsy!
-Smoku przykro mi ale ja....wole dziewczyny.-Chłopak posłał Granger zniewalające spojrzenie,na co a tylko się zaczerwieniła.
-Oj no dobra Blaise,nie chcesz mnie to nie. Chodź Ginny nie chcą nas tutaj.-Blondyn parsknął śmiechem i objął rudą w pasie.Kiedy nie poczuł żadnego protestu zrobiło mu się nawet miło.Zostawili dwójkę przyjaciół samych sobie.
DZIĘKUJE!
Rozdział 5
Draco pobiegł pod salę,w której zawsze były eliksiry.Zastał pod nią Zabiniego wesoło gawędzącego z Ginny Weasley. Trochę zbiło go to z tropu,jednak nie chciał dać mu tej satysfakcji z zagięcia go.Podszedł do przyjaciela z niepewnym uśmiechem i zagadnął dziarsko,choć drżenie jego głosu zdradzało napięcie.
-Blaise,możemy pogadać?
-Yyy nie jestem pewien.
-Daj mi dwie minuty,potem znikam.Tak przy okazji,ładnie wyglądasz Weasley.-Ślizgon oczywiście posłał jej swój firmowy uśmiech,na co Ginny zaczerwieniła się i uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.
-OK chodź,a my Ginny jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Kiedy chłopcy odeszli do Ginny podbiegła zmieszana Hermiona.
-Gdzieś ty była i co to za tajemnice o jakich wspominał twój przystojniak?
-Gadałaś z Draco?
-HA! wiedziałam,że wystarczy cię podejść i już wygadasz prawdę!A więc podoba ci się?-Nie,po prostu myślałam o nim i tak jakoś nasunęło mi się samo..
-Hm myślałaś...a ja myślałam,że go nienawidzisz,jest ci obojętny i wcale ci się nie podoba!
-Nie krzycz bo jeszcze cię usłyszą.
-No przyznaj nieźle cię wzięło.
-Lepiej powiedz o czym rozmawiałaś z Blaisem.
-Ten słodziak wprowadzał mnie w plan podbicia świata.
-Poważnie się pytam.
-Ojeej nie umiesz się bawić.Chciał wiedzieć co sądzę o smoku,czy mi się podoba jak mi się z wami mieszka itp.
-A ty powiedziałaś..?
-Znasz mnie, próbowałam go poderwać,ale średnio się dawał.
-Cooo?-Gryfonka była nieźle poirytowana zachowaniem przyjaciółki i nie potrafiła już tego ukrywać.Teraz kiedy wiedziała,że musi być z Blaisem a w sumie to nawet chce to Ginny nie mogła tak po prostu go podrywać.Niech sobie weźmie Malfoya.Albo nie,ja go chcę.Wcale nie!
Sama już nie wiedziała,czego chce,kogo,czy w ogóle kogoś.Dosłownie utknęła.Nic już nie było proste.
Przyjaciółka przyglądała jej się uważnie,ale i z niepokojem.
Chodźmy już Miona, później się nad tym wszystkim zastanowimy na spokojnie.To powiedziawszy Ruda pociągnęła koleżankę do sali.
Tymczasem chłopcy,kawałek dalej nadal nie doszli do konsensusu.
-Słuchaj Blaise.Przepraszam.Nie powinienem się tak unosić,sabotować waszych relacji itp.Wybaczysz mi?
-Nie wiem czy jestem w stanie smoku.Zachowałeś się jak jakiś pieprzony zazdrosny mąż,a ty jej nawet nie lubisz!-Kilkoro uczniów popatrzyło na nich z rozbawieniem.Kłócący się ślizgoni to częsty widok na korytarzach szkoły.
-Skąd ci przyszło do głowy,że nie zmieniłem nastawienia do niej i do Weasley?
-A zmieniłeś?
-TAK
-To jesteś jeszcze większym hipokrytą niż myślałem,najpierw nienawidzisz gryfonek przez tyle lat.Gówno cię obchodzą ich uczucia,a teraz kiedy zawarliśmy ten nieszczęsny układ,próbujesz mi odbić Hermionę bo jest ładniejsza tak?
-Phi..wcale nie jest ładniejsza.
-Serio?To czemu cały czas rozbierasz ją wzrokiem?
-Wcale nie.
-Taaa smoku przyznaj się,nie możesz znieść myśli,że ona ci się podoba,ale woli mnie.
-A skąd ty to wiesz?
-Niby dlaczego miałaby chcieć ciebie?
-Bo jestem przystojniejszy?
-A nie przyszło ci na myśl,że może jej też zależy na prawdziwym uczuciu,cieple, zwykłej rozmowie i akceptacji?
-Przyszło i..
-No właśnie.A skoro nie potrafisz jej tego dać to nie odbieraj mnie takiej możliwości tylko dlatego,że jest jedyną dziewczyną, która na ciebie nie leci i chcesz jej kosztem udowodnić mi,że jestem gorszy od ciebie.
-Zabini co ty bredzisz,nigdy tak nie myślę!
-Serio?Ja sądzę,że zawsze tak myślałeś,a teraz stało się dla ciebie jasne,że mam u niej większe szanse dlatego chcesz mi ją odbić a potem zostawić..
-Nigdy bym tego nie zrobił...
-Myślę,że dokładnie to byś zrobił.Jesteś cynicznym dupkiem,który dba tylko o siebie i po trupach idzie do celu.Założę się,że zrobiłbyś jej przykrość bez wahania,nawet teraz po sojuszu.
-Nie mów tak Blaise...-Chłopak poczuł się bezsilny.Słowa kolegi zabolały go o wiele bardziej niż był w stanie przyznać.Po części na pewno miał rację,jednak z tym jednym przesadził.Nie zostawiłby jej gdyby jednak chciała być jego.Ze słów kolegi wynikało,że nie chciała,ale to już jakby przestało się liczyć.Jeżeli on i Blaise,nie dojdą do porozumienia,a pewnie nie dojdą, to wszystko inne traciło sens.Byli przyjaciółmi od zawsze.Nie wyobrażał sobie,że mógłby go teraz stracić.
-Zabini,nie kłóćmy się o kobietę proszę.Przepraszam za swoje zachowanie,poprawie się i będzie jak dawniej.
-Nic nie będzie jak dawniej.-Przerwał mu czarnoskóry.
-CO chcesz przez to powiedzieć?
-Że od tej pory Draco,jesteśmy tylko współlokatorami i nie próbuj więcej mieszać między mną a Hermioną,zajmij się Ginny i wszyscy będą hepi.
Po tych słowach ślizgon wszedł do sali nawet się nie oglądając. Draco stał dalej osłupiały z bezsilności.
To nie może być prawda..Blaise,czemu mi to robisz!Mieliśmy być kumplami do końca świata i jeden dzień dłużej...nie zostawiaj mnie!
Nawet nie zauważył jak osunął się po zimnej ścianie lochów i zaczął szlochać zakrywszy twarz dłońmi.
Nie przypuszczał nawet,że całą scenę oglądała pewna gryfonka, która wyszła by skorzystać z toalety.
To co zobaczyła,ścisnęło ją za serce o wiele za mocno.Współczuła chłopakowi,jednak nie wiele usłyszała z ich rozmowy i nie bardzo wiedziała jaki teraz wykonać ruch.Podejść i spróbować go pocieszyć czy iść do łazienki i dać mu czas samemu uporać się z tym problemem?Biłaby się z myślami nadal,gdyby chłopak nagle nie podniósł na nią załzawionych oczu.
-Ile tu stoisz?Ciesz się,że widzisz mnie w takim stanie,teraz twój kochany Blaisik wyda ci się jeszcze bardziej cudowny. Idz sobie do niego i zostaw mnie w spokoju.Nie potrzebuje żadnego z was,żyjcie sobie razem szczęśliwi,a ja sobie tutaj posiedzę,aż zapłaczę się na śmierć.Tylko na mój grób nie przychodźcie ok?Bo będę was nawiedzał w sypialni. HAha,już mi odbija.
-A jeśli zostanę?-zapytała nieśmiało
-To Blaise jeszcze bardziej się wkurzy i nigdy mi nie wybaczy
-Czego?
-On uważa,że próbuje mu ciebie odbić.
-Przecież to szaleństwo.
-Wiem, to samo mu powiedziałem,on nie wie,że znasz prawdę i myśli,że specjalnie mieszam bo jestem zazdrosny.
-A nie jesteś?
-Nie no co ty.-Powiedział to pewnie,ale oczy zdradzały,że nie był do końca szczery.
-Spróbuje z nim pogadać i wyjaśnić mu to ok?
-Zrobisz to?
-Jasne.
-Dlaczego?
-Zawarliśmy sojusz,nie pamiętasz?
-Tak sojusz,w którym miałem ci pomóc z Blaisem,a nie ty mi.
-A co to za różnica,po prostu chcę ci pomóc.
-To prawda,co mówią o gryfonach...
-Co masz na myśli?
-Pomagacie każdemu,to leży w waszej naturze,czy to rodzina czy największy wróg,zawsze wyciągniecie pomocną dłoń?
-Dokładnie tak.A teraz wstawaj,mamy przyjaźń do uratowania.-Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę,aby pomóc mu wstać.Chłopak chętnie ją przyjął, jednak jego waga spowodowała,że zamiast wstać,pociągnął Hermionę na siebie i wpadła mu w objęcia.Sytuacja z boku musiała wyglądać nader komicznie,jednak nastolatkowie czuli się raczej skrępowani,próbując jakoś się podnieść.W końcu ślizgon uniósł lekko dziewczynę za nadgarstki i kiedy podniosła na niego twarz ich oczy znów się spotkały.I znów oboje poczuli to dziwne przyciąganie. Gryfonka nie mogła wyjść z podziwu nad głębią tego spojrzenia.Natomiast chłopak,zaczynał poważnie żałować tych wszystkich lat,kiedy zamiast na poważnie potraktować dziewczynę i zawalczyć o szczęście wolał torturować ją słowem i czynem bo tak bardzo nią gardził.
-Pieprzone słomki..-Mruknął cicho,jednak dziewczyna i tak go usłyszała.
-Co mówisz?
-Że trzeba się już zbierać,żeby Snape nie odebrał nam punktów.-Podniósł się z ziemi,przetarł wilgotne oczy i jednym ruchem postawił dziewczynę na równe nogi.Dziewczyna z kolei,zaskoczywszy samą siebie,podeszła do dziedzica i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek i odeszła w stronę klasy.
-Pieprzone słomki!-Była to jedyna reakcja blondyna na gest brązowookiej.Tym sposobem dała mu odpowiedz na nęcące go pytanie.
-Granger,Malfoy nie wiem co zajęło wam tyle czasu,ale nie macie wyjścia dziś pracujecie w parze bo wszystkich innych już przydzieliłem.-Profesor Severus Snape zawsze był złośliwy i cyniczny,ale dziś dosłownie,choć nie świadomie, zakpił sobie z nich.
-Profesorze,a nie mogłabym pracować z Blaisem?-Odezwała się niepewnie gryfonka. Wszyscy wiedzieli,że od zawsze Snape troszkę ją przerażał.
-Nie Panno Granger,Blaise ma już partnerkę i jak widzę idzie im świetnie więc nie będzie im pani psuć współpracy.Siadaj z Malfoyem i do roboty,już!
Granger zdążyła jeszcze spojrzeć przez ramię z kim pracuje Zabini. Ginny?Czyżby dziewczyna sama zgodziła się na tę współpracę?Nie,na pewno nie.Chociaż,sama wspominała,że Blaise jej się podoba.Tak jak Draco. Jakie to wszystko pogmatwane.
-Hej pomóż mi sam nie będę pracował.-Głos Malfoya przywrócił ją do rzeczywistości.
-Wiem,już czytam instrukcję.
-OK
-Zrobimy tak,po zajęciach zagadasz gdzieś Ginny a ja pójdę z Blaisem do naszego dormitorium i wyjaśnię mu wszystko i powiem,że musicie się pogodzić.
-Noo dobra,zróbmy tak.
-Tylko bądź miły dla mojej przyjaciółki,bo jak ją skrzywdzisz to mnie popamiętasz...
-I tak popamiętam..-Blondyn zrobił minę zbitego psa,jakby zapomniał się,że nie może okazywać dziewczynie prawdziwych odczuć.
-Co mówiłeś?
-Że sprawię aby było jej jak w raju.-Uśmiechnął się przy tym zniewalająco.
-Nie waż się do niej dobierać!-Gryfonka powiedziała to na tyle głośno,że parę osób się na nich obejrzało.
-A co Granger zazdrosna,że to nie tobie będzie dane dzielić,życie z tak wspaniałym kochankiem jak ja?
-Wcale,że nie.
-Wcale że tak.
-Nie
-Tak
-CISZA!-Nawet nie zauważyli jak za nimi pojawił się nauczyciel i gniewnie na nich patrzył.
-Szlaban,jutro o 20 proszę się do mnie zgłosić,a jak nie uważycie tego eliksiru W CISZY to go podwoje!
W sali zalegała cisza jak makiem zasiał,a wszystkie pary oczu zwrócone były na nich.Niestety,Blaise i Ginny również się gapili.Kiedy spojrzenia dziewczyn się spotkały Ginny prawie nie zauważalnie mrugnęła i posłała tej drugiej lekki uśmieszek.
-Wracajcie do pracy,tylko bez gadania.-Profesor nadal grzmiał nad ich głowami,jednak teraz w jego głosie czuć było zadowolenie,że im dopiekł i jakąś dziwną satysfakcję.
Reszta zajęć upłynęła im na zgodnej pracy w ciszy.Co jakiś czas tylko posyłali sobie nieśmiałe uśmiechy lub ukradkowe spojrzenia.
Kiedy w końcu oddali eliksir do oceny Hermiona spieszyła się,aby dogonić Blaise'a. Draco tymczasem,już "bajerował"" Rudą.
-Hej Blaise możemy pogadać?
-Jasne.
-Posłuchaj ja wiem,że jesteś cholernie wkurzony na Draco i jak to wszystko wygląda,ale muszę ci wyjaśnić,że między nami nic nie ma.Masz rację,że jest dupkiem,który zawsze musi postawić na swoim i mieć wszystko co najlepsze ale nie zapominaj,że również w jednej kwestii Malfoy jest kolekcjonerem tego co najwspanialsze.
-Co masz na myśli?
-Ciebie.-Widząc zdziwioną minę chłopaka,kontynuowała.-Jesteście przyjaciółmi od przypomnij mi kiedy?Od zawsze Blaise.Gdyby Draco na tobie nie zależało już dawno nie bylibyście kumplami,ta znajomość jest dla niego najważniejsza na świecie.
-Widocznie nie jest aż tak ważna skoro chce ją zniszczyć,jak zawsze pragnąc dla siebie tego co najlepsze.
-Może i masz racje,przesadził z tym sabotażem itp. ale nie możesz odmówić mu tego,że zawsze kiedy go potrzebowałeś,jak nikt inny był tam dla ciebie.Sam też przyznałeś,że oddałby za ciebie życie gdyby była taka potrzeba. Znajdź mi w Hogwarcie drugą taką osobę.
-Nie ma jej.
-No właśnie.
-Ale ty nie wiesz wszystkiego.Nie wiesz, co on próbuje zrobić.Nie usprawiedliwiaj go i nie ufaj mu bo zrobił do ciebie słodkie oczka.
-Eh to nie jest tak.Ja wiem,że się Draco nie podobam,on to wie i ty też powinieneś.On nie postawiłby na dziewczynę jeśli miałby w ten sposób stracić ciebie.Poza tym między nami nic nie ma.Słyszałam za to,że Ginny mu się podoba i bardzo dobrze bo ją chyba też do niego ciągnie.
-Serio?
-Tak Blaise,nie masz się czego obawiać,że smok stanie między nami.Możemy wszyscy w czwórkę się przyjaźnić i nic tego nie zepsuje.-Celowo użyła słowa przyjaźń, mając nadzieje,że chłopak zrozumie jej aluzję,że nie chce się zbytnio spieszyć.
-Może faktycznie zbyt mocno go potraktowałem.Jesteśmy kumplami od zawsze.Tyle razy smok uratował mi życie,że nawet nie zliczę.
-No widzisz!
-Ale teraz ty znów masz z nim szlaban,skąd mam wiedzieć,że nie będzie się do ciebie dobierał?
-A czemu miałby?
-Bo mu się podobasz?
-Myślałam że już ustaliliśmy,że jest między nami tylko kumplowska sympatia.Zaufaj mi nic się nie wydarzy.
-Mam nadzieje.-Ja też.-Dodała dziewczyna w myślach.
-Umówmy się,że powiedzmy w sobotę pójdziemy wszyscy razem na kremowe piwo,co ty na to?
-A nie moglibyśmy pójść tylko we dwoje?
-Kurcze ja tyle czasu już nie rozmawiałam z Rudą,chciałabym się z nią wreszcie spotkać i pogadać na spokojnie przed tym szlabanem.
-No dobrze a więc chodźmy w czwórkę.
-I pogodzisz się z Draco.
-Pogodzę się z Draco jak dasz się zaprosić na randkę.
-No...dobrze niech będzie.-W co ty się wpakowałaś Miona?! Malfoy kupi mi cały kontener kremowego piwa jak usłyszy przebieg tej rozmowy.
*
W dormitorium prefektów panowała napięta jednak dość wesoła atmosfera.Działo się to za sprawą dwóch gryfonek,które przed wyjściem do Hogsmeade urządziły w salonie istny pokaz mody śmiejąc się do rozpuku. Ślizgoni z kolei patrzyli na to z lekkim politowaniem i zdziwieniem,że jednak osoba może posiadać, aż tyle ciuchów.Nadal się do siebie nie odzywali jednak już nie warczeli na siebie wrogo.
W pewnym momencie Ginny wyszła zza parawanu ubrana tylko w kusą małą czarną i niebotyczne szpilki a jej szyję "zdobiło" okropne boa we wściekle zielonym odcieniu.Pozostała trójka zastanawiała się skąd Ruda wytrzasnęła takie okropieństwo.Kiedy dziewczyna zaczęła tańczyć w rytm muzyki i kręcić szalem śmiejąc się,Miona niewiele się zastanawiając dołączyła do niej. Ginny podeszła do Blaisa i zarzuciła mu na szyje pierzasty dodatek i zaczęła kołysać biodrami dając mu do zrozumienia ,że ma zrobić to samo.Chłopak choć początkowo oporny w końcu dał się porwać i po chwili już tańczyli razem uśmiechnięci i rozbawieni.Wtedy Ginny ręką wskazała na Mionę,dając Blaisowi znać,że ona zatańczy z Draco i tym sposobem cała czwórka znalazła się na prowizorycznym parkiecie.Tańczyli tak sami nie wiedzieli ile co chwilę zamieniając się partnerami aż w końcu zapanowało takie zamieszanie,że nawet się nie zorientowali ,że Blaise tańczy z kolegą a gryfonki razem.Jak na trzy-cztery wszyscy wybuchnęli głośnym,niepohamowanym śmiechem i opadli bez sił na podłogę.Tak,niewątpliwie takie rozładowanie emocji było im wszystkim potrzebne.
-Ktoś mógłby pomyśleć,że przesadziliśmy z ognistą,nie sądzicie?-Powiedziała Hermiona,której pierwszej udało się opanować chichot.
-Tak, smok tylko po alkoholu daje się zmusić do wejścia na parkiet, więc trochę to podejrzane,że tak łatwo porwałaś go do tańca Ginny. Moje gratulacje.-Blaise podszedł i przybił z Rudą piątkę,na co wszyscy znów wybuchnęli śmiechem.
-Tak,ale to z tobą,tańczyło mu się najlepiej,zgraliście się jakby często zdarzały wam się takie dzikie pląsy!
-Smoku przykro mi ale ja....wole dziewczyny.-Chłopak posłał Granger zniewalające spojrzenie,na co a tylko się zaczerwieniła.
-Oj no dobra Blaise,nie chcesz mnie to nie. Chodź Ginny nie chcą nas tutaj.-Blondyn parsknął śmiechem i objął rudą w pasie.Kiedy nie poczuł żadnego protestu zrobiło mu się nawet miło.Zostawili dwójkę przyjaciół samych sobie.
czwartek, 6 marca 2014
Rozdział 4
-Lucjusz Malfoy
Chłopak wręcz wstrzymał oddech.Tego się nie spodziewał.To wszystko zmienia.On nie chciał mieć z ojcem przyjaciela nic wspólnego,nie po tym wszystkim czego doświadczył w jego towarzystwie.Widział po dziewczynie,że dużo go kosztowało powiedzenie tego i otworzenie starych ran.Jeśli teraz nie okaże jej należnych uczuć zaprzepaści swoją szansę.
-Słuchaj Hermiona,ojciec Draco siedzi w Azcabanie,myślę że gorszej kary mu nie wymierzysz.Traci duszę,resztki człowieczeństwa i zmysły.Nie sądzę,aby był jeszcze sens się mścić na człowieku który praktycznie traci duszę.
-Ja to wiem.Nie chce się mścić,to nie ludzkie.Po prostu jestem bezsilna,kiedy pomyślę,że taki potwór,morderca wydał na świat dziecko,owoc miłości,jest w stanie robić takie rzeczy.Nie potrafię znaleźć w sobie odrobiny współczucia,ani wybaczenia dla niego.Przez to nienawidzę samej siebie.Bo przecież gryfon od początku ma zakodowane w sobie wybaczanie,miłosierdzie,odwagę i współczucie prawda?A ja boję się, że nie będę zdolna mu nigdy tego wybaczyć choćbym nie wiem jak się starała.
-Serio?Chłopak siedział zszokowany wyznaniem,był w stanie wydukać tylko to ciche niepewne pytanie.
-Ja nie znoszę Draco,za te wszystkie lata upokorzeń,które mi zafundował,ale myślę,że to tez dlatego,że jego ojciec doświadczał go w podobny,lecz o wiele bardziej dotkliwy sposób.Wpoił mu te wszystkie bzdury,razem z Czarnym Panem zrobili z niego wyprutą z uczuć maszynkę do nienawidzenia,a przecież on musi mieć serce,musi cierpieć tak samo jak ja czy ty prawda?Powiedz mi,że mam rację,że on nie jest tak bardzo zepsuty i najważniejsze powiedz mi Blaise,że nie mogę nienawidzić Draco za to co zrobił Lucjusz...powiedz,że mogę mu wybaczyć i żyć z myślą,że zrobiłam dobrze...
-Tylko,jeśli ty sama tego chcesz i uważasz to za słuszne.
-Nie wiem!Właśnie o to chodzi,że mam mętlik w głowie i nie potrafię tego rozstrzygnąć!Dumbledore powiedział,że obwinianie syna za uczynki ojca,jest nie mądre i krzywdzące.Czuję,że on ma rację,ale równocześnie, chcę by Malfoy cierpiał tak jak ja kiedy mnie poniżał.
-A nie sądzisz,że on właśnie każdego dnia przeżywa jeszcze gorsze katusze niż ty?Sama wiesz,że zostaliśmy przyuczeni i zmuszeni do bycia w szeregach Voldemorta. Żaden z nas nie pisał się na to.
-A skąd wiesz?Draco to cholerny dupek,jakoś nigdy mnie nie przeprosił za to wszystko i chętnie torturował naszych ludzi przed bitwą i podczas niej.
-Tak ale robił to na wyraźny rozkaz.Od tego zależało jego życie,zresztą nie tylko,również moje i jego matki.
-Dlaczego tak usilnie go bronisz?
-Draco nie zasłużył na żadne ciepłe uczucia z twojej strony,to fakt,ale na dozgonną nienawiść też nie.
-Czyli twierdzisz,że mam o tym wszystkim zapomnieć i żyć dalej akceptując,że mieszkamy razem i jesteśmy w jakiś tam stosunkach?
-Nie,nie każę ci zapomnieć,pamiętaj o tych wszystkich chwilach ale tylko dlatego,aby wciąż przypominały ci motywy jego działań kiedy znów cię zrani.Bo zrobi to napewno. Draco to Draco i mimo iż nie ma już czystości krwi i podziałów to nie sądzę aby nagle zapragnął się z tobą ożenić.Pewnie nadal będzie ci docinał i dogryzał,ale już bez nienawiści w spojrzeniu,kto wie może nawet się zaprzyjaźnicie?
-Nie chce jego przyjaźni!Ale twojej za to tak,udowodniłeś mi jaki z ciebie dobry człowiek i...wybaczam ci Blaise.
-Jezu Miona dziękuję!Nie zawiodę cię zobaczysz.-To mówiąc przytulił dziewczynę mocno,a ona o dziwo oddała uścisk.W ten oto sposób narodził się między nimi sojusz. Gryfonka wdychała zapach chłopaka jakby chciała go na zawsze zapamiętać.Kiedy spojrzała mu w oczy dostrzegła w nich rozbawione iskierki które podpowiadały jej,że on też cieszy się z zaistniałej sytuacji.W pewnym momencie Blaise pochylił się nad brązowooką w bardzo sugestywny sposób i poszukał w jej oczach przyzwolenia na to co miało się zaraz stać.Jednak w jej oczach czaił się niepokój dlatego chłopak w ostatniej chwili się wycofał.
-Pójdę już-mruknął zmieszany
-Blaise poczekaj.Możesz tu zostać jeśli chcesz.
-Poważnie?U mnie i tak śpi smok więc w sumie,czemu nie.Posuń się
Gryfonka zrobiła mu koło siebie miejsce,po czym odwróciła się w jego stronę i złapała go za ramię.
-Świetny z ciebie przyjaciel ślizgonie.-Pocałowała go w policzek,po czym odwróciła się do niego tyłem i zamknęła oczy.Mruknęła jeszcze tylko dobranoc.
Chłopak z kolei był zbyt zszokowany aby zasnąć.Co chwilę go zaskakiwała.Podobała mu się coraz bardziej i to o wiele za bardzo niż był w stanie przed sobą przyznać.Bał się tego uczucia jak cholera.A jeszcze bardziej tego odrzucenia i słów przyjaźń.Nie tego chciał.Pragnął,że by stworzyli dobre zgrane małżeństwo.Czuł jednak,że nie będzie to takie proste.Coś wyraźnie ją blokowało. Kiedy było już grubo po północy do głowy przyszła mu pewna myśl.A może ona się kocha w smoku?I dlatego tak się bije z myślami?Dość zaczynasz wariować.Granger nienawidzi smoka.I dobrze.Czyżbym był zazdrosny?On ma Rudą i to z nią będzie musiał dzielić życie.Ale widziałeś jak na nią patrzył.Jakby była jego.Przecież to niemożliwe.Oni się nienawidzą.
Nawet nie zauważyli kiedy wstał świt.
Ślizgon najdelikatniej jak potrafił szturchnął Hermionę w ramię aby ją obudzić.
Wstała,przetarła oczy i popatrzyła na niego z niepokojem.
-Posłuchaj Blaise najlepiej będzie jeśli pozostaniemy w zwykłych stosunkach,nie komplikujmy życia sobie i innym.
-Co?czemu się na mnie zamykasz?Nie odtrącaj mnie tylko dlatego,że jestem ślizgonem!
-Nie o to chodzi,ja po prostu nie chce wprowadzać cię w błąd.Zrozum!-Herm nawet nie zdawała sobie sprawy,że wydziera się na całe dormitorium o 6 rano.
-Zrozumiałem,jesteśmy tylko współlokatorami i nic więcej.
-Nie Blaise nie o to mi chodziło.
-A więc o co?
-Jest tu wiele rzeczy których jeszcze nie rozumiem i muszę wyjaśnić,nie chce cię odtrącać w żaden sposób..
-ok chodź tu daj Blaisowi przytulasa i możemy iść na śniadanie.
Dziewczyna znów z radością wtuliła się w jego silne ramiona,jednak coś przeszkadzało jej w rozkoszowaniu się tą chwilą.
-Co tu się dzieje?.-W tym momencie do dormitorium wszedł Draco
-EHMM właśnie rozmawialiśmy...
-Tak i dlatego Blaise nie wrócił na noc a teraz się obściskujecie?
-Czy ty smoku jesteś zazdrosny?
-o co?
-o mnie i Herm?
-Taaaak stary o niczym innym nie marzę jak rozbić ci twój idealny związek i pokrzyżować plan zasilenia świata małymi zabini-grangerami.
-Nie wiem o czym mówisz,stary naprawdę przeginasz!Blaise już prawie krzyczał na przyjaciela.
-Tak?to może wyjaśnisz,jej dlaczego tak zależy ci na akceptacji i jej sympatii?
-A może zajmij się rudą i nie wtrącaj w moje sprawy?
-A to teraz są już twoje sprawy?Nie poznaje cię Blaise.
Gryfonka stała z boku i po cichu przypatrywała się tej burzliwej wymianie zdań nie mogąc pojąć o co w tym wszystkim chodzi.Kłócili się o nią tak jakby każdemu z nich zależał bardziej a przecież do niedawna była tylko szlamą w ich oczach.
-Nie zrobisz tego!-Gryfonka jakby obudziła się z transu jednak to co usłyszała wcale nie przybliżyło jej do zrozumienia chłopaków, wręcz przeciwnie kompletnie ją to skołowało.
-Powiem jej o naszej małej umowie z DUMBLEM i ciekawe jak wtedy zareaguje,ciekawe czy nadal będziecie się obściskiwać jak jacyś zakochani.
-Jeśli to zrobisz,ostrzegam cię,koniec naszej znajomości.
-To sam jej powiedz, chyba ma prawo znać prawdę!
-W swoim czasie smoku,daj mi zrobić to po swojemu.
-Nie
-Dlaczego?
-Bo to niesprawiedliwe,że ty dostałeś tę lepszą!
Kiedy to powiedział,zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Hermiona patrzyła na nich zdumiona,nie mogąc się ruszyć. Ślizgoni mierzyli się groźnymi spojrzeniami a każdy z nich był gotów do ataku.
-Trzeba było o tym pomyśleć,zanim przez te wszystkie lata wyżywałeś się na niej!
-Ja?a ty to co?święta krowa?
-Ja przynajmniej chce zasłużyć na przebaczenie i godne życie i w przeciwieństwie do ciebie,mam na to duże szanse.
Z tymi słowami Blaise wyminął przyjaciela i wyszedł z komnaty.
-Na co czekasz biegnij za swoim kochasiem,GRANGER bo ci ucieknie.
-Najpierw powiesz mi o co chodzi.Nic nie rozumiem z waszej rozmowy,a te wściekłe spojrzenia nie pasują do was...jesteście przyjaciółmi...
-Najwyraźniej już nie.
-Dlaczego?
Przez chwilę walczył sam ze sobą i gdy ktoś po paru latach zadał mu pytanie dlaczego pomimo zakazu złamał zasadę i wyjawił jej prawdę,nadal cicho odpowiadałby "nie wiem".Prawda jednak była taka ,że Draco wbrew własnej woli,marzył o wybaczeniu i pełnej akceptacji ze strony gryfonki,bardziej niż o czymkolwiek innym.Czuł bowiem,że tylko ona może uratować go od potępienia na wieczność za jego haniebne czyny.Nie potrafił też wyjaśnić tej palącej zazdrości,kiedy widział ją z Blaisem.Zwalał to na pragnienie fizycznej bliskości i chęć dopieczenia kumplowi,jednak o tym razem oszukiwał samego siebie.
-Kiedy postanowiliśmy pojednać się,ze skrzywdzonymi przez nas ludźmi i odkupić swoje śmierciożerskie czyny Dumbledore zaproponował nam układ.Mieliśmy obiecać poprawę,ale i tutaj był haczyk.Profesor stwierdził,że nic tak nie jednoczy czarodziejów jak małżeństwo.Postanowił z nas czystkrwistych zakpić i wzorując się na naszych małżeństwach,tylko z członkami rodów,kazał obiecać,że zrobimy wszystko aby po zakończeniu szkoły poślubić ciebie i Rudą.W ramach totalnego pojednania!
-Co za bzdura,nie wierzę,aby Dumbledore wymyślił coś tak przebiegłego.
-A jednak
-Czyli ty masz ożenić się z Ginny, której nawet nie lubisz,a Blaise ze mną tak?
-Tak wypadło.-Blondyn przez sekundę popatrzył jej w oczy tak,że ujrzała tam żal,że to nie ona jest mu pisana. Gryfonka sama nie wiedziała co ma o tym myśleć.
-Przecież on wie że się nienawidzimy,jak mógłby chcieć tak zniszczyć nam życie?
-Mnie nie pytaj,ja prawie pobiłem się o to z kumplem
-Kurcze ale się porobiło.
-No mało powiedziane.
-Nie chce wychodzić za Blaisa...
-Nie?.-Mogłaby przysiądź,że dostrzegła w jego spojrzeniu ulgę.
-Nie,ja darzę uczuciem kogoś innego.
-Kogo?
-A co ciebie to obchodzi?
-Masz rację nic...ale może daj Blaisowi szansę?
-Czemu tak mówisz?
-Bo on się zmienił,jest dobrym facetem i naprawdę może cię uszczęśliwić.
-Naprawdę chcesz abym z nim była?
-Nie,tak naprawdę chce żebyś była ze mną!Haha,ale masz minę,tylko żartowałem!
-Jeju już się wystraszyłam,nie żartuj z tego proszę
-Ok nie będę,po prostu daj mu szansę a nie pożałujesz.
-Ok Malfoy tak zrobię,pod warunkiem,że ty dasz szansę mnie.
-Tzn?
-Przestańmy się nienawidzić,pomóż mi z Blaisem a ja pomogę ci z Ginny.
-HM...ok niech stracę.
Popatrzyli sobie głęboko w oczy sami nie wiedząc co myśleć o tym dziwnym sojuszu.
Jakie on ma piękne oczy-nawet nie wiedziała jak ta myśl znalazła się w jej głowie i to już nie pierwszy raz.
Ślizgon utopił się w tym jej brązowym spojrzeniu i mógłby tak stać wieczność.Teraz kiedy już zrzucił ten ciężar,powinno mu być lepiej,jednak miał dziwne uczucie,że właśnie wplątuje się w coś niebezpiecznego i niewłaściwego.Jednym ruchem stanął przed gryfonką i przytulił ją do siebie.Ona zaskoczona tylko wtuliła się w niego bez słowa protestu i stali tak chłonąc siebie nawzajem,sami nie wiedzieli ile.
Kiedy w końcu się od siebie odsunęli,każde pognało w inną stronę nawet na siebie nie patrząc.
Coś dziwnego się stało,jakby nagle wszystko stało się równocześnie prostsze, ale też coraz bardziej zagmatwane.Bez własnej woli wplątali się w dziwny trójkąt miłosny, w którym, każdy mógł wygrać,ale równie dobrze każdy mógł stracić o wiele więcej niż kilka galeonów.
Dla Hermiony kilka rzeczy stało się jasnych.Wreszcie zrozumiała motywy ich postępowania,jak i swoje również,ale nie mogła pojąć jak dyrektor śmiał zrobić im coś takiego?Może nie widział innego wyjścia?Próbowała go rozgryźć,ale wciąż jej się to nie udawało.No i pozostaje jeszcze Draco i to dziwne przyciąganie,podsycane latami nienawiści.Co powinna zrobić?Wyjść za Blaisa,dać się porwać kiełkującemu uczuciu?Udawać,że blondyn nic dla niej nie znaczy?A znaczy?Sama nie wiedziała...kiedy patrzyła mu w oczy czuła,że może wszystko i nikt inny się nie liczy.Jednak to Blaise rozumiał ją najlepiej,no i to on był jej pisany.Z kolei Draco,miał w sobie coś z niegrzecznego chłopca, tacy zawsze podobali jej się najbardziej.Choć przecież,jeszcze nie uporała się z kotłującymi w niej emocjami,żal po stracie przyjaciela,poczucie winy,chęć zemsty.No właśnie zemsty.Jedną przynajmniej decyzję już podjęła.Nie będzie oceniać dziedzica przez pryzmat postępków jego ojca.Da mu w miarę czystą kartę jeśli tylko udowodni,że jej chce i żałuje tych wszystkich lat nienawiści.
Wreszcie nastąpił jakiś przełom. Draco nie był może super dumny z tego,że wyjawił jej prawdę,ale jeszcze bardziej,że zachował się jak dupek chcąc odbić ją kumplowi. Musi go przeprosić i obiecać,że nie będzie sabotował jego starań o gryfonkę. Choć w sumie chciał,aby teraz kiedy już zna prawdę,wybrała jego.Chciał na to zasłużyć.Nie wiedział jak ma to zrobić i nie stracić i dziewczyny i przyjaciela,a przede wszystkim szansy danej mu przez dyrektora,ale chciał to zrobić i tak.
Jednak życie jeszcze nie raz namiesza mu w planach...
Subskrybuj:
Posty (Atom)